niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XV

Zza okna usłyszałam grzmoty. Bardzo bałam się burzy. Zaczęło błyskać, grzmieć. Brakowało mi Justina, który by mnie przytulił.
_______

Minęło 2 dwa tygodnie odkąd Justin pojechał w trasę. Strasznie za nim tęsknie, po mimo codziennych rozmów na skype. Alek ciągle do mnie piszę, mam go trochę już dość. Oczywiście Justin o tym nie wie. Ranek, poniedziałek, godzina 9:00. Wstałam z łóżka, udając się wprost pod prysznic. Następnie wysuszyłam włosy upinając je w luźny kucyk. Ubrałam się w skórzane, obcisłe leginsy i tunikę. Po godzinie zeszłam na dół. 
- Cześć mamo. - pocałowałam ją w policzek. 
- A ty co nie w pracy? - otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej mleko. 
- Mam dopiero na 12. 
Wyciągnęłam z szafki miseczkę, nasypałam płatek i zalałam mlekiem. Wzięłam łyżkę, siadłam przy stole, postawiłam miskę przed sobą i zaczęłam jeść. 
- Kochanie, może wyszłabyś za 2 tygodnie z domu? - spoglądając na mnie powiedziała mama.
- Nie, o 13 leci mój ulubiony serial. - mówiłam z zapchaną buzią.
- Zjedz pierwsze, a nie mów z zapchaną buzią. - usiadła na krześle pijąc kawę.
- Dobrze.
- Ten serial leci już z 2 miesiące, a ty oglądasz go od dwóch tygodni. 
- No, co fajny jest. - odłożyłam naczynia do zmywarki i udałam się na górę.
Odkąd Justin wyjechał w ogóle nie wychodzę z domu. Jem o wiele więcej słodyczy niż przedtem. Nic praktycznie nie robię, tylko oglądam filmy i czekam na rozmowę z Justinem. Stanęłam na przeciwko szafy, zobaczyłam, że jestem nie umalowana, a tego ostatnio bardzo nie lubię. Wzięłam tusz do rzęs i umalowałam je. Wzięłam również eyeliner i zrobiłam sobie delikatne kreski, które może miałam 3 razy w życiu. Schowałam kosmetyki, poszłam do łazienki, stanęłam na wagę, wskazywała 56. 
- Przytyłam. - powiedziałam sama do siebie.
Ponownie podeszłam do szafy, delikatnie uniosłam bluzkę do góry i zobaczyłam brzuch. Nadal był chudy. Tyle szczęścia. Położyłam się na łóżku. Dostałam wiadomość, byłam pewna, że była od Justina. Wzięłam telefon do ręki, była od Alka " Cześć. Dziś o 19 jest impreza w klubie, wpadniesz? " 
- Od dwóch tygodni siedzę w domu, może bym w końcu wyszła. - pomyślałam.
" Hej. Wpadnę, albo przyjdź po mnie. Bądź o 18:30 ". Odpisał tylko "ok". Wstałam z łóżka, otworzyłam szafę.
- W co ja się ubiorę? - kolejny raz gadałam sama z sobą. 
- Muszę iść na zakupy. 
Wzięłam pieniądze, schowałam je w portfel, a portfel w torebkę. Zeszłam na dół.
- Mamo, idę na zakupy. - mama szykowała się powoli do pracy.
- To się chociaż przebierz, ta tunika jest straszna. - skrzywiła się.
- Tak? No dobra. 
Wróciłam się na górę, nałożyłam bluzkę, która odkrywała pępek. Rozpuściłam też włosy. Ponownie zeszłam na dół. 
- Lepiej? - pokazałam się mamie.
- Nie poznaję cię, bardziej seksownie się ubierasz, malujesz. No, no. - mama widocznie była zadziwiona. 
- Nie przesadzaj. Wychodzę, pa.
W korytarzu nałożyłam baleriny i wyszłam. Udałam się do centrum handlowego. Chodziłam po sklepach, szukając czegoś nowego. W jednym sklepów zobaczyłam sukienkę. Była czarna, dość krótka i wyciśnięta. Po przymierzeniu stwierdziłam, że bardzo mi się podoba. Kupiłam ją. Teraz udałam się do sklepów obuwniczych. Nosiłam rozmiar 36, więc zawsze jest mi ciężko znaleźć jakiekolwiek buty. Znalazłam czarne szpilki, na platformie z odkrytym palcem. Mają "siateczkę" za kostkę, idealnie pasują do sukienki. Kupiłam je bez wahania. Wróciłam do domu. Mamy nie było już w domu, tato jak codziennie siedzi od rana do wieczora w pracy, Kacper siedzi i gra w jakieś zwalone gry. Udałam się do pokoju, zakupy rzuciłam na łóżko. Usłyszałam dzwoniący telefon w torebce, wyciągnęłam go, dzwoniła Karola.
- Słucham? - powiedziałam odbierając.
- Cześć kochana, jak tam? 
- Wszystko dobrze. A u ciebie? - między czasie obcinałam metkę z nowej sukienki.
- Jadę właśnie do Włoszech na wakacje. 
- Sama? 
- Nie z rodzicami. 
- To zazdroszczę. Muszę już kończyć. Baw się dobrze. Pa. 
- Dzięki. Pa. - rozłączyłam się, nie chciałam jej mówić o imprezie z Alkiem, jeszcze wygadałaby się Justinowi. 
Spojrzałam na zegarek, była 14:20. Poszłam do łazienki, zmyłam makijaż i weszłam po prysznic. Umyłam się, wytarłam, a następnie wysuszyłam i ułożyłam włosy. Ubrałam się w luźne ubrania. Wróciłam do pokoju, uprasowałam sukienkę i rozłożyłam na łóżku. Wyciągnęłam z pudełka buty i postawiłam obok łóżka. Wzięłam się za robienie makijażu. Nałożyłam podkład i na to puder. Powieki umalowałam delikatnie czarnym cieniem. Na rogi oczu dodałam trochę złotego. Namalowałam sobie również kreski. Znalazłam również doklejane rzęsy i je przykleiłam. Zapomniałam o paznokciach, więc szybko je umalowałam, u stóp i u rąk na czerwono. Poczekałam, aż wyschnął. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 16:55. Miałam jeszcze sporo czasu, więc posiedziałam, aby nie rozwalić paznokci. Posiedziałam nawet długo, spojrzałam na telefon, aby sprawdzić godzinę, była już 17:30. Wstałam z łóżka, wzięłam prostownicę i wyprostowałam włosy. Następnie upięłam moją ledwo widoczną grzywkę do góry. Całe włosy spryskałam lakierem. Nałożyłam stanik pasujący do koloru sukienki, nałożyłam sukienkę i buty. Wzięłam moje ulubione perfumy i wypryskałam się nimi. Na koniec pomalowałam usta ognistą czerwienią. Wzięłam małą czarną torebkę, spakowałam do niej perfumy, telefon, szminkę i gumę. Kilka razy przeszłam się do pokoju, sprawdzając, czy dam radę w nich chodzić. Były bardzo wygodne. Zrobiłam sobie zdjęcie w lustrze i wstawiłam na tt oraz fb podpisując " zmieniona ja ". Poszłam do brata do pokoju. Zapukałam.
- Proszę. - weszłam.
- Kacper, wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. 
- Siostra, to ty? - aż wstał.
- Tak, aż tak źle? - spojrzałam na siebie w lustrze. 
- Wyglądasz seksownie, jak nie ty. - spoglądał na mnie.
- Trzeba coś zmieniać. Dobra, jak by mama potem pytała, to jestem na imprezie. 
- No dobrze, tylko uważaj na siebie z tym wyglądem. - zaśmiał się.
- Nie martw się. Pa. - wyszłam z pokoju. 
Spojrzałam na zegar, wiszący w przed pokoju, wskazywał 18:25. Zeszłam na dół. Znalazłam zapasowe klucze do domu i schowałam do torebki. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam z myślą, że jest to Alek. Był to kumpel mojego brata.
- Majka? - wytrzeszczył oczy.
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się.
- Kacper jest na górze, idź. - popchałam go. 
- Dzięki i ślicznie wyglądasz. - krzyknął wchodząc już po schodach prowadzących na górę. 
Wyszłam pod dom czekając na Alka. Poczekałam chwilkę i już szedł. Poczekałam, aż podejdzie. Miał na sobie białą koszulkę, na to marynarkę, czarne jeansy z obniżonym krokiem, a na nogach szare adidasy. Miał mięśnie, prawie takie jak Justin.
- Cześć piękna. - pocałował mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się.
- Nie poznałem cię, ślicznie wyglądasz. - spojrzał na mnie od góry do dołu.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- To co idziemy? - spojrzał na mnie. 
- Jasne, chodźmy. 
Ruszyliśmy w stronę klubu. 
- Mam nadzieje, że klub jest niedaleko. - spojrzałam na niego.
- Z 10, 15 minutek piechotą. 
- To dobrze, bo buty jeszcze nie testowane. - zaśmiałam się.
- Jak coś, to mogę cię ponieść. - wyszczerzył zęby.
- Myślę, że nie będzie potrzeby. - uśmiechnęłam się. 
- Nie mogę się na ciebie napatrzeć. - faktycznie, ciągle mi się przygląda. 
- Przesadzasz. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Uwielbiam też twój uśmiech i śmiech. - ponownie spojrzał na mnie.
- Zarumienię się zaraz, cicho już. - zaczęłam się śmiać.
Szliśmy powoli, ale doszliśmy na miejsce.
- To tu. - stanęliśmy przy wejściu.
Alek przywitał się z ochroniarzami. Weszliśmy do środka, poprowadził mnie do stolika, gdzie byli jego znajomi.
- Cześć. - przywitał się z nimi. 
Wszyscy się na mnie patrzyli, podobało mi się to.
- To jest Majka. - przedstawił mnie, a ja każdemu z osobna podałam rękę, przy okazji poznałam ich imiona. Było ich z 6 osób.
- Siadaj. - zachęciła mnie jedna dziewczyna. 
Usiadłam obok niej, a koło mnie Alek. 
- Maju, czego się napijesz? - zapytał mnie jeden chłopak.
- Zależy co mi polecisz. - spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Whisky, co ty na to? - spojrzał na mnie unosząc brew.
- Jasne, czemu nie. 
Poszedł do baru, wszyscy siedzieli o "suchym pysku". Przyszedł ze szklankami, butelką whisky i wódki. Dziewczynom nalał whisky, a chłopakom wódki. Po pół godzinie byłam już "dziabnięta", nie mogłam za dużo wypić. Zaczęli grać fajne kawałki. 
- Idziemy potańczyć? - zaproponował mi Alek.
- Jasne. - wzięłam go za rękę i poszliśmy na parkiet. 
Zaraz dołączyła się reszta. Alek bardzo fajnie tańczył, podobało mi się. Tańczyliśmy długo, więc poszliśmy do stolika, który był pusty. Usiedliśmy.
- Może nalać ci wódki? - zapytał, chwytając za butelkę.
- Jasne. - polał mi i sobie wódki. 

- To zdrowie. - uniosłam w górę kieliszek.
- Zdrowie. - uniósł kieliszek i przybił swoim do mojego. 
Wypiłam całego. Popiłam colą. 
- Ooo, całego wypiłaś. - zaśmiał się. 
- Nigdy nie pijam alkoholu w takich ilościach. - wstałam.
- Nie widać. - wzięłam go za rękę i wróciliśmy na parkiet.
- Lubisz tańczyć widzę. - powiedział mi na ucho.
- Uwielbiam, kiedyś tańczyłam w balecie. - śmiałam się.
Alek objął mnie w pasie i nie puszczał. Bawiliśmy się jak przyjaciele, albo nawet jak para. Po tym kieliszku wzięło mnie, ale stałam jeszcze na nogach. Alek złapał mnie za tyłek. 
- Masz taki jędrny tyłek. - wyszeptał. 
- Ćwiczony, ale ostatnio nie mam na to czasu. - zaśmiałam się. 
- Ale i tak jest doskonały. 
Wszyscy wróciliśmy do stolika. Polałam wszystkim wódkę. 
- To zdrowie kochani. - uniosłam kieliszek do góry i wypiłam popijając colą. 
Posiedzieliśmy chwilę, wypiłam przez ten czas 5 kieliszków. Byłam totalnie pijana. 
- Chodź na parkiet słodziaku. - pociągnęłam za sobą Alka. 
Nie mogłam za bardzo ustać na nogach, jeszcze w tych szpilkach, więc kolega mnie trzymał. Uwiesiłam mu się na szyi. Alek również był pijany, ale nie tak jak ja. 
- Kochanie, ledwo trzymasz się na nogach, może pójdziemy do domu? - zapytał.
- Jasne, ale pod warunkiem, że do ciebie. - zaproponowałam. 
- Jak chcesz. - wziął mnie na ręce, po drodze wziął moją torebkę ze stolika. 
- Mieszkasz sam? W akademiku, czy gdzie? - byłam ciekawa.
- Mieszkam sam, ojciec kupił mi dom wolno stojący, nie daleko właśnie tego klubu. 
- Oo, dobrze. - zobaczyłam, że zdarła mi się sukienka. Zakryłam to miejsce ręką. 
- Nie zakrywaj. - zaśmiał się Alek. 
- Dziwką nie jestem. - spojrzałam na niego, po czym zaczęłam się śmiać. 
Szliśmy powoli, to przez to, że byłam niesiona. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Alek postawił mnie przed drzwiami, wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. 
- Zapraszam panią. - zachęcił mnie ręką. 
- Jak pan karze. - z uśmiechem weszłam do środka.
- Chodź na górę, prześpisz się. - wskazał mi schody. 
- Ty też chodź. - pociągnęłam go za koszulkę, ledwo co wyszłam po schodach.
- To gdzie sypialnia? - rozejrzałam się, miał naprawdę duży dom.
- Drugie drzwi po lewej. - poszłam, otworzyłam drzwi, wepchałam go do środka i weszłam sama.
- Jakie wielkie łóżko. - zrzuciłam buty i wbiegłam na łóżko. 
- Chodź. - poklepałam miejsce obok siebie.
Alek zrzucił buty i położył się obok mnie. Patrzyliśmy się na siebie. Oddychałam głośno, jak nigdy dotąd. W pewnym momencie Alek zaczął mnie namiętnie całować. Odepchnęłam go od siebie. Spojrzał na mnie, po czym ja zaczęłam go całować. Położyłam się na nim, ściągając z niego koszulkę. Nie przestawałam go całować, pewnie nawet nie wiedziałam co robię, byłam za bardzo napita. On rozpiął mi sukienkę, po czym rzucił ją w kąt. Dobrałam się do jego spodni. Rozpięłam guzik i rozsunęłam zamek. Z pomocą Alka ściągnęłam je. Nie przestawaliśmy się całować. Nie zdawałam sobie, jakie potem będą tego konsekwencję, brnęłam w to dalej. Rozpiął mi stanik i zdjął majtki. Zsunęłam z niego bokserki i zaczęłam całować go coraz niżej. Dotarłam do jego intymnego miejsca. Pewnie się domyślacie, co mu zrobiłam. Następnie znalazłam się na dole, wtedy wszedł we mnie. Robił to coraz szybciej, jęczałam. Nie wiem, dlaczego wtedy nie powiedziałam "nie". Usiadł na łóżku, nadziałam się na niego. Przebierałam biodrami. Alek pożerał mnie wzrokiem. Zrobił mi nawet malinkę na dole, na plecach. Stosowaliśmy różne pozycję. Po skończonym stosunku wślizgnęłam się po kołdrę razem z Alkiem i zasnęliśmy w objęciach. 

____

czytasz - komentujesz.
20 komentarzy - następny rozdział. 

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdzaił XIV

- Może już pójdę. - powiedział, wychodząc już z pokoju.
- Zostań na noc, proszę.
- Mogę? - zapytał, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Chodź wariacie. - poklepałam miejsce obok siebie.
____________________

Położyliśmy się obok siebie, wtuleni. Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 20:30.
- Idę wziąć prysznic, nie uciekaj nigdzie. - pogroziłam mu palcem.
- Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnął się cwaniacko.
Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć. Gdy skończyłam, wyszłam spod prysznica i się wytarłam. Ubrałam się w piżamę i wysuszyłam włosy. Kiedy wyszłam z łazienki, Justin już spał. Nie chciałam go budzić, więc położyłam się obok niego. Wzięłam telefon do ręki, napisałam do Karoliny co się dziś wydarzyło. Napisała tylko, żebym nie straciła Justina. Chciałam jej odpisać, ale przypadkowo wypadł mi telefon z ręki wprost na podłogę. Obudziłam tym Justina.
- Co się stało? - zerwał się przestraszony.
- Telefon mi upadł na podłogę. - zbierałam części.
- Jaka z ciebie niezdara. - zaczął się śmiać.
- Cicho. - uderzyłam go w ramię.
- No co, taka prawda. - wstał z łóżka.
- Mogę skorzystać z twojej łazienki? - spytał.
- Po co się głupio pytasz? - uniosłam brew do góry.
- Tak z kultury. - uśmiechnął się.
- Idź, idź. - machnęłam ręką i zaczęłam składać telefon.
Poskładałam telefon, położyłam się, przykryłam się kołdrą i weszłam na tt. Odpisałam kilku osobom i dodałam post " wszystko jest już dobrze. kocham go ". Z łazienki wyszedł Justin w samych bokserkach.
- Mrr. - spojrzałam na niego.
- No chyba nikt nie jest tak seksowny jak ty. - położył się obok mnie.
- Mówisz? - zwróciłam głowę w jego stronę.
- Jak najbardziej. - pocałował mnie.
- Będę tęsknić. - przejechałam palcem po jego klacie.
- Myślisz, że ja nie. - spojrzał w moje oczy.
- Chodźmy spać, jutro trzeba rano wstać. - pocałowałam go, odwróciłam się i zgasiłam lampkę.
- Dobranoc kochanie.
- Dobranoc.
Obudził nas rano budzik, który zadzwonił równo o 7:00.
- Mamo, jeszcze 5 minut. - nakrył głowę kołdrą.
- Oo, już jestem mamą. - wstałam z łóżka.
- Wstawaj ! - zdarłam z niego kołdrę.
- Przepraszam kochanie. - wyszczerzył zęby i wstał z łóżka.
- O 9 ma być po ciebie Scooter, więc ruchy. Spakowany jesteś? - między czasie ścieliłam łóżko.
- Ty już możesz zostać moją żoną. - ubierał się.
- No może kiedyś. To co jesteś spakowany? - wyciągałam ubrania z szafy.
- Tak, ciągle jestem na walizkach.
- Aha. Dobra, czekaj tu. - wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, następnie wytarłam ciało, nałożyłam bieliznę, sukienkę i zaczęłam się malować. Gdy się umalowałam, wyprostowałam włosy i wyszłam z łazienki. Justin siedział na łóżku i coś pisał na telefonie.
- Chodź na dół, na śniadanie. - wyciągnęłam do niego rękę.
- Już idę. - wstał i zeszliśmy na dół.
Wszyscy jeszcze spali, więc kuchnia tylko do mojej dyspozycji.
- Na co masz ochotę? - spytałam.
- Co mi zrobisz, to ja zjem. - uśmiechnął się siadając do stołu.
- Jajecznica? - spytałam biorąc patelnię.
- Jasne.
Wyjęłam jajka z lodówki, wbiłam na patelnie kilka jajek, wkroiłam szczypiorek i usmażyłam. Rozłożyłam na talerze i postawiłam na stół. Wyciągnęłam z szafki sztućce, które podałam Justinowi.
- Smacznego. - usiadłam.
- Wzajemnie.
Zaczęliśmy jeść. Po spożyciu odstawiłam naczynia do zmywarki.
- Idziemy do ciebie? - spojrzałam w jego stronę.
- Tak.
Nałożyłam buty i wyszliśmy z domu. Ode mnie do Justina było nie daleko, ale i tak musieliśmy pojechać samochodem, bo Justin nie chciał go u mnie zostawić. Kiedy byliśmy już na miejscu, Pattie czekała na zewnątrz.
- Dzień dobry. - przywitałam się wychodząc z samochodu.
- Cześć, cześć. - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Cześć mamo. - Justin ucałował ją w policzek.
- No cześć synku.
- Dzwonił do ciebie Scooter? - spytał Juss mamy.
- Tak, zmiana planów, masz pojechać na lotnisko, tam cię odbierze.
- Kurwa. - powiedział cicho.
- Justin, ostrzegam cię. - powiedziała srogo Pat.
- Przepraszam. Idę po walizki.
Poszedł do domu. Ja zostałam z jego mamą.
- Już wszystko dobrze między wami? - usiadłyśmy na krzesłach obok domu.
- Na szczęście już tak. Wyjaśniliśmy już sobie wszystko.
- To dobrze, cieszę się.
Z domu wyszedł Justin z walizkami, które pakował do samochodu.
- Będę uciekał. - spojrzał na mnie.
Wstałam z krzesła i mocno się do niego przytuliłam.
- Będę tęsknić. - wyszeptałam.
- Ja też kochanie. - spojrzał mi w oczy.
Pocałowaliśmy się na koniec. Pożegnał się z Pattie.
- Pisz, dzwoń. - krzyknęłam.
- Pa. - odpowiedział i wsiadł do auta.
- Minie szybko, zobaczysz. - pocieszała mnie Pat.
- Mam nadzieje.
- Chodź do domu, napijemy się czegoś.
Poszłyśmy do domu, był to upalny dzień, więc kobieta nalała nam lemoniady. Siadłyśmy na tarasie i piłyśmy. Rozmawiałyśmy bardzo długo, opowiedziałam jej trochę o moim życiu, o rodzinie. Była już godzina 11:30.
- Będę szła, bardzo mi było porozmawiać. - wstałam z krzesła.
-  Za dwa dni lecę do Kanady, jeśli byś chciała, możesz polecieć ze mną. - zaproponowała.
- Proszę się nie gniewać, ale chyba zostanę tu. - uśmiechnęłam się.
- No dobrze, dobrze. - wyszłyśmy przed dom.
- To do widzenia.
- Cześć. - pomachała mi.
Szłam powoli, weszłam na tt i napisałam post " chwila rozłąki, to nic ". Doszłam do domu, przywitałam się z rodzicami i jak zawsze udałam się do mojego królestwa. Dostałam SMS-a od Karoliny, że są wyniki matur na internecie. Zdziwiłam się, że tak szybko, ale przypomniałam sobie, że dziś zakończenie roku i muszę iść po wyniki. Wzięłam szybko laptopa i zalogowałam się na stronę, aby sprawdzić wyniki. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Mamo ! - zleciałam na dół.
- Tak? - mama stała i gotowała obiad.
- Zdałam ze wszystkiego ! - zaczęłam krzyczeć.
- To super ! Jestem taka dumna. - przytuliła mnie.
- Kurde, muszę wybrać jakiś kierunek studiów. - podrapałam się po głowie.
- Znajdziesz coś dla siebie. - uśmiechnęła się i wróciła do robienia obiadu.
Wróciłam na górę, nie wiedziałam, czy zadzwonić do Justina, może będę mu przeszkadzać, więc napisałam mu SMS-a. Napisałam też do Karoliny, ona też zdała. Teraz wybór kierunku na studia, kompletnie nie wiem na jaki. Zeszłam na dół.
- Mamo, idę po wyniki do szkoły. - powiedziałam wychodząc z domu.
Szłam powoli, nigdzie mi się nie spieszyło. Zaczął dzwonić mi telefon, to Justin. Odebrałam.
- Cześć słonko. - usłyszałam w słuchawce.
- Cześć skarbie. - odpowiedziałam.
- Gratulacje. Cieszę się.
- Dziękuję. Gdzie już jesteś? - spytałam.
- Już lecę. Tęsknie.
- Ja też. - uśmiechałam się sama do siebie.
- Scooter i Fredo też przesyłają gratulację.
- Pozdrów ich.
- Dobrze, muszę kończyć. Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też, pa. - rozłączyłam się.
Doszłam już do szkoły. Stałam po gabinetem dyrektora i czekałam, aż ktoś wyjdzie z niego. Poczekałam chwilę, wyszła moja "koleżanka" z klasy.
- Ooo, hej Maju. Co tam u ciebie?
- Cześć Marta. Wszystko dobrze, a u ciebie?
- No też. Zostanę mamą. - między czasie obczajała mnie od góry do dołu.
- To gratuluję. - uśmiechnęłam się sztucznie, nie lubiłam jej.
- Dzięki. A ty jak tam z Bieberem? Nic ten tego?
- Układa nam się bardzo dobrze, najpierw chciałabym pójść na studia, potem będziemy myśleć o naszej przyszłości.
- Dobra uciekam, pa.
- Cześć.
Weszłam do dyrektora, odebrałam w teczce wyniki i wyszłam. Poszłam wprost do domu. Gdy wróciłam, obiad już był na stole.
- Cześć, jestem.
- Siadaj już do stołu.
- Tylko umyję ręce.
Poszłam do łazienki, związałam włosy i umyłam ręce. Wróciłam do kuchni, siadłam, poczekałam na wszystkich i zaczęłam jeść.
- Mamo, powiedziałaś tacie? - spojrzałam na mamę.
- Nie.
- Córeczko, tylko nie mów, że zostanę dziadkiem.
- Tato, do tego to jeszcze daleka droga. Zdałam maturę. - uśmiechnęłam się.
- To fajnie. Gratulację.
- Nawet nie myśl o tym dziadku. - pogroziłam tacie palcem.
- Nawet nie mam zamiaru.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się.
Zjedliśmy obiad. Umówiłam się z Karoliną na lody. Wyszłam z domu i czekałam na nią pod domem. Ukazała się w oddali.
- Szybciej, szybciej ! - poganiałam ją.
- Idę, idę. - stanęła przede mną.
- No witam.- ucałowałam ja w policzek.
- No hej, hej. - uśmiechnęła się.
- Chodź, idziemy. - ruszyłyśmy w stronę lodziarni.
- Co tam, odebrałaś papiery?
- Tak, ale nie zgadniesz kogo spotkałam.
- No dawaj.
- Martę.
- I co?
- Pochwaliła mi się, że jest w ciąży.
- Pierdzielisz? - wytrzeszczyła oczy.
- Nie. - zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Wiedziałam, że wkrótce to nastąpi, z każdym to wiesz.. - szturchnęła mnie w ramię.
- Dokładnie, ale jaka dumna z tego. - zaśmiałam się.
- Żal mi jej.
- Spytała się, jak tam z Bieberem, czy ten tego. Wprost jej odpowiedziałam, że pierwsze studia, dopiero potem pomyślimy nad przyszłością. Speszyła się i poszła.
Karolina wybuchła śmiechem, ja również.
- Biedna, biedna.
Doszłyśmy do lodziarni, kupiłam dwa małe lody śmietankowe. Usiadłyśmy na krzesłach i jadłyśmy.
- Justin już pojechał tak? - spytała.
- Tak.
- A kiedy wraca, nie wiesz?
- Niestety nie, gdzieś za miesiąc pewnie.
- Minie szybko. - uśmiechnęła się do mnie.
- Też tak myślę.
- Najważniejsze, że między wami jest dobrze.
- Właśnie. A ty jak tam? - spojrzałam na nią
- Jestem sama.
- Na prawdę? - nie wierzyłam, ona zawsze w związkach była długo.
- Tak, ale nie chcę o tym gadać.
- Dobrze.
Zobaczyłam Kamila przechodzącego obok lodziarni, na szczęście mnie nie zobaczył, poszedł dalej. Tyle mojego szczęścia. Zadzwonił telefon Karoliny, odebrała.
- Kochana, muszę iść do domu. Dziadkowie przyjechali. Spotkamy się jeszcze na dniach. - pocałowała mnie w policzek.
- Dobrze. Pa.
- Pa. - pomachała mi i poszła.
Postanowiłam pójść jeszcze do marketu po zakupy. Przeszłam się kawałek, wstąpiłam do tesco, wzięłam koszyk, kupiłam trochę słodyczy i soczków pomarańczowych, lubię je. Zapłaciłam, zapakowałam w siatki i ruszyłam do domu. Szłam powoli, ale siatka nie wytrzymała ciężaru i się porwała. Zaczęłam zbierać zakupy, wtedy ktoś stanął nade mną, ale kucną i mi pomógł.
- Pomogę cię. - uniosłam głowę, zobaczyłam niebieskookiego blondyna, miał około 20-stu lat.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Pomógł mi pozbierać kilka opakowań żelków, upchałam to do torby.
- Jak ci na imię? Ja jestem Alek.
- Majka. - podałam mu dłoń, a on ją ucałował.
- Bardzo mi miło, Maju. - uśmiechnął się.
- Może dasz się zaprosić na ciastko? Widzę, że lubisz słodycze. - zaśmiał się.
- Wiesz, trochę się spieszę. - skłamałam.
- Nie daj się prosić. - jego uśmiech był bardzo przekonujący.
- No dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Tam za rogiem jest pyszna cukiernia. Wyśmienite ciasta.
- Dobrze, chodźmy zatem. - ruszyliśmy w drogę.
- Pochodzisz stąd? - spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami.
- Tak, pochodzę z Łodzi, a ty?
- Pochodzę z Warszawy, ale od 3 lat mieszkam i studiuję w Łodzi. - ciągle mi się przyglądał, a ja odwracałam wzrok.
- A co studiujesz? - patrzyłam się w ziemię, aby nasze wzroki się nie spotkały.
- Medycynę, ale trochę żałuję, nie ciekawi mnie aż tak bardzo.
- Ja również wybieram się na studia, ale niestety jeszcze nie wiem na jakie.
- To już twój wybór, musisz wybrać to co lubisz. - wtedy spojrzałam na niego, a on na mnie, nasze wzroki się spotkały.
- To już tu. - powiedziałam.
Weszliśmy do środka, było bardzo dużo ludzi. Myślałam, że nie ma wolnych stolików, ale jeden był wolny, koło okna. Usiedliśmy.
- To jakie ciacho byś zjadła? - spojrzał na mnie, a ja w tym czasie rozglądałam się po cukierni.
- Sernik z rodzynkami, uwielbiam. - uśmiechnęłam się spoglądając na niego.
Poszedł i zamówił dwa serniki, oczywiście z rodzynkami. Wrócił na miejsce.
- Jesteś bardzo ładną dziewczyną.
- Zaczęła się gadka-szmatka. - pomyślałam.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- A masz chłopaka? - czekałam tylko na to pytanie.
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- Ooo. - jego mina zrzedła.
- A jak wam się układa?
- Ostatnio mieliśmy małe problemy, ale już wszystko jest dobrze. Teraz go nie ma. - pewnie nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- A gdzie jest, jeśli można wiedzieć? - przynieśli nam ciastka.
- Jest w trasie koncertowej. - wzięłam za łyżeczkę i zaczęłam jeść ciastko.
- A twój chłopak to jakiś gwiazdor, tak?
- Widzę, że nie czytasz portali plotkarskich. - uśmiechnęłam się.
- Nie mam na to czasu. - zaczął jeść sernik.
- Tak, mój chłopak to gwiazdor. To Justin. - nie dał mi dokończyć.
- Tylko nie mów, że Bieber. - wytrzeszczył oczy.
- Tak, tak, Bieber. - zaśmiałam się.
- Nie no, nie wierzę. - odłożył łyżeczkę na talerzyk.
- Ale w co ? - uniosłam brwi ku górze.
- Może to trochę głupie, ale jestem fanem Justina. Słyszałem, że jest z dziewczyną z Polski, że mieszka tu gdzieś niedaleko, ale nie sądziłem, że spotkam jego dziewczynę. - po chwili uniósł kącik ust do góry.
- Niesamowite. Nigdy nie spotkałam chłopaka, który lubił by Justina. - uśmiechnęłam się i w dalszym ciągu zaczęłam jeść ciastko.
- A widzisz, są wyjątki. - uśmiechnął się.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy.
- Muszę dać Ci swój numer, jak Justin przyjedzie, dasz mi znać. Muszę go poznać. - spojrzał na mnie.
- Jasne. - podał mi swój numer.
- A daj mi jeszcze swój, żebym wiedział kto dzwonił. - podałam mu swój numer.
- Proszę. - konsumowałam ciastko.
- Dzięki. - ponownie wziął łyżeczkę i jadł.
Zjedliśmy w ciszy.
- Muszę już iść. - spojrzałam na zegarek na telefonie.
- Odprowadzę cię, jeśli nie masz nic przeciwko. - wstałam z krzesła, on również się podniósł.
- Jasne. - wyciągnęłam z małego portfelika pieniądze.
- O nie, ja cię tu zaprosiłem, ja stawiam. - wyciągnął z kieszeni pieniądze, położył na stole i wyszliśmy.
- To w którą stronę? - zapytał.
- W tą. - wskazałam palcem w prawą stronę.
- To chodźmy. - ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Kurde, no. - usłyszałam.
- Co? - spojrzałam na niego mrużąc oczy pod słońce.
- Ten Justin to zawsze miał szczęście do dziewczyn. Zawsze takie ładne. - patrzył się przed siebie.
- Masz rację, Selena jest ładna. - uśmiechnęłam się.
- Ty również jesteś bardzo ładna. - zarumieniłam się, ponieważ dziwnie się czułam, gdy ktoś mówił mi komplementy.
- Dziękuję, ale przesadzasz. - patrzyłam się pod nogi.
- Mógłbym się z tobą kłócić, ale wiem, że i tak dopniesz swego. - wyszczerzył swoje zęby.
- No i masz rację.
Szliśmy w ciszy, dopiero gdy doszliśmy do domu, odezwałam się.
- To już tu. - stanęliśmy na przeciwko siebie.
- Miło było cię poznać, dziewczynę Justina Biebera. - spojrzał na mnie, po czym pocałował mnie w policzek.
- To do następnego razu. - uniósł rękę i poszedł w swoją stronę.
- Pa. - krzyknęłam.
- Pa, pa. - odpowiedział i poszedł.
Weszłam do domu, przy oknie stał Kacper z mamą.
- Siostra, co ty odstawiasz? - od razu zostałam napadnięta.
- No co, kolega. - oburzyłam się.
- Tak się mówi. - dodała mama z chytrym uśmieszkiem.
- Mamo, jestem z Justinem i go kocham więc nie mówcie mi takich bzdur.
Poszłam na górę, wypakowałam zakupy na łóżko i przebrałam się w luźne ciuchy. Włączyłam wiatrak, usiadam na łóżko, wzięłam laptopa, poszukałam jakieś komedii do oglądania. Postanowiłam obejrzeć "Dziewczyna mojego kumpla". Otworzyłam paczkę żelków i zaczęłam jeść. Kiedy film się skończył, było już późno. Zamknęłam laptopa, posprzątałam puste opakowania po sokach i żelkach i wyłączyłam wiatrak.
- Chodź na kolację. - krzyknęła z dołu mama.
- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam.
Wzięła potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie je wysuszyłam. Wyszłam z łazienki, położyłam się na łóżku, wtedy zobaczyłam, że Justin napisał mi SMS-a "wejdź na skype". Wzięłam laptopa, szybko weszłam na skype. Zobaczyłam Justina, który ma rozcięte usta.
- Kochanie, a tobie co się stało?
- Potknąłem się o nogi Fredo i zaliczyłem glebę.
- Boże.
Gadaliśmy, opowiedziałam mu o Alku, oczywiście był zazdrosny, pytał, czy mnie podrywał. Powiedziałam mu prawdę. Ale oczywiście jak to Justin, ciągle był zazdrosny.
- Kochanie, muszę już kończyć.
- Dobrze, uważaj na siebie. Kocham cię. - posłałam mu buziaka.
- Ja ciebie też. Uważaj na tego chłopaka. Pa. - odesłał mi buziaka.
- Pa. - odpowiedziałam.
Rozłączył się. Spojrzałam na zegarek, wskazywał już 22:40. Jeszcze szybko weszłam na tt, dodając post "kolejny raz przeżywamy to samo" dodając do postu zdjęcie z Justinem. Zamknęłam laptopa, odłożyłam go na szafkę, zgasiłam lampkę i przekryłam się kocem. Zza okna usłyszałam grzmoty. Bardzo bałam się burzy. Zaczęło błyskać, grzmieć. Brakowało mi Justina, który by mnie przytulił.
________
15 komentarzy - następny rozdział.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział XIII

 Wróciłam na górę, położyłam się na łóżko, wzięłam laptopa, weszłam na tt i napisałam ' najgorszy dzień w życiu ' . Odłożyłam laptopa, wzięłam słuchawki, podłączyłam do telefonu i zaczęłam słuchać smutnych piosenek. Tak, dołowałam się bardziej. Z playlisty leciało wszystko po kolei, usłyszałam piosenkę Justina 'Fall'. Zdołowała mnie totalnie, nie wiem dlaczego, ale czułam że go straciłam.. W trakcie piosenek zasnęłam.
__________

Obudziłam się sama z siebie, spojrzałam na zegarek, była godzina 10. Wstałam, poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy i zakleiłam ranę. Zeszłam na dół, siedział tam Kacper.
- Gdzie rodzice ? - spytałam.
- W pracy. 
- To dziś nie niedziela ? - zdziwiłam się.
- Dziś poniedziałek.
- Co ?! Czemu nie jesteśmy w szkole ? - wytrzeszczyłam oczy.
- Nasza szkoła ma wolne, zapomniałaś ? Po za tym, Ty masz już wolne.. 
- No tak.. - stuknęłam się w głowę.
- Chcesz coś zjeść ? - spytał.
- Nie, napije się tylko soku. - wzięłam szklankę soku i wróciłam do swojego królestwa.
Postawiłam szklankę na szafce koło łóżka, usiadłam na łóżku, wzięłam laptopa, zalogowałam się na tt. Justin nic nie pisał. Weszłam na różne portale plotkarskie, na szczęście nie było nic ani o mnie, ani o Justinie. Zamknęłam laptopa, wzięłam telefon do ręki i napisałam do Karoliny, aby do mnie wpadła. Za 10 minut była już u mnie w pokoju.
- Co się stało ? - spytała.
- Pokłóciłam się z Justinem,
- Ale kochana to nie pierwszy raz. - uśmiechnęła się.
- Ale teraz to tak poważnie, nie odzywa się, a ja czuję, że go tracę.
- A co poszło ? - popatrzyła.
- O Kamila. Wtedy jak wyszłaś, poszliśmy na lody, Kamil szedł za nami, krok w krok. Justin do zauważył, chciał mu przywalić, powstrzymałam go, potem opowiedziałam mu jak to było na imprezie i odszedł. Siadłam na ławce w parku, Kamil przeszedł koło mnie i powiedział 'mówiłem, że Cię zrani'. - spojrzałam na nią, jej mina mówiła 'co ty mówisz, kpisz ze mnie'
- Serio ? - nie wierzyła.
- Niestety tak.
- To dzwoń do niego dziewczyno, ratuj związek ! 
- Po co mam dzwonić, jakby chciał to sam by zadzwonił. Jakby mu zależało.. 
- Słuchaj, ja w tej sprawie Ci nie pomogę. To jest sprawa między wami. 
- Masz rację.. - spojrzałam na nią.
- Dobra kochana, trzymaj się. - pocałowała mnie w policzek i wyszła. 
Wzięłam telefon do ręki, zadzwonić czy nie? Jakby mu zależało, to by się odezwał. Postanowiłam zadzwonić do Pattie. Wybrałam do niej numer, chciałam spanikować i się rozłączyć, ale musiałam się dowiedzieć co z Justinem. 
- Słucham ?
- Tu Majka. Dzień dobry. 
- Majka ! Co się stało, że do mnie dzwonisz ?
- Wie pani.. - przerwała mi.
- Nie pani. 
- Przepraszam, zapomniałam. To, chciałam spytać czy wiesz, gdzie jest Justin? 
- A coś się stało? Pokłóciliście się? 
- No tak, tak wyjątkowo ostro.. 
- Nie było go w domu od wczoraj. Wiem, że pojutrze jedzie na dalszą trasę.
- Dziękuję za informację. - chciałam się rozłączyć.
- Czekaj. - przerwała mi
- Tak ?
- On Cię kocha, ciągle nawija o Tobie. Nie stracisz go. 
- Dziękuję. - i wtedy kobieta się rozłączyła.
Zadawałam sobie pytanie - gdzie jest Justin ? To moja wina, tylko moja. Weszłam na internet, trochę poserfowałam, chciałam zapomnieć.. Usłyszałam, że dzwoni mój telefon, była to Pattie. Odebrałam.
- Tak ?
- Właśnie zadzwonił do mnie Justin, jest już w trasie. Spytałam o Ciebie, powiedział, że nie ma czasu i szybko się rozłączył. Dzwoniłam, ale bez skutku.
- Dziękuję za jakie kol wiek informacje. 
- Nie ma za co. Nie zawracam Ci już głowy, do widzenia.
- Do widzenia. - kobieta się rozłączyła. 
Czuję, że romans, związek z Justinem właśnie się zakończył.. Położyłam się na łóżku, aby się uspokoić, nie miałam siły już płakać. Wzięłam tabletkę nasenną i położyłam się ponownie na łóżku. Zanim zasnęłam minęło około 15 minut. Zasnęłam.
Obudził mnie krzyk dochodzący z dołu. Zbiegłam szybko na dół, widziałam że Kacper trzyma się za nos, z którego kapie krew. A w drzwiach stał.. Kamil. 
- Co się stało ? - zbiegłam szybko po schodach, aby pomóc bratu.
- Nic, idź na górę ! - krzyknął Kacper
- I mam Cię zostawić ? Co Ty tu robisz w ogóle ? 
- Nie chciał mnie wpuścić do Ciebie, więc dostał po mordzie. 
- Co Ty chcesz ode mnie ? - spytałam, jeszcze dość spokojnie
- Mówiłem, że ten laluś Cię zostawi. Miałem racje. 
- A co Cię to wszystko obchodzi ? Wtrącasz się w moje życie, jakbym była Twoją siostrą, czy Bóg wie czym ! Wyjdź i zostaw mnie w spokoju ! - wskazałam mu drzwi, ale widziałam że strasznie się zezłościł.
- Widzę skarbię, że jesteś spragniona.. Zaspokoić Cię ? - wtedy osłupiałam.
- Co Ty wygadujesz? 
- No co ? - szedł w moją stronę z chytrym uśmieszkiem, a ja szłam tyłem w stronę schodów. 
- Wyjdź stąd, proszę Cię. - szczerze to bałam się.
- Nigdzie się nie wybieram. 
Wtedy dosłownie rzucił się na mnie, przygniótł mnie do ściany swoim ciężarem.
- Braciszek zobaczy, jak jego siostra traci dziewictwo. 
- Zostaw mnie ! - biłam go, ale nic.
- Nic z tego. 
Kacper stał lekko osłupiały, ale po chwili zaczął bić się z Kamilem, niestety porównując ich siłę, Kamil mógłby go zgnieść. 
- Majka, uciekaj ! - usłyszałam od brata, ale wiedziałam, że strasznie ucierpi.

- Mała nigdzie nie uciekaj. 
Wtedy dał Kacprowi w twarz, a on upadł na podłogę, jakby umarł. Stałam jak wryta.
- Kacper ! 
Zaczęłam iść w stronę Kacpra, ale na drodze stał on - Kamil. Ponownie przygniótł mnie do ściany, zaczął rwać ze mnie koszulkę, a ja nic nie mogłam zrobić. Zostało mi tylko kopać i bić, ale to na darmo. Wtedy niespodziewanie ktoś zaczął nieźle bić Kamila. Tak, to był on, mój wybawca, mój bohater, mój książę - Justin. Można powiedzieć, że on to drobny chłopak, ale jak się zdenerwuje, to nie ma zmiłuj. Kamil oberwał solidnie i uciekł, a raczej został wyrzucony z domu. Kacper się ocknął, pomogłam mu się ogarnąć. 
- Wszystko dobrze ? Nic Ci nie zrobił ? - zobaczyłam Justina, który sapie 
- Oprócz tego, że porwał moją ulubioną koszulkę, to nic. A Ty.. czekaj. - zbliżyłam się do niego i obmyłam mu ranę, którą miał koło brwi. 
- Dzięki. 
- Czekaj, zakleję Ci plastrem. - zakleiłem mu ranę. 
- Idę do łazienki. - oznajmił mój brat.
- Ja też będę spadał. - Justin szedł w stronę drzwi.
- Czekaj. - pociągnęłam go za rękę, ale szybko ją odepchnął. 
- No co ? 
- Możesz mi powiedzieć, co się z nami stało ? 
Zaniemówił, widać było że nie spodziewał się tego pytania.
- Będę spadał, na razie.
Wyszedł, tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień. Nawet nie wiem, po co tu był. Poza tym miał być w trasie.. Postanowiłam pójść do brata, zobaczyć jak się czuje. 
- Kacper ? - krzyknęłam, wchodząc na górę.
- Jestem w pokoju. - usłyszałam.
- Jak się czujesz ? - zapytałam, wchodząc do jego pokoju.
- Poturbowany, ale wszystko okej.
- Może podjedziemy do szpitala ? - zaproponowałam.
- Nie, to tylko poobijana twarz. 
- Jak chcesz, spadam do pokoju, jak coś to przychodź. 
- Okej. - uśmiechnął się, ale widać było, że ten uśmiech go wiele kosztował.
- Dzięki brat.
Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił. Poszłam do pokoju, znów zaczęłam cholernie tęsknić, cholernie cierpieć i płakać. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że tak mocno go kocham. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 16.25. Poszłam wziąć prysznic, aby zmyć z siebie brud Kamila. W łazience przebywałam prawie godzinę. Zapomniałam ubrań z pokoju, więc owinęłam się w ręcznik i poszłam do pokoju. Zobaczyłam Justina, który siedzi na łóżku.
- Co Ty tu robisz ? - nie ukrywałam zdziwienia.

- Musimy pogadać.
- Przecież wiem, chciałam z Tobą porozmawiać wcześniej, ale uciekłeś. 
- Przepraszam. 
- Tylko tyle ? To ma załatwić sprawę ? - między czasie grzebałam w szafie.
- Wiem, że zjebałem. Wiem, przepraszam, ale musiałem to wszystko przemyśleć i zwiałem.
- Twoja mama mówiła, że jesteś w trasie. Czemu skłamałeś ? 
- Chciałem, aby dała mi spokój. Poza tym, jutro ruszam w trasę. 
- Nie myśl sobie, że od tak Ci wybaczę. Cholernie się nacierpiałam przez ten czas. - wygrzebałam z szafy leginsy i koszulkę. 
- Rozumiem Cię, ja też cierpiałem. 
- Dobra, dobra, a teraz przepraszam, idę się ubrać. - poszłam do łazienki, wbiłam się w ubrania, wysuszyłam włosy i upięłam je w koka. Wyszłam do pokoju, byłam pewnie, że go tam nie ma. 

- Kochanie.. - wstał i zaczął mówić. 
- Teraz kochanie ? A wcześniej brak jakich kol wiek oznak życia.
- Strasznie Cię przepraszam, ale moja zazdrość.. A z resztą co mi tam. - machnął ręką i zaczął mnie namiętnie całować. 
- Ej ! - odepchnęłam go od siebie. 
- No co ? - odezwał się z bul wersem. 
- Pocałunek nic tu nie zdziała. 
- To co mam zrobić ? - rozłożył ręce.
- Pomyśl. Wywinąłeś mi okropne świństwo, teraz postaraj się, aby to odkręcić. 
- Kochanie, wiem, że źle zrobiłem, ale nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Każda chwila bez Ciebie, to cholerna pustka w moim życiu. Kurde, no po prosu Cię kocham. 
- O to mi chodziło. - rzuciłam się na niego i mocno go przytuliłam. 
- Tęskniłem za tym. - pocałował mnie w czoło.
- Ja też. 
- Słuchaj, a co Kamil robił tu dziś ? - usiadł na łóżko.
- Wiesz, sama chciałabym wiedzieć. 
- Ale nic Ci nie zrobił ? 
- Prócz tego, że porwał moją ulubioną koszulkę to nie. - uśmiechnęłam się.
- Kacper oberwał, muszę chłopaka nauczyć się bronić.
- To taka chudzinka, nawet ja mogłabym mu dokopać. - zaśmiałam się.
- Stanął w Twojej obronie, nawet mu nie podziękowałem, że obronił taki diament. - pocałował mnie w czoło.
- W sumie... W sumie, to mnie nie obronił, tylko próbował mnie bronić. 
- Ale nagle kto się pojawił ? Taki bandzior, wytatuowany, napakowany, szkoda, że nie łysy.
- Oj kochanie, co Ty bredzisz. 
- Opowiadaj co tam się wydarzyło jak mnie nie było? - wziął mnie za rękę i splótł nasze palce.
- No co, tęsknota, ból, cierpienie, smutek.. 
- No przepraszam kochanie. 
- Nie no okej, wszystko dobrze. - uśmiechnęłam się, ale sztucznie. 
- Poczekaj, pójdę do Kacpra.
- Czekam. 
Justin wyszedł, a ja siedziałam i czekałam na niego. Nagle wpadł z krzykiem. 
- Musimy jechać do szpitala z Kacprem, ciągle krwawi z łuku brwiowego, ma strasznie duże rozcięcie. Trzeba to zszyć. Chodź. 
Wszyscy wyszliśmy z domu, ja wychodząc ostatnia zamknęłam dom na klucz. Gdy dojechaliśmy do szpitala Kacper został zaraz zabrany na oddział. Niestety nas tam nie wpuścili. Wraz z Justinem usiedliśmy na krzesłach w poczekalni i czekaliśmy. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Miałam dosyć tego wszystkiego, a to wszystko przez Kamila. Otarłam łzy, nie chciałam, aby Justin zobaczył. Ciągle czekaliśmy, kiedy z jednej sali wyszedł Kamil. Miałam go dosyć, miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, wykrzyczeć mu, co o nim myślę. Ale tylko popatrzył na nas i odszedł. Chciałam go widzieć już ostatni raz. Oparłam się o ramię Justina, milczącego Justina. 
- Justin, kochanie jesteś tu obecny? - zapytałam.

- Oczywiście, tylko się zamyśliłem.
- A o czym? - uniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
- O naszej przyszłości. 
- Ooo. Planujesz ją? 
- Tak, ktoś musi. 
- Kocham Cię. - pocałowałam go. 
- Ja Ciebie też. - odwzajemnił pocałunek. 
Z sali wyszedł Kacper, cały zaklejony. 
- Oj braciszku, coś Ty narobił. - uśmiechnęłam się. 
- To przez Ciebie. - wyszczerzył zęby. 
- Tak, tak, zwal winę na mnie. - zaśmiałam się.
- Wracamy do domy, chodźcie. 
Wróciliśmy do domu zmęczeni. Czekali na nas rodzice, musieliśmy im wytłumaczyć co się stało. Wraz z Justinem poszliśmy na górę do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżko. 

- To.. To kiedy wyjeżdżasz w trasę? - przerwałam ciszę. 

- Jutro.. Kurde. - przeczesał włosy swoją ręką.
- Co? 
- Spieprzyłem, nie miałem nawet jak z tobą pobyć. - spojrzał na mnie.
- Wiesz.. - zająknęłam się.

- Nie, nic nie mów. 
- Skoro tak chcesz. - wzruszyłam ramionami.
Położyliśmy się na łóżku, oboje przeżyliśmy męczący dzień. 
- Majka ! - po chwili usłyszałam głos mamy z dołu.
- Co znowu? - krzyknęłam.
- Chodź, zejdź. 
- Zaraz wracam. - zwlekłam się z łóżka. 
Poszłam na dół, ale to co zobaczyłam na dole to mnie zszokowało. Kamil z bukietem róż. 
- Nie, nie to jakiś żart. - pokręciłam głową.
- To ja was zostawię, pójdę do sklepu. - oznajmiła mama. 
- Majeczko, przepraszam. - podszedł do mnie. 
- Nie dotykaj mnie ! - krzyknęłam. 
- To wszystko przez to, że się w tobie zakochałem. 
- Nie chcę tego słuchać. Wyjdź ! - wtedy słyszałam kroki schodzące z góry.
- Posłuchaj mnie. - błagał mnie.

- Lepiej wyjdź, zanim Justin tu przyjdzie. 
- Co tu się dzieje? - odwróciłam się, na szczęście był to Kacper. 
- Mało co ci obitej mordy? 
- Właśnie dlatego nie chcę z tobą rozmawiać. - pokazałam mu palcem drzwi. 
- Ten laluś też tu jest? - rozglądnął się w okół.
- Co cię to obchodzi? - zaczęłam machać rękoma. 
- Panie Bieber, właśnie dymam pańską laskę ! - zaczął się drzeć. 
No i wtedy się zaczęło, powtórka. Z góry zszedł Justin. Jego mina, ouh nie da się jej opisać. 
- Już cie tu nie ma. - z góry oznajmił Justin. 
- Ale ciągle tu jestem. 
- Lepiej cwaniaczku idź. - Justin objął mnie ramieniem. 
- To co powtórka? Zobaczymy, czy teraz będziesz miał taką śliczną buźkę. 
- Wyjdź w końcu ! - krzyknęłam, miałam go dosyć. 
- Robię to tylko dla ciebie mała. Pamiętaj co ci powiedziałem. Pa. - puścił mi oczko i wyszedł.
- W końcu ! - tupnęłam nogą o podłogę.
- Co on ci powiedział? - Justin spojrzał na mnie wzrokiem zazdrośnika.
- Że się we mnie zakochał. 
- Zabije sukinsyna. - wyszedł.
- Kacper zrób coś ! 
Sama wybiegałam za Justinem. Chyba tylko ja mogłam go powstrzymać. 
- Justin ! - zaczęłam krzyczeć, aby stanął.
- Zabije go. 
- Zostaw go.

Dogoniłam go, złapałam za rękę.
- Zostaw go, nie warto. Ja do niego nic nie czuję, nienawidzę go, więc go nie zaczepiaj. Przejdzie mu. Patrzyłam na niego błaganym wzrokiem. 

- Proszę. - wszeptałam.
Nic nie powiedział, tylko mnie mocno przytulił.
- Obiecaj, że jak mnie tu nie będzie, nie będziesz się z nim widywać. 
- Nie mam takiego zamiaru, chodźmy. 
Wróciliśmy do domu, było już dość późno. 
- Może już pójdę. - powiedział, wychodząc już z pokoju.
- Zostań na noc, proszę. 
- Mogę? - zapytał, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Chodź wariacie. - poklepałam miejsce obok siebie. 


_________________ 

Przepraszam, za tą bardzo długą przerwę. 
10 komentarzy - następny rozdział.