sobota, 7 marca 2015

Rozdział 19

Wtedy pierwszy raz poczułam.... poczułam, że mogę z nim sobie ułożyć życie, choć... nie mogę, bo kocham Justina. Szalenie go kocham i nie mogę bez niego żyć. Jest mi ciężko. Położyłam swoją głowę na jego barku. Przykryłam się kocem i chciałam zasnąć, lecz nie mogłam, bo za dużo myślałam.
_________

Obudziły mnie głośne rozmowy dochodzące z dołu. Rozejrzałam się po pokoju, uświadomiłam sobie gdzie się znajduje. Odkryłam się spod koca i zeszłam na dół. Alek smażył naleśniki i rozmawiał przez telefon. Usiadłam po ciuchu na krześle, które stało obok stołu. Kiedy skończył rozmawiać zorientował się, że jestem.
- Obudziłem cię? - uśmiechnął się.
- No nie będę kłamać, że nie. - spojrzałam na niego.
- Przepraszam, ale rozmawiałem z twoją mamą, martwiła się.
- Jezu muszę się od nich wyprowadzić. - Alek podał mi kawę, podziękowałam.
- To wprowadź się do mnie. - no i mnie zamurowało.
- Słucham? - wytrzeszczyłam oczy.
- Zamieszkaj ze mną. - patrzył na mnie, czułam jakby mi się oświadczał.
- Wiesz.. - patrzyłam na niego.
- Nie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł. - odgarnęłam włosy z twarzy.
- Przepraszam, nie wiem co mi strzeliło do głowy. - kończył smażyć naleśniki.
- Która jest godzina? - rozejrzałam się, szukając zegarka.
- 6:20. - odpowiedział.
- Musisz mnie odwieść.
- Tak, pamiętam, tylko pierwsze - śniadanie. - postawił przede mną talerz naleśników, oraz dżem i nutelle.
Zaczęliśmy jeść, Alek widocznie był zły. Czego on ode mnie oczekuje? Próbuje mnie na siłę rozkochać. Nie byłam głodna, więc nie wiele zjadłam. Wypiłam kawę i udałam się łazienki. Umyłam się i nałożyłam wczorajszą sukienkę. Kiedy wyszłam, Olek był już gotowy, aby mnie zawieść. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam przed dom. Chłopak podjechał samochodem, wsiadłam i odjechaliśmy. Alek w ogóle się do mnie nie odzywał. Był zły, wściekły. Choć może to nie był to taki zły pomysł z tą przeprowadzką do niego. Może to zapoczątkowało by coś nowego..
- Pomyślę nad tym. - powiedziałam nagle do Alka.
- Nad czym?
- Nad przeprowadzką. - patrzyłam na niego, widocznie się uśmiechnął.
- Cieszę się, ale wiesz nic na siłę.
- Zastanowię się, obiecuję. - uśmiechnęłam się, byliśmy już na miejscu.
- Dziękuję, do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek.
- Pa. - odpowiedział, wysiadłam i udałam się do domu.
Weszłam do domu, pustka, cisza. Wszyscy śpią. Udałam się do mojego królestwa. Wzięłam lekkie ciuszki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam ciało i posmarowałam się balsamem. Ułożyłam włosy i je wysuszyłam. Wróciłam do pokoju, z szafy wyciągnęłam czarną spódnicę i białą bluzkę. Uprasowałam je i rozłożyłam na łóżku. Zaczęłam robić sobie makijaż, taki jak zwykle - umalowane rzęsy, delikatne kreski i podkład. Wbiłam się w moje ubrania, nałożyłam również biżuterię. Założyłam wkręty w kształcie srebrnych kulek, pierścionek oraz łańcuszek. Nałożyłam również wygodne szpilki z czerwoną podeszwą. Na wierzch nałożyłam jeszcze czarny żakiet. Wzięłam torebkę i wrzuciłam do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Wyszłam z domu i udałam się w stronę kancelarii. Szłam powoli, nie za bardzo mi się spieszyło. Z tyłu poczułam jak ktoś mnie dotyka. Odwróciłam się z myślą, że to Alek, ale był to Justin.
- Justin? - zdziwiłam się.
- Możemy porozmawiać?
- Wiesz, trochę się spieszę. - błądziłam wzrokiem.
- To zajmie tylko chwilę.
- Dobrze, słucham.
- Przede wszystkim chciałem cię przeprosić, za moje zachowanie, ale zrozum mnie.
- Nie Justin. Mam dosyć. Ciągle się rozstajemy, potem się schodzimy i tak na zmianę. Nie mam już siły, widocznie nie jest nam pisane być razem. Jesteśmy z dwóch innych światów. Musimy się pogodzić z tym, że to już koniec, spróbujmy ułożyć sobie życie na nowo. - w moich oczach zaczynały pojawiać się łzy.
- Nie Majka, nie pozwolę ci tak odejść. Za bardzo cię kocham. - złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie. - odepchnęłam go i odeszłam.
Może to nie było najlepsze, ale nie jest nam pisane być razem. Doszłam do pracy, stałam przed gabinetem mojego szefa, zapukałam. Usłyszałam tylko oschłe "proszę", więc weszłam.
- Dzień dobry. - zamknęłam za sobą drzwi.
- O, pani Majka, zapraszam. - nagle zmienił ton, siedział przy biurku.
- Jestem i melduje pełną gotowość do pracy. - stałam już koło biurka mojego prezesa.
- Cieszę się, twoje miejsce pracy jest przed wejściem do mojego biura, zauważyłaś wolne biurko?
- Tak, widziałam. - odparłam z uśmiechem.
- To zapraszam, zaraz wszystko ci wyjaśnię. A, mogę mówić do ciebie po imieniu? - trzymał rękę na klamce.
- Oczywiście. - przecież już to robił.
Wyszliśmy z jego gabinetu, byliśmy na moim stanowisku pracy. Pokój był dosyć przyjemny, jasny, duży.
- Tu masz Maju wszystkie potrzebne papiery, komputer, kserokopiarkę, no inaczej niczego tu nie brakuje. - uśmiechał się.
- Dziękuję szefie. - usiadłam na krześle, które było przy biurku.
- Tam po lewej jest kuchnia. - wskazał na drzwi.
- Dobrze. - uśmiechałam się.
- A na dole barek. - wchodził już do swojego gabinetu.
- Jak byś mogła, to zrób mi kawę i przynieś do gabinetu, z mlekiem. - zamknął za sobą drzwi.
Udałam się do kuchni, poszukałam filiżanki i zrobiłam kawę. Postawiłam filiżankę razem z talerzykiem na tacce, łyżeczkę położyłam na talerzyku, obok postawiłam cukier. Wzięłam tacę w rękę i zapukałam do gabinetu mojego nowego szefa. Usłyszałam "proszę", więc weszłam. Postawiłam tacę na jego biurku, wzięłam kawę i cukier, zostawiłam na biurku i kierowałam się ku wyjściu.
- Dziękuję. - usłyszałam za pleców.
- Proszę. - ponownie odwróciłam się do niego i wyszłam.
Usiadłam na krześle przy biurku. Ogarnęłam papiery z mojego biurka, był tam totalny chaos. Nagle wpadła jakaś kobieta.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Tak? - kobieta się odwróciła do mnie.
- Szef jest zajęty, była może pani umówiona? - zapytałam.
- Czy pani sobie kpi?! - nie była zbyt przyjemna.
- Nie, oczywiście że nie. - byłam trochę zakłopotana.
- Pani szef, to mój narzeczony, mogę przychodzić, kiedy mi się tylko podoba. - mierzyła mnie wzrokiem.
- Przepraszam, nie wiedziałam. - zajęłam się swoimi sprawami.
Kobieta weszła do gabinetu, usłyszałam tylko jakieś krzyki. Nie przejmowałam się, zajęłam się czym innym. Czas leciał mi dosyć szybko, zapoznałam się z kilkoma osobami. Kiedy wróciłam z kawą na swoje stanowisko pracy, narzeczona Marcina akurat wychodziła.
- Do widzenia pani. - pożegnała się.
- Do widzenia. - odrzekłam.
Z gabinetu wyszedł szef, dał mi kilka kartek.
- Skseruj mi to dwa razy.
- Dobrze, zaraz panu przyniosę.
Wzięłam papiery i skserowałam. Zapukałam do gabinetu, weszłam i położyłam na biurku kartki. Wszyłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie, wskazywał 12:30. Byłam trochę głodna, ale musiałam skończyć układać teczki na szafce. Marcin wyszedł ze swojego gabinetu, oparł się o moje biurko i patrzył jak męczę się z teczkami na górnej szafce.
- Jadłaś coś? - zapytał po chwili.
- Jeszcze nie, chcę to już skończyć. - kiedy się odwróciłam, teczka którą stawiałam upadła mi na podłogę i wszystkie kartki się z niej wysypały.
- To chyba z głodu umrzesz. - zaczął się śmiać.
Pozbierałam wszystkie kartki i położyłam na biurko.
- Chodź, zabieram cię na lancz. - uśmiechnął się.
- Zgoda.
Poszliśmy na dół, do bufetu. Kupiłam sobie sałatkę w opakowaniu, choć nie jadam takich. Usiedliśmy przy stoliku. Jadłam sałatkę, a Marcin mi się przyglądał.
- Przepraszam, czemu mi się tak pan przygląda? - spojrzałam na niego.
- Może mówi mi po imieniu, co ty na to, Maju? - podał mi dłoń.
- Dobrze. - uścisnęłam jego dłoń.
- I jak, podoba ci się biuro?
- Tak, jest przecudowne. - nadal jadłam sałatkę.
- Cieszę się.
- Ty tu jesteś szefem, właścicielem? - patrzyłam na mężczyznę.
- Tak, dałem tym wszystkim ludziom pracę. Właścicielem nie do końca, połowę ma mój starszy brat, połowę ja. Teraz miałem przepisać połowę mojej działki dla narzeczonej.
- Ale...? - przeciągnęłam.
- Rozstaliśmy się. - jakoś nie był smutny.
- Jeśli mogę wiedzieć, dlaczego?
- Dopiero zdałem sobie sprawę, kim ona jest na prawdę. Zależało jej tylko na moim majątku, a tak zdradzała mnie z kim popadnie. - również jadł sałatkę.
Nic się nie odezwałam, tylko spuściłam wzrok.
- No a ty z Alkiem to coś poważnego? - zapytał.
- Nie jesteśmy razem. - popatrzyłam na chwilę na niego.
- Wyglądaliście na parę. - wyszczerzył swoje zęby, ucieszyła go ta informacja.
- Ale nie jesteśmy ze sobą. - skończyłam jeść.
- A masz kogoś? - i że musiał o to zapytać.
- Wiesz, moje relacje z chłopakami są napięte. - zaśmiałam się.
- A tak dokładniej?
- Miałam chłopaka, on wyjechał, poznałam Alka i po pijaku poszliśmy do łóżka, chłopak się o tym dowiedział, dostał szału, potem miałam ciężki wypadek, w którym straciłam dziecko o którym nie wiedziałam. - powstrzymałam się od płaczu, a Marcin zaniemówił.
- A dziecko było Alka? - za bardzo nie wiedział co mówić.
- Tak, ale dobra wracajmy do pracy. - wstałam od stolika.
- Chodźmy. - udaliśmy się z powrotem do miejsc pracy.
Wróciłam do układania teczek. Marcin chwile mi pomagał, ustawiał teczki na górnej półce.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co, jeśli będziesz jeszcze chciała pomocy to wal śmiało. - odwzajemnił uśmiech.
- Dobrze. - wrócił do swojego gabinetu.
Zadzwonił telefon, odebrałam. Ktoś chciał się umówić na spotkanie z szefem jeszcze na dziś. Zegarek wskazywał chwile po 13. Umówiłam kobietę na 13:30. Marcin wyszedł ze swojego "kącika".
- Majka, jutro o 11 rano mamy spotkanie, u nas w konferencyjnej. Klient jest zza granicy, więc musimy dobrze wypaść. - usiadł na krześle na przeciw biurka, które było moim krzesłem.
- Dobrze, za niecałe pół godziny masz spotkanie z jakąś kobietą. - uprzedziłam.
- Dobra, pasuje mi, ale o 14 mam rozprawę. - spojrzał na zegarek, który miał na ręce.
- Wyrobisz się. - uśmiechnęłam się.
Ktoś zapukał, popatrzyłam, był to Alek.
- Witajcie pracoholicy. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a Marcinowi podał rękę.
- No cześć bezrobotny. - zaśmiałam się.
- Właśnie wracam z praktyk, więc też byłem zajęty. Jak tam pierwszy dzień w pracy? Szef bardzo wymagający? - usiadł na krześle.
- Szef jest bardzo surowy. - popatrzyłam na Marcina z uśmiechem.
- Jestem bardzo surowy, przyznaje. - bawił się długopisem na moim biurku.
Ustawiłam wszystkie teczki na półkach. Alek podszedł do mnie.
- O której kończysz? - zapytał dość cicho.
- O 16, a co? - patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Przyjadę po ciebie, a wieczorem zabieram cię na kolację. Zarezerwowałem już stolik. - uśmiechał się.
- Ooo, no dobrze. - był zdziwiona.
- To spadam, pa. - pocałował mnie w policzek, Marcinowi podał rękę i wyszedł.
- To ja idę do biura, poczekam na klientkę.
Zmyli się, zostałam sama.
- Dzień dobry. - usłyszałam zza pleców.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam.
- Byłam umówiona na 13:30. -powiedziała kobieta.
- Szef czeka na panią. - wskazałam jej drzwi do gabinetu.
- Dziękuję. - zapukała i weszła.
Minęło około pół godziny, kiedy kobieta wyszła z gabinetu. Za nią wyszedł Marcin.
- Jadę do sądu, jeśli nie wrócę do 16, to ty po prostu sobie wyjdź. - stał koło wyjścia.
- Dobrze. - wyszedł.
Pokręciłam się po biurze, zrobiłam porządek na swoim stanowisku pracy. Była 16, więc wyszłam na zewnątrz i czekałam na Alka. Nie czekałam długo, bo zaraz przyjechał.
- Powiedz, co ty kombinujesz. - zapytałam.
- Nic nie kombinuje, tylko zabieram cię na kolację. - wsiedliśmy do auta.
- No to już nie pytam. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Po chwili byliśmy już na miejscu.
- To o której po mnie będziesz? - popatrzyłam na niego.
- O 19, dobrze?
- Tak, tylko powiedz, mam się ubrać klasycznie jak na randkę, czy elegancko? - wyszczerzyłam zęby.
- Elegancko. - odparł.
- Dobrze, to do zobaczenia. - wysiadłam.
- Do zobaczenia. - usłyszałam zamykając drzwi od samochodu.
 Weszłam do domu, mama krzątała się po kuchni.
- Cześć mamuś. - ucałowałam ją w policzek.
- Cześć. Jak w pracy? - już siedziała przy stole.
- Bardzo dobrze. Mam do ciebie prośbę. - uśmiechałam się.
- Tak? - zapytała.
- Zrobisz mi tosty? Jestem głodna, a o 19 wychodzę, muszę się zebrać.
- Wychodzisz na randkę? - zapytała dociekliwie.
- Raczej na zwykłą kolację z kolegą.
- A co z tobą i Justinem? - zaczynała robić mi tosty.
- To już raczej skończony temat. - udałam się na górę, aby nie wdawać się w dyskusje o nim.
Od razu gdy weszłam do pokoju, zaczęłam się zbierać, by nie tracić czasu. Zmyłam makijaż, mama w tym czasie przyniosła mi do pokoju tosty. Między czasie je jadłam. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy, ułożyłam je i lekko pokręciłam, choć wolałam siebie w prostych. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją, nie wiedziałam co mam na siebie założyć, choć mam ze 30 sukienek. Wyciągnęłam czerwoną sukienkę, która z tyłu miała do połowy odkryte plecy i z tyłu była dłuższa. Wyprasowałam ją i rozłożyłam na łóżku. Siadłam na krześle od toaletki i zaczęłam robić sobie makijaż. Nałożyłam podkład i pokryłam go pudrem. Na powieki nałożyłam srebrny cień, na dół powieki dałam troszkę złotego. Rzęsy umalowałam mascarą. Wbiłam się w moją sukienkę. Nałożyłam buty, które kupiłam wybierając się na imprezę z Alkiem. Przejrzałam się w lustrze, zrobiłam sobie fotkę i wrzuciłam ją na twittera i instagrama podpisując "gotowa na kolację". Wzięłam też torebkę kopertówkę i wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy. Zapomniałam o biżuterii, przypomniałam sobie o niej w ostatniej chwili. Na rękę założyłam srebrną bransoletkę, długie kolczyki, naszyjnik, który dostałam od Justina na 18-naste urodziny i pierścionek. Zeszłam na dół, cała rodzinka była w komplecie. Mama jak zwykle coś gotowała, Kacper podjadał jej składniki, a tata czytał gazetę.
- Szkoda, że jesteś moją siostrą. - Kacper od razu rzucił żart.
- No właśnie, szkoda, że jesteś moim bratem i muszę się z tobą użerać. - razem z bratem wybuchliśmy śmiechem.
- Uważaj na siebie. - dodała mama.
- Mamo, jestem dorosła. - wzięłam z wieszaka płaszcz i ubrałam go, zbliżała się jesień i było chłodno.
- Pa. - pożegnałam się i wyszłam.
Od razu zobaczyłam samochód podjeżdżający na nasz podjazd. Z samochodu wysiadł Alek, zapinał marynarkę.
- Witaj piękna. - pocałował mnie w policzek.
- Witaj przystojniaku. - uśmiechnęłam się.
- Wsiadaj, bo się spóźnimy. - wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
Droga była krótka, podczas niej Olek zaczął mnie komplementować, co mnie bardzo zaskoczyło. Wysiedliśmy pod luksusową restauracją. Kiedy weszliśmy do środka, kelner zaprowadził nas do stolika. Zdjęłam płaszcz, Alek odsunął mi krzesło, a kiedy usiadłam podsunął je.
- Dziękuję dżentelmenie. - posłałam mu uśmiech.
Przeglądaliśmy kartę, nie wiedziałam co zamówić. W końcu zdecydowaliśmy się na danie dnia, zamówiliśmy je. Do tego najlepsze czerwone wino.
- Tylko nie przesadzaj z tym winem, żeby się nie skończyło tak jak wtedy. - zwróciłam uwagę Alkowi, kiedy kelner polewał nam wino.
- Spokojnie, potem jeszcze muszę odwieść cię do domu. - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby.
- To teraz mi powiedz, co ty kombinujesz? - przymrużyłam oczy patrząc na niego, a w tle usłyszałam skrzypce. Odwróciłam się, a kilku mężczyzn grało na skrzypcach. Nie wiem czemu, ale byłam przerażona, dosłownie. Alek patrzył na mnie i się uśmiechał.
- Wznieśmy toast. -podniósł swój kieliszek do góry, uczyniłam to samo, napiliśmy się.
Przynieśli nam nasze posiłki, "orkiestra" poszła, mogliśmy spożyć w spokoju. Kiedy zjedliśmy, zapytałam ponownie chłopaka po co to wszystko.
- Chciałbym stworzyć z tobą związek, kocham cię i nie mogę tego dłużej ukrywać.
- Alek... - zastanowiłam się chwilę, przebierałam w słowach.
- Alek, czym bardziej mnie rozpieszczasz, czym bardziej próbujesz mnie do siebie zbliżyć, rozkochać, ja automatycznie odsuwam się od ciebie, nie czujesz?
- Majka, sama robisz mi nadzieje. Nie widzisz tego?
- Ja? - patrzyłam na niego.
- Tak, kiedy spędzamy ze sobą czas, widać to.
- Wiesz, chyba ta kolacja nie ma sensu. - chciałam wstać od stołu.
- Od tej rozmowy i tak nie uciekniesz. - rzucił oschle.
- To dokończmy ją teraz, słucham jakie masz zażalenia do mnie. - postanowiłam zostać.
- Dlaczego nie chcesz ze mną być?
- Zastanów się co ty mówisz człowieku. - podniosłam ton.
- Nie kocham cię, nie dociera to do ciebie? Jesteśmy przyjaciółmi, to że mi pomagałeś po wypadku, to nie znaczy, że od razu mam ci się rzucić w ramiona i z tobą zamieszkać, być z tobą. Nie prosiłam cię o pomoc, mam rodzinę. Poza tym widzę, że nasza kolacja i nasza znajomość nie ma sensu. - wstałam od stołu i ubrałam płaszcz.
- Ale nie pamiętasz o tym, że mieliśmy zostać rodzicami?
- Pamiętam. - wzięłam do ręki torebkę.
- Ale zabiłaś je, aby tylko twój chłoptaś się o tym nie dowiedział. - uderzył w mój czuły punkt, łza spłynęła mi po policzku.
- Sądzisz, że specjalnie wrąbałam się pod samochód? - czułam łzy, które spływały mi po policzku.
- Ale to przez niego nie mamy dziecka, bo stałaś pod jego domem.
- Jesteś bez szczelny.
Wyszłam z restauracji, udałam się w kierunku mojego domu. Płakałam. Jak on mógł mi to powiedzieć? Ale na szczęście poznałam go w porę. Kiedy dotarłam do domu, Kacper siedział w kuchni.
- Majka, boże się stało? - podszedł do mnie.
Opowiedziałam mu, ale chyba nie uwierzył. Siedział jak wryty, więc szybko udałam się na górę. To może trochę potrwać zanim się ocknie. Poszłam do łazienki, wzięłam długą, pobudzającą kąpiel. Wytarłam ciało ręcznikiem i nasmarowałam je truskawkowym balsamem. Ubrałam się w piżamę. Umyłam włosy, wysuszyłam i ułożyłam je. Położyłam się do łóżka, weszłam jeszcze na chwilę na fb. Zgasiłam lampkę i poszłam spać.
Obudził mnie budzik, szybko go wyłączyłam. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki. Umyłam twarz, spojrzałam w lustro, miałam spuchnięte oczy. Zrobiłam lekki makijaż, wyprostowałam włosy i ubrałam się na czarno-biało. Wyszłam z domu i poszłam do pracy. W kancelarii był duży ruch. Poszłam do swojego miejsca pracy. Marcin stał przy biurku i czytał teczki, które wczoraj ułożyłam.
- Cześć. - przywitałam się, po czym rzuciłam torebkę na krzesło.
- Hej. - nie oderwał wzroku od teczki.
- Ładnie to tak komuś demolować robotę? - uśmiechnęłam się.
- Szukam papierów. - popatrzył na mnie.
- Z kiedy? Poukładałam to chronologicznie. - popatrzyłam na półkę.
- Czego masz takie popuchnięte oczy?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - patrzyłam w podłogę.
- No jak chcesz. A papiery z 2013 roku z grudnia.
Wyjęłam teczkę z tego roku, dałam mu koszulkę z papierami z grudnia.
- Dzięki. - wziął ją i poszedł do gabinetu.
- A. - po chwili wyszedł. - za około dwie godziny mamy spotkanie, więc zjedz coś, napij się, bo potem nie będzie czasu. - uśmiechnął się i ponownie zamknął się w gabinecie.
Poszłam na dół do bufetu, zapomniałam w domu zjeść śniadania. Kupiłam sobie sałatkę. Usiadłam przy jednym ze stolików i jadłam. Usłyszałam w dali znajomy mi głos, obróciłam się, ale nie zobaczyłam nikogo znajomego. Myślałam, że może to Alek. Byłby bez szczelny tu przychodzić. Nagle ktoś się dosiadł. To Marcin.
- Opowiadaj, szefowi możesz powiedzieć wszystko. - pił kawę.
- Zrobiłabym ci kawę i przyniosła do gabinetu.
- Dlaczego zmieniasz temat? - patrzył na mnie.
- Alek wczoraj próbował mnie na siłę rozkochać, kiedy mu powiedziałam, że go nie kocham, wpadł w szał i powiedział mi, że specjalnie wpadłam pod samochód, aby pozbyć się dziecka. Rozumiesz?
- Znamy się z Alkiem jakiś czas, ale nigdy nie powiedziałbym, że on taki jest.
- Ja też, ale co zrobić. - skończyłam jeść, wstałam od stolika.
- U mnie na biurku leży taka zielona teczka, idź do mojego gabinetu, weź ją i jak będziemy iść na spotkanie, weźmiesz ją ze sobą. Klient powinien się niedługo pojawić, będzie w konferencyjnej, więc koło 11 pójdziesz sprawdzić, czy ich nie ma. Jeśli będą, dasz mi znać.
- Tak jest szefie. - uśmiechnęłam się i wróciłam do miejsca mojej pracy.
Tak jak Marcin mnie prosił, tak zrobiłam - poszłam do jego gabinetu, wzięłam teczkę i położyłam ją na swoim biurku. Kazał mi postawić pieczątki na jakiś aktach. Było tego sporo. Siedziałam i żmudnie to robiłam.
- Brawo. - kiedy skończyłam przyniósł mi kolejną teczkę.
- A teraz poukładaj to datami. - zabrał akta i poszedł do swojego "królestwa".
- Jasne. - powiedziałam sama do siebie i wzięłam się do pracy.
Kiedy skończyłam zaniosłam poukładane chronologicznie papiery Marcinowi.
- Dziękuję. Idź do konferencyjnej, sprawdź czy są, bo to ważny zagraniczny klient. - wydał mi rozkaz.
- Idę. - wyszłam z jego gabinetu.
Udałam się w stronę sali konferencyjnej. Otworzyłam drzwi, dwóch mężczyzn stało tyłem do drzwi, przeglądali jakieś papiery. Ale ten zapach rozpoznałabym wszędzie - wanilia. Spojrzałam na mniejszego mężczyznę, to z pewnością był Justin.
_____

proszę bardzo, jest i 19 rozdział ;)
10 komentarzy - następny.