Zaczęliśmy je jeść. Ciągle czułam jakiś niepokój. Alek widział, że ciągle się rozglądam, czekałam aż o coś zapyta. Kiedy skończyliśmy i mieliśmy iść ktoś wypowiedział moje imię. Odwróciłam się i to był on. Znowu. Miałam go dosyć.
__________________
Zobaczyłam ucieszonego Kamila. Cieszył się, bo nie widział mnie z Justinem.
- Czego chcesz? - spytałam dość oschle.
- Przywitać się z tobą. - uśmiechał się ironicznie.
- No to cześć. - zadrwiłam sobie z niego witając się z nim.
- Witam. Długo cię nie widziałem. - przyglądał się Alkowi.
- I całe szczęście. - szybko odpowiedziałam.
- A gdzież jest pan hrabia Justin? - wiedziałam, że zapyta.
- A, wiesz kłótnia małżeńska, chwile ciszy. - musiałam go zagiąć, udało się bo milczał.
- Małżeńska? - wytrzeszczył oczy.
- A co głuchy jesteś? - czujnie się mu przyglądałam.
- A gdzie obrączka? - cwaniaczek.
- O, jaki błyskotliwy jesteś. - uśmiechnęłam się, ale zaraz przybrałam poważną minę.
- No to gdzie?
- Jest za drogocenna, abym ją nosiła na wypad do parku.
- Proszę, pan Bieber wydał fortunę na wasz ślub.
- A owszem, owszem. - przytaknęłam.
- A media coś milczały, internet też, ale na portalach plotkarskim piszą, że spotyka się z Seleną.
- Wiem, wiem. To jego kochanka, a to mój kochanek. - wskazałam na Alka.
- Słuchaj mała, o co ci chodzi? - podszedł do mnie i zmrużył oczy.
- Mi? O nic. - machnęłam ręką.
- Coś kręcisz. - spojrzał na mnie i na Alka.
- Skończył się okres, którego się ciebie bałam. - uśmiechnęłam się zakładając ręce na boki.
- Ty się mnie bałaś? A co ja ci robiłem?
- Czekaj, czekaj. Niech pomyślę. To, że dwa razy się do mnie dobierałeś, pobiłeś mojego brata, oraz ciągle mnie nachodziłeś. Ależ nic mi nie zrobiłeś. - wzruszyłam ramionami.
Alek nie wiedział za bardzo kto to jest, więc stał z boku i się tylko przyglądał. Kamil speszył się trochę, ale nie na długo.
- To nic takiego, ale to i tak nie koniec. - wskazał na mnie palcem i odszedł.
- Czekam ! - krzyknęłam.
Kiedy Kamil się oddalił, Alek od razu spytał, kim był ten typ. Wyjaśniłam mu, że jest on niebezpieczny, oraz to, że próbował mnie zgwałcić i to dwa razy.
- Jakiś pokręcony gość. - Alek objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domu.
- Ładnie się postawiłaś. - pochwalił mnie.
- Sama jestem z siebie dumna, bo ciągle gdy go widziałam, to bałam się. Bałam się, że może kolejny raz się dobierać.
- Ale ta zmyłka z tym małżeństwem, to no normalnie.. - zaczął się śmiać.
Uśmiechnęłam się, nic nie odpowiedziałam. Doszliśmy do domu, od razu kiedy weszłam do pokoju położyłam się na łóżko.
- Boli? - spytał.
- Tak, cholernie.
- Za długa trasa. - usiadł na fotelu.
- Przydała się wycieczka. - uśmiechnęłam się mrugając okiem.
- Odpoczywaj, a ja będę spadał do domu, bo za godzinę mam praktyki w szpitalu. - spojrzał na zegarek.
- Leć, leć. - uśmiechnęłam się.
- Przyjadę wieczorem, albo jutro z samego rana. - nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło.
- Nie musisz, mam opiekę, ale dziękuję. - pomachałam mu, kiedy wychodził.
Wstałam z łóżka, zdjęłam spodenki i bokserkę i nałożyłam "piżamę". W sumie była to długa bluzka, ale spałam w niej. Ponownie położyłam się na łóżko. Wtedy do pokoju wparował Kacper.
- Witaj zdechlaku. - uśmiechnął się.
- Miło witasz siostrę. - zaśmiałam się.
- Wiem, wiem. Coś potrzebujesz? Mijałem się z Alkiem w wyjściu.
- Wszystko mam, spokojnie. A gdzie byłeś, że się mijałeś? - musiałam dbać o młodszego braciszka.
- Na boisku z kumplami.
- Aaa. - uśmiechnęłam się.
- A jak tam twoje złamane serce? - usiadł na rogu łóżka.
- Dzięki wam jest dobrze.
- Mówiłem, żebyś zadzwoniła, napisała, cokolwiek.
- Przestań. Jakby mu zależało, to on by się odezwał.
- A jak on myśli tak samo i się nie odzywa? - uniósł swoje ciemne brwi do góry.
- Kto tu ma jaja, co? On, czy ja? - spojrzałam srogim wzrokiem na brata.
Nic nie odpowiedział. Naciskał na mnie, ale nie, nie. Jemu ma bardziej zależeć.
- Idę. - wyszedł momentalnie.
Spojrzałam na zegarek, była 14. Tak bardzo się nudziłam. Chciałabym pójść na zakupy, czy do kina. Ale niestety byłam skazana na leżenie. Wzięłam laptopa z szafki i poszukałam jakieś filmu. Włączyłam "Gwiazd naszych wina". Niestety w połowie filmu do pokoju wszedł Kacper.
- Albo mi się wydawało, albo Justin przeszedł ulicą.
- Idź, nie bredź.
- Ale serio. To był on.
- Nawet jeśli to co? Może przyjechał po Pattie, czy coś. A teraz spadaj, bo oglądam film. - rzuciłam w niego poduszką, a on wyszedł.
Kończyłam oglądanie filmu. Ryczałam strasznie, bo film był cudowny. Kiedy skończyłam postanowiłam pójść do kuchni, miałam ochotę na coś dobrego. Wyszłam z łóżka, otworzyłam drzwi i powoli zeszłam ze schodów. Akurat ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, była to Pattie.
- Witam. - powiedziałam.
- Cześć. - odpowiedziała.
- Zapraszam. - wpuściłam ją do środka.
Kobieta usiadła na krześle obok stołu, usiadłam obok mnie.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, ale nadal strasznie bolą mnie żebra. Nie mogę za dużo chodzić, bo zaraz mnie bolą. Ciągle leże w łóżku. - spojrzałam na nią.
- Jeszcze ze dwa tygodnie i będzie dobrze. - uśmiechnęła się.
- A co cię sprowadza? - wiedziałam, że chcę mi coś powiedzieć.
- Przyjechał Justin i chcę mnie zabrać do Kanady, chcę też sprzedać ten dom.
Milczałam. Zacisnęłam pięść, na policzkach poczułam łzy.
- To jego wybór. - mówiłam przez zapłakany głos.
- Nie da się tego uratować? - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- On tu jest facetem, on ma jaja i powinien walczyć, jeśli mu zależy. Ale jeśli nie chce tego ciągnąć, to ja zrozumiem. Ułożę sobie życie na nowo, bez niego. - otarłam łzy.
- Dobrze, dobrze. Rozumiem cię. - zeszła z krzesła i kierowała się do wyjścia.
- Dziękuję, że przyszłaś. - również zeszłam z krzesła.
- Siedź, siedź. Zdrowiej. - wyszła.
Czyli nie wszystkie zakończenia kończą happy endem. Powoli miałam dość swojego życia, ale miałam moich najbliższych przy sobie, rodziców, Kacpra, Karolinę no i Alka, który oddałby za mnie życie. Podeszłam do szafki, chciałam coś zjeść. Zajrzałam do lodówki, tam prędzej będzie coś do jedzenia. Nie miałam pomysłu, ani siły, aby zrobić coś dobrego. Wyciągnęłam z lodówki serek topiony. Wzięłam chleb i zrobiłam sobie dwie kanapki. Położyłam je na talerzu, postawiłam na stole, usiadłam i zjadłam je. Spojrzałam na zegarek wiszący w kuchni, wskazywał na 16:40. Odstawiłam talerz do zmywarki i udałam się na górę. Usiadłam na fotelu. Tato miał mi kupić dziś nowy telefon, bo tamten uległ wypadkowi razem ze mną. Nawet nie miałam jak się skontaktować z Karoliną. Masakra. Położyłam się na łóżko, wzięłam laptopa, weszłam na tt. Przejrzałam wiadomości, odpisałam kilku osobom, tak jak to zawsze robię. Miałam ochotę pójść do Justina i tak zwyczajnie mu wygarnąć. To co pomyślałam, to zrobiłam. Ubrałam się w te ubrania co poprzednio i wyszłam z domu. Udałam się w kierunku jego domu. Kiedy doszłam wahałam się czy zapukać, czy też nie. Ale co mam do stracenia? Nic. Zapukałam. Otworzył mi on. Był zaskoczony. Pewnie sobie pomyślał, że przyszłam go przeprosić.
- Co tu robisz? - zapytał.
- A ty? - uniosłam brew.
- Mieszkam?
- Tak? Myślałam, że mieszkasz w Kanadzie ze swoją dziewczyną. - ironicznie się uśmiechnęłam.
- O co ci chodzi? - rozłożył ręce.
- Czego głupio się pytasz? Wiem, że znowu się z nią spotykasz.
- Nawet jeśli, to co?
- To jesteś dupkiem !
- Bo? - spojrzał na mnie.
- Szybko się pocieszyłeś. - musiałam powstrzymać łzy.
- Ty pocieszyłaś się jeszcze szybciej i wcześniej.
- Tłumaczyłam ci, że byłam pijana. - zacisnęłam zęby.
- Nie obchodzi mnie to. - udawał, że mu nie zależało.
Zaśmiałam się.
- Skończyłaś? - spojrzał na mnie.
- Mogłabym ci powiedzieć wszystko co o tobie myślę w tej chwili, ale szkoda mi czasu na ciebie. - odwróciłam się i zaczęłam iść.
- To powiedz co o mnie myślisz.
- Tak? - wróciłam się.
- Proszę.
- Kiedy ja leżałam w szpitalu z myślą, że umrę, to ty bawiłeś się najlepsze z Seleną ! Nawet się mną nie interesowałeś, czy żyję, czy nie. Ale kiedyś głupia Majka z Łodzi poleciała do Kanady, bo miałeś wypadek i się martwiła. A ty byłeś pod bokiem i nawet nie ruszyłeś tyłka ! - krzyczałam, a on patrzył na mnie z wytrzeszczonymi oczyma.
- Kilka razy się rozstawaliśmy, zawsze przez ciebie, ale tym razem ja z chrzaniłam, wiem. - mówiłam już cicho.
- Idę, bo widzę że straciłeś głos. - udałam się z powrotem do swojego domu.
On stał w drzwiach jakby go zamurowało. Czuje się lepiej, że mu wygarnęłam. Ale pustka w moim sercu jest ogromna. I taka zostanie. Kiedy wróciłam do domu zobaczyłam Kacpra siedzącego w kuchni, wyglądał na załamanego.
- Co jest? - spytałam.
- Gdzie ty łazisz? - zapytał oburzony.
- Bo co?
- Martwiłem się.
- Byłam u Justina. - westchnęłam.
- I?
- I mu wygarnęłam. Nawet nie zaprzeczył, że się z nią spotyka.
- Sorry, że naciskałem.
- Wiem, że go lubisz. - uśmiechnęłam się i udałam się na górę.
W pokoju czekał na mnie Alek.
- Zawału dostałem. Wchodzę, a ciebie nie ma. - kolejny się rzuca.
- Ale już jestem. - usiadłam na łóżku.
- Byłaś u niego?
I co? Że niby teraz mam mu powiedzieć, że byłam u Justina? Będzie mówił, że nie potrzebnie.
- Tak. Wygarnęłam mu co o nim myślę.
- I co on na to?
- Miał to w dupie. Nawet nie zaprzeczył, że spotyka się z Seleną. - poprawiłam włosy, które ciągle opadały mi na twarz.
- Nie przejmuj się, ale nie potrzebnie do niego poszłaś.
- Wiem, ale nie wytrzymałam.
- Jadłaś coś dziś? - spytał.
- Tak, zrobiłam sobie kanapki.
- To i tak dużo jak na ciebie. Ostatnio jesz tyle, co nic.
- Nie czepiaj się. - zaśmiałam się.
- No już się nie odzywam.
- Już nie mogę ! - krzyknęłam i wstałam z łóżka.
- Co się stało? - przeraził się.
- Tak cholernie się nudzę. Nie mogę już leżeć. - wywróciłam oczyma.
- Ale musisz odpoczywać, przemęcz się tydzień, dwa. - uśmiechnął się.
- No dobra. - ponownie usiadłam na łóżko.
Nawet nie miałam tematów do rozmów z Alkiem, kiedy zawsze jak spędzaliśmy razem czas, moja jadaczka nigdy się nie zamykała. Spojrzałam za okno, zaczęło się chmurzyć.
- Idź już, bo złapie cię deszcz. - wydałam rozkaz.
- Wyganiasz mnie? - uniósł brew.
- Nie, nie chcę abyś zmókł, a potem był chory. - uśmiechnęłam się.
- Nie, zostanę.
- Idź, odpocznij, bo ciągle siedzisz u mnie, a jak nie siedzisz u mnie, to jesteś w szpitalu i tak ciągle. - patrzyłam na niego.
- Ale ja chcę czuwać nad tobą. Odpoczywam u ciebie. - uśmiechał się.
- Uparty jesteś.
- Tak jak ty. - zaśmiał się.
Usłyszałam, że mama woła mnie na dół.
- Zaczekaj. - poszłam na dół.
- Cześć mamo. - przywitałam się z nią.
- Cześć córuś. Tata kupił ci nowy telefon. - wtedy do domu wszedł tata.
- Dzięki. - przytuliłam tata zabierając od niego telefon.
- Proszę. - uśmiechnął się.
Poszłam na górę i od razu rozpakowałam telefon. Wzięłam kartę i ją włożyłam. Uruchomiłam nowy nabytek. Odłożyłam go na szafkę, nie mam do kogo nawet napisać.
- No to co, zmywam się, odpocznę. - zaśmiał się.
- Ooo, już zmieniłeś zdanie? - podeszłam do niego.
- Jestem gorszy niż kobieta. - wstał z fotela.
- Skoro tak sądzisz. - wzruszyłam ramionami.
- Trzymaj się. - przytulił mnie.
- Będę, obiecuje. - wyszczerzyłam zęby.
- Pa. - wyszedł.
- Pa, pa.
Położyłam się na łóżko i wpatrywałam się w sufit. Tak wyglądały moje dni.
Minęło 3 tygodnie. Czuje się bardzo dobrze. Moje dni wyglądały, tak jak wyglądały. Dziś mam kontrolę u lekarza, a potem mam rozmowę o pracę. Alek załatwił mi na razie tylko rozmowę, ale i tak jestem mu za to wdzięczna. Mam pracować jako sekretarka w kancelarii prawniczej, mówiłam mu że się nie nadaję, że jestem za młoda, bez doświadczenia. Uparł się, kazał mi spróbować, więc spróbuje. Jest godzina 10, za godzinę mam być w szpitalu. Zeszłam na dół, pustka. Rodzice w pracy, a Kacper śpi. Zrobiłam sobie płatki, usiadłam przy stole i zjadłam je. Poszłam na górę, wzięłam byle jakie ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wytarłam ciało i zawinęłam ręcznik na głowie. Ubrałam ubrania i wróciłam do pokoju. Wysuszyłam i ułożyłam włosy. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam obcisłe jeansy i dżinsową koszulę. Dziś pogoda nie za bardzo dopisywała. Ubrałam się. Postanowiłam, że zrobię sobie makijaż już na rozmowę, bo potem mogę nie mieć czasu. Usiadłam na fotelu od toaletki, wzięłam podkład, nałożyłam go i puder. Rzęsy umalowałam mascarą, zrobiłam też sobie malutkie kreski. Byłam już gotowa, Alek obiecał, że pojedzie ze mną. Była godzina 10:50. Wzięłam torbę, wrzuciłam do niej telefon i kilka innych potrzebnych rzeczy. Wyciągnęłam z szafki baleriny, nałożyłam je i zeszłam na dół. Ktoś pukał do drzwi, oczywiście wiedziałam, że to Alek. Otworzyłam drzwi, nie myliłam się.
- Spóźniłeś się. - spojrzałam na niego.
- Przepraszam. Cześć. - pocałował mnie w policzek, ciągle się tak witaliśmy.
- No cześć, cześć. - otworzył mi drzwi do samochodu, wsiadłam a on zamknął za mną drzwi.
- Jak się czujesz? - wsiadł do samochodu i ruszył.
- A wyglądam na smutną? - uśmiechnęłam się.
- No nie. Idziesz na rozmowę? - spoglądał na mnie.
- Tak, idę. Zrobię ci tą przyjemność.
- O, nawet nie wiesz jak mi miło. - śmiał się.
Dojechaliśmy do szpitala, poszliśmy do mojego lekarza. Przebadał mnie, zrobił mi badania.
- I co panie doktorze? Wszystko jest dobrze? - spytał Alek.
- Tak, po złamanych żebrach nie ma śladu.
- Czyli mogę już normalnie wszystko robić? - leżałam na łóżku.
- Tak, jest pani całkowicie sprawna.
- Dziękuję panie doktorze. - Alek uścisnął dłoń lekarzowi, a ja wstałam z łóżka i byłam już koło drzwi.
- Ma pani szczęście, Alek to fajny chłopak i bardzo ambitny. - obydwoje byliśmy zakłopotani.
- Yyy, tak. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję jeszcze raz, do widzenia. - powiedziałam i wyszłam.
- Do widzenia. - Alek wyszedł za mną i zamknął drzwi.
- Skąd go nasz? - od razu spytałam.
- Kilka razy miałem u niego praktyki. - wyszliśmy na zewnątrz.
- Ale najważniejsze, że wszystko z tobą dobrze.
- W końcu. - wsiedliśmy do samochodu.
Pojechaliśmy ponownie do mnie. Weszliśmy do pokoju, od razu podeszłam do szafy, aby nie tracić czasu. Nie wiedziałam w co się ubrać. Wyciągnęłam czarną sukienkę z kołnierzykiem. Była odpowiednia. Poszłam do łazienki i tam ją ubrałam. Wróciłam do pokoju.
- To jestem prawie gotowa. - rozejrzałam się po pokoju szukając mojej małej torebki.
- O tu. - wzięłam ją, schowałam kilka rzeczy.
- To możemy iść. - uśmiechnęłam się.
- To.. idziesz boso? - spojrzał na mnie unosząc sobie grube brwi do góry.
- Aaa. - walnęłam się w czoło i wyciągnęłam z szafki swoje ulubione szpilki.
- To już możemy iść. - zeszliśmy na dół, wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do auta.
- Daleko jest ta kancelaria? W razie jak bym dostała tą pracę, to muszę wiedzieć, czy będę mogła chodzić piechotą. - zaśmiałam się.
- Piechotą spokojnie można się przejść. - właśnie byliśmy już na miejscu.
Spojrzałam na budynek, był dosyć duży.
- Duży budynek. - powiedziałam wchodząc do środka.
- Pracuje tu kilkadziesiąt, kilkaset osób.
Wjechaliśmy windą na 3 piętro, zapukaliśmy do gabinetu.
- Proszę. - usłyszeliśmy głos zza drzwi.
- Alek, witaj. - przywitali się.
- Majka. - podałam dłoń przystojnemu mężczyźnie.
- Marcin. - ucałował moją dłoń.
- Usiądźcie, proszę. - usiedliśmy na krzesłach stojących na przeciw jego biurka.
- To ma może pani CV? - spoglądał na mnie swoimi czekoladowymi oczyma, takie same oczy jak Justin.
- Tak. - dałam mu teczkę.
- Nie wiele tego jest, ale w tak młodym wieku to...
- Nie szkodzi, na prawdę. - przerwał mi.
- Widzę, najlepsze liceum pani ukończyła.
Uśmiechnęłam się.
- Jak pani myśli, poradziła by pani sobie z posadą sekretarki? - schował moje CV do biurka.
- Tak, odbieranie telefonów, czy parzenie kawy nie jest trudne. - mówiłam przez uśmiech.
- No i trzeba jeszcze towarzyszyć mi w spotkaniach, ale to jako ozdoba.
- Poradzi sobie, a jeśli chcesz się o tym przekonać, to daj jej szansę. - odezwał się Alek.
- Zgłosiło się do mnie jeszcze kilka kandydatek, musiałbym jeszcze z nimi porozmawiać, jakby pani dała mi swój numer, odezwał bym się do pani.
- To dzwoń do mnie. - zaproponował Olek.
- Wolę osobiście do pani Mai. - uśmiechał się.
- Nie ma problemu. - podałam mu numer.
- Dziękuję.
- To co, może się zobaczymy. - wstał z krzesła i wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Mam taką nadzieje. - podałam mu dłoń, a on ją ucałował, kierowałam się do drzwi.
- Dzięki stary. - Alek podał mu rękę.
- Fajna zdobycz. - Marcin szeptem powiedział do Alka, ale usłyszałam.
- Dziękuję, do zobaczenia. - wyszłam.
- Do widzenia. - Alek zamknął za sobą drzwi.
- Pożerał mnie wzrokiem ! - nagle się oburzyłam.
- Spokojnie. - wsiedliśmy do windy.
- Jak spokojnie?! - rozłożyłam ręce.
- Już, spokojnie. - wysiedliśmy z windy i wyszliśmy z budynku.
- Marcin jest zaręczony od 2 miesięcy z tego co wiem. - otworzył mi drzwi do samochodu.
- Z tego co wiesz, ale może się rozstali? Nie masz pewności. - pokiwałam mu palcem przed nosem.
- Bądź czujna. - siedział już w aucie.
- Będę, ja zawsze jestem. - zapięłam pasy.
Dojechaliśmy do mnie.
- Wiesz, mam ochotę na coś mocniejszego. - spojrzałam na niego.
- Może pojedziemy do mnie? Ostatnio ojciec przywiózł mi zapas.
- Jasne, nie ma problemu. - uśmiechnęłam się.
Ruszyliśmy w stronę jego domu. Przejechaliśmy obok domu Justina. Już stała tam tabliczka "Na sprzedaż". Tyle spędzonych razem chwil, szczęśliwych i przykrych chwil. Wcale nie żałuję, czułam się kochana.
- Nie śpij. - Alek przerwał mi myślenie.
- Nie śpię. - uśmiechnęłam się.
Przypomniałam sobie słowa, które mówiła moja mama "Ktoś musi cierpieć, aby ktoś był szczęśliwy". Ja ciepię, a Selena jest szczęśliwa. W taki sposób to działa. Zatrzymaliśmy się. Alek otworzył mi drzwi, wysiadłam.
- Zapraszam. - weszliśmy do domu.
- Dziękuję. - udaliśmy się salonu.
- Rozgość się.
Usiadłam na sofie, zdjęłam szpilki, a nogi założyłam na sofę.
- Czego się napijesz? - otworzył barek.
- Ooo, trochę tego masz. Coś odpowiedniego dla mnie. - uśmiechnęłam się.
- Ta whisky będzie dobra. - wziął dwie szklanki, butelkę i postawił na niskim, szklanym stoliku, który stał na przeciw sofy. Nalał mi i podał. Napiłam się.
- Smakuje? - spojrzał na mnie, a ja się skrzywiłam.
- No nawet. - zaśmiałam się.
- Taaa. To widać. - zaśmiał się.
- Poczekaj chwilę, pójdę się przebrać, nie leży mi ta marynarka i koszula. - poszedł na górę.
- Okej. - odparłam.
Wrócił po chwili, miał na sobie siwe dresy i nakładał białą koszulkę.
- Jestem. - usiadł obok mnie.
- Za elegancko wyglądam. - spojrzałam na jego ubranie, a potem na swoje.
- Wyglądasz pięknie. - napił się whisky.
Uśmiechnęłam się. Wiem, że Olek się we mnie zakochał. Bardzo go lubię, ale nie chcę dawać mu nadziei. Nie jestem gotowa na nowe uczucie, na nowy związek. Zamyśliłam się i przypadkowo przychyliłam szklankę i wylałam na siebie alkohol. Ocknęłam się.
- Cholera. - szybko wstałam z sofy.
- Sierota z ciebie, na prawdę. - zaśmiał się.
- Nie masz jakiś damskich ciuchów? - miałam błagalną minę.
- Niestety nie, ale mogę dać mi moją koszule. - wstał z sofy.
- Daj mi obojętnie co. -rozglądałam się za łazienką.
- Łazienka jest tu. - wskazał na drzwi.
Pobiegł na górę, wrócił zaraz, w ręku trzymał jasno-niebieską koszulę.
- Trzymaj. - oddał mi koszulę.
Weszłam do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam sukienkę i nałożyłam koszulę i zapięłam guziki. Była bardzo duża, więc zatoczyłam rękawy. Zaprałam sukienkę i rozłożyłam ją na pralce. Alek może się nie pogniewa, że się rządzę. Wyszłam z łazienki, Olek stał oparty o ścianę.
- Nie masz czegoś, aby założyć na dół? - wyszczerzyłam zęby.
- Niestety nie, chyba że chcesz gigantyczne spodnie. - zaśmiał się.
- Nie. - wróciłam na sofę.
Alek usiadł obok mnie.
- Ty jesteś Aleksander? - spojrzałam na niego, nawet nie wiedziałam jak ma tak na prawdę na imię, Alek to zdrobnienie.
- Tak, ale nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi.
- A jakie są zdrobnienia? - spoglądałam na niego kończąc whisky.
- Dużo ich jest, ale ludzie różnie mówią, Aleks, Alek, Olek, Aleksy, jak byłem mały mama wołała na mnie Aleczek. - wypił końcówkę whisky.
- Ciekawe. - uśmiechnęłam się.
- Nalejesz? - podałam mu szklankę.
- Jasne. - polał mi i sobie.
Oddał mi szklankę, napiłam się i odstawiłam szklankę na stolik.
- Wyglądasz tak seksownie w mojej koszuli. - poruszył zabawnie brwiami.
- Dziękuję. - posłałam mu uśmiech.
- Mam nadzieje, że kiedyś obudzisz się obok mnie w takiej koszuli. - usłyszałam jego cichy śmiech.
Wzięłam poduszkę i uderzyłam nią Alka. Oddał mi.
- Nie rzucaj we mnie. - pogroziłam mu palcem.
- Już nie rzucam. - uniósł ręce do góry.
Spojrzałam na niego srogim wzrokiem.
- Nie patrz tak na mnie, bo potem nie zasnę.
- Aż taka straszna jestem? - wzięłam szklankę z whisky i wypiłam wszystko jednym tchem.
- Nie pij tyle, bo znów skończy się źle. - ostrzegał.
- Dlatego ty będziesz czujny. - puściłam mu oczko.
Piłam dużo i szybko. Nawet wyjątkowo nie byłam pijana. Alek poszedł na górę, ale po co nie wiem. Ktoś zapukał do drzwi.
- Alek ! Ktoś puka ! - krzyknęłam.
- To otwórz ! - usłyszałam.
- Otworze komuś pół naga. - mówiłam sama do siebie.
Podeszłam do drzwi, otworzyłam. Zamurowało mnie. Co on tu robi? Myślałam, że wyjechał.
- Dlaczego mnie to nie dziwi. - powiedział Justin.
- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Moje źródła powiedziały, że tu mieszka typ z którym mnie zdradziłaś. - był zadowolony, nie wiem czemu.
- Czemu jesteś taki wesoły? Zacząłeś ćpać? - przyglądałam mu się.
- Nie, po prostu jestem szczęśliwy. - uśmiechał się.
- To w jakim dokładniejszym celu tu jesteś? - oparłam się o drzwi.
- Przyszedłem porozmawiać z nim, nie pamiętam imienia.
- Myślę, że już nie macie o czym. - chciałam zamknąć drzwi.
- Pewnie kolega jest zmęczony, pewnie jesteście po ciężkim stosunku. - drwił sobie.
- Wiesz, jesteś strasznie ciekawski. - uśmiechałam się, nie dawałam po sobie poznać że tęsknie.
- To wejdę. - wepchał się do środka.
- Ta, proszę, wchodź. - zamknęłam drzwi.
Justin rozgościł się, usiadł w salonie, czuł się pewnie. Zmienił się, albo po prostu jest chamki wobec mnie. Usłyszałam schodzącego Alka po schodach. Czuje tą nieprzyjemną atmosferę.
- I kto to był? - i nagle odjęło mu mowę.
- Cześć kolego. - Jus wstał i podał mu rękę.
- Witam. - Alek uścisnął mu dłoń, dziwnie miło.
Obydwoje usiedli obok mnie, siedziałam w środku i czułam się dosyć niezręcznie.
- Chciałeś porozmawiać z Olkiem, także gadajcie, zostawię was. - wstałam z sofy.
- Nie, zostań. - Justin złapał mnie za rękę, jego dotyk działa paraliżująco, usiadłam.
- Nie chciałbym rozdrapywać starych ran, ale skoro tu jestem, to porozmawiajmy. - parzył na Alka takim wzrokiem..
- Słucham. - Alek udawał głupiego.
- Od czego zacząć. - Justin był pewny siebie, nigdy dotąd go takiego nie widziałam.
- Od początku najlepiej. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Skoro przeleciałeś moją pannę.. - zaczął Justin.
- Czekaj. - przerwałam mu.
- Co? - spytał.
- Nie jestem twoją "panną", twoją panną jest Gomez, ja byłam twoją dziewczyną.
- Gomez nie jest moją panną, ani dziewczyną, ani kobietą. - już był poddenerwowany.
- Jak to? - wtrącił się Alek.
- Nagrywamy piosenkę, to znaczy skończyliśmy już. - tłumaczył się.
- Nie obchodzą nas twoje tłumaczenia. - wyrwałam.
- Mów dalej. - dopowiedziałam.
- To powiedz.... - zastanawiał się nad imieniem Alka.
- Alek. - podpowiedziałam mu.
- Tak, to powiedz Alku, co was teraz łączy?
- Przepraszam, ale co cię to obchodzi? - wstałam z sofy.
- Nie wtrącaj się. - próbował mnie uciszyć.
- To nie jest twoja sprawa, co nas łączy, może jesteśmy przyjaciółmi, może kochankami a może parą, wcale nie powinno cię to obchodzić. - i wyprowadził mnie z równowagi.
- A jak ty wpieprzasz się w moje sprawy, wypytujesz o Selenę ! - zaczął krzyczeć.
- Tak na pewno nie będziemy rozmawiać, wyjdź. - rozkazałam mu.
- Nie jesteś u siebie. - zaczął się śmiać.
- Przestań w końcu pajacować. - zwróciłam mu uwagę.
- Ja pajacuje? Proszę cię, ty pajacujesz zdradzając mnie.
- Weź, nie chcę mi się z tobą rozmawiać. - machnęłam ręką,
- Mi z tobą też, wychodzę. - wstał i wyszedł.
- Jak ja go nienawidzę ! - krzyknęłam.
- A jednocześnie kochasz. - Alek objął mnie ramieniem.
Spojrzałam na niego, zdałam sobie sprawę, że ma racje. Położyłam głowę na jego ramieniu. Przez moment siedzieliśmy w ciszy, wtedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam telefon z torebki, spojrzałam na ekran telefonu, nieznany mi numer. Odebrałam.
- Tak? - powiedziałam do słuchawki.
- Witam, tu Marcin. - usłyszałam w słuchawce.
- Witam ponownie.
- Jutro zaczyna pani pracę, proszę być o 9 rano.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechałam się jak głupia.
- Obowiązuje panią strój biało-czarny, czarny. - brzmiał całkiem inaczej niż na spotkaniu.
- Dobrze, nie ma problemu. Jeszcze raz dziękuję.
- Do zobaczenia jutro.
- Do widzenia. - rozłączyłam się.
- O tak, mam tą robotę. - ucieszyłam się.
- No mówiłem. - rozłożył ręce, był dumny.
- Dziękuję. - przytuliłam go, bo wiedziałam że na to czeka.
- Nie ma za co. - usiadłam ponownie na sofę.
- To tak, jest godzina 19. Odwozisz mnie do domu.
- Ale.. - Alek chciał coś powiedzieć.
- Tak, piłeś. Zapomniałam. - zaśmiałam się.
- To pójdę pieszo. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma takiej potrzeby, prześpisz się i rano odstawię cię do domu.
- Chytrusek z ciebie, ale muszę się przygotować. Muszę znaleźć ciuchy i w ogóle. - zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
- O nie, nie. Śpisz u mnie. - wstał i poszedł do kuchni.
- Ej, prowadzimy rozmowę i wychodź ! - krzyknęłam.
- Jesteś głodna? - krzyknął, poszłam do niego.
- Nie, dziękuję. - usiadłam przy stole.
Alek przygotował sobie kolację - spaghetti. Zjadł w spokoju. Szczerze to chciało mi się spać, byłam jakoś zmęczona. Była dopiero godzina 20. Olek przygotował mi swoją sypialnie, tam się prześpię. Byliśmy właśnie w sypialni. Było mi strasznie gorąco, choć dzisiejszy wieczór był dosyć chłodny. Ogólnie źle się czułam, nie wiem czy to nie przez alkohol. Usiadłam na łóżko, tracąc równowagę.
- Majka, co się dzieje? - Alek od razu zareagował, ukląkł przede mną i złapał mnie za rękę.
- Za dużo emocji dzisiaj. - uśmiechnęłam się, choć czułam się fatalnie.
- Nie kłam. - sprawdził moje czoło.
- Jesteś rozpalona. - wyciągnął z szafki termometr, przyłożył mi go do czoła.
- 38 stopni. Kładź się, zaraz coś ci przyniosę.
Dziwnę, gdy masz gorączkę, to zazwyczaj jest ci zimno.. Alek przyniósł mi jakieś tabletki.
- Piłam przecież. - spojrzałam na niego.
- Te ci nie zaszkodzą. - podał mi leki i szklankę wody, popiłam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Pójdziesz już spać? - spytał.
- Nie, jeszcze nie. Chodź. - wskoczył na łóżko, położył się obok mnie.
Wtedy pierwszy raz poczułam.... poczułam, że mogę z nim sobie ułożyć życie, choć... nie mogę, bo kocham Justina. Szalenie go kocham i nie mogę bez niego żyć. Jest mi ciężko. Położyłam swoją głowę na jego barku. Przykryłam się kocem i chciałam zasnąć, lecz nie mogłam, bo za dużo myślałam.
_____
może nie jest za długi, ani powalający, ale jest.
10 komentarzy - następny.
+ dziękuję moim czytelnikom, motywujecie mnie do dalszego pisania ! ♥
sobota, 20 grudnia 2014
czwartek, 6 listopada 2014
Rozdział XVII
Justin stał koło mojej szafki, w ręku miał moje testy ciążowe. Miałam mu nie mówić o ciąży, ale...
- Majka? Chcesz mi coś powiedzieć? - był szczęśliwy, myślał, że to może on zostanie ojcem, ale dawno nie współżyliśmy.
- Justin... Wszystko ci wytłumaczę. - stałam wryta w ziemię.
________
- Usiądź, porozmawiajmy.
Usiedliśmy na łóżku, obok siebie.
- Słucham. - uśmiechał się.
- Justin.. - leciały mi łzy z oczu.
- Mów skarbie śmiało.
Zaczęły mi się trząść ręce, błądziłam, nie wiem jak mu to powiedzieć. Wprost, czy owijać w bawełnę.
- Justin, pamiętasz co dodałam zdjęcie na tt w takiej czarnej sukience? - spoglądałam na niego ukradkiem.
- Jasne, wyglądałaś pięknie, sexownie.
- To wtedy byłam na imprezie z tym Alkiem co ci o nim mówiłam.
- Dlaczego z nim poszłaś? - już był zły, a co będzie dalej.
- Lepiej by było, żebym ciągle siedziała w domu oglądając filmy i wpieprzając żarcie?!
- Nie ale dlaczego nie poszłaś z Karoliną?!
- Nie mam prawa mieć kontaktu z żadnym chłopakiem?! - wstałam z łóżka machając rękoma.
- Tak ! - również wstał z łóżka.
- Wyjdź ! - otworzyłam drzwi do mojego pokoju.
- Tak rozwiązujesz sprawę? To świetnie, można z tobą pogadać ! - już chciał wychodzić, ale...
- O czym chciałaś mi powiedzieć?! - ciągle krzyczeliśmy.
- Zdradziłam cię i teraz wcale tego nie żałuję ! Widzę jaki jesteś na prawdę !
Spoglądałam na niego, a łzy płynęły mi po policzku. Stał, jakby ktoś mu przywalił. Nie mógł chyba w to uwierzyć.
- Co kurwa zrobiłaś?! - podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.
- Zdradziłam cię ! Nie dociera? Zdradziłam wielkiego Pana Biebera ! Już dociera?!
- Dziwka. - powiedział cicho, ale usłyszałam. Uderzyłam go w twarz.
- Spadaj małolato. - wyszedł.
- Małolato? Dwa lata różnicy, małolato. - wykrzyczałam.
Usłyszałam jego śmiech,wtedy wrócił i mnie pocałował, tak namiętnie jak nigdy dotąd.
- Żegnaj. - spojrzał mi oczy
- Justin ! - pociągnęłam go za rękę.
Spojrzał na mnie.
- Nie odchodź. - spojrzałam na niego moimi zapłakanymi oczyma.
- Zdradziłaś mnie i ma być wszystko dobrze? - wyszarpał swoją rękę.
- Ja tego nie chciałam, byłam.. - przerwał mi.
- Co mnie to obchodzi jaka byłaś, zrobiłaś to, to się liczy. - stał przy drzwiach.
- A ty nie zdradzałeś Seleny? - spojrzałam na niego zaciskając zęby.
Nic nie powiedział, tylko spuścił głowę w dół.
- Byłem wtedy pijany.
- Ja też byłam pijana, dobrze wiesz, że nie mogę pić. - podeszłam do niego.
- Zostaw mnie, chcę być sam.
- Zabrakło ci argumentów? Idź, idź. Proszę. - wypchałam go z pokoju i zamknęłam drzwi.
Usłyszałam tylko trzaskające drzwi. Od razu położyłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, kolejny raz. Dlaczego miłość tak boli? Ktoś zapukał do drzwi.
- Majka? Powiedziałaś mu? Otwórz ! - był to Kacper.
- Idź, chcę być sama. - wysmarkałam nosa.
Postanowiłam pójść do Alka, wszystko mu powiedzieć. Wyszłam z domu i udałam się w jego stronę. Było już dość ciemno na dworze. Musiałam przejść koło domu Pattie. Spojrzałam w okno, świeciło się światło, więc zobaczyłam Justina, który siedział na kanapie przy stole. Na stole stała butelka whisky i szklanka. Poszłam dalej. Szłam sama, nie wiedziałam czy trafię do domu Alka, nie pamiętałam za bardzo gdzie mieszka. Po 15 minutach doszłam prawdopodobnie pod jego dom. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył Alek.
- Majka?
- Ja, ja. - spojrzałam na niego.
- Chodź, chodź, chłodno jest.
Weszłam do środka i w korytarzu zdjęłam buty.
- Chodź do kuchni. - poprowadził mnie do kuchni, usiadłam na krześle przy stole, a on usiadł na przeciwko mnie.
- Płakałaś? Co wie już? - zapytał w prost.
- Pierwsze zaczęliśmy się kłócić, zrobił mi wyrzuty, że poszłam z imprezę z tobą, a nie z przyjaciółką. Ciągle się kłóciliśmy, w końcu w tych nerwach powiedziała mu, że go zdradziłam i że tego nie żałuję. Następnie nazwał mnie dziwką, przywaliłam mu za to w twarz. Już wychodził, ale się wrócił i mnie pocałował i powiedział "żegnam". - zaczęłam płakać, a Alek dał mi chusteczki.
- Chodź tu. - przytulił mnie.
- Może zrobić ci herbaty, albo naleję ci soku, wody? - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Możesz herbaty mi zrobić. - uśmiechnęłam się ocierając łzy.
Kolega zrobił mi herbaty, wypiłam, od razu zrobiło mi się cieplej. Opowiedział mi o swojej byłej dziewczynie, która traktowała go jak sługę. Wycierpiał się, tak jak ja teraz.
- Może się prześpisz, widzę, że zmęczona jesteś. - spoglądał na mnie.
- Nie, już muszę iść do domu. - wstałam z krzesła.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, pisz, dzwoń. - odprowadził mnie do drzwi.
- Dobrze, będę pamiętała. - nałożyłam buty.
- Pa. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
- Pa. - zamknął drzwi za sobą.
Udałam się w stronę domu. Oczywiście musiałam przejść koło Justina. Stanęłam na drodze i patrzyłam w okno. Justin siedział w takiej samej pozycji co wcześniej. Nie wiedziałam, czy pójść do niego czy nie. Nagle usłyszałam trąbienie, zobaczyłam światła i poczułam okropny ból. Ujrzałam tylko jakiegoś starszego mężczyznę, potem już nic nie pamiętałam.
Nie wiem gdzie jestem, co się ze mną dzieje, czuję jak ktoś ciągle przy mnie czuwa, trzyma mnie za rękę, całuje w czoło i w usta. Może to Justin? Bardzo chciałabym otworzyć oczy, ale nie mogę. Czuję, że ktoś trzyma mnie ciągle za rękę. Czuję okropny ból w klatce.
Leże już raczej długo, wszystko mnie strasznie boli. Chyba pora się wybudzić. Bardzo bym chciała otworzyć oczy, ale nie mogę. Boje się. Spróbowałam otworzyć oczy, udało się. Od razu rozejrzałam się w około. Byłam w szpitalu. Obok mnie siedział Kacper, a rodzice stali na korytarzu i rozmawiali z lekarzem. Kacper od razu się zerwał i zawołał lekarza.
- Witam Maju. Jak się czujesz? - podszedł do mnie lekarz, badając mnie od razu.
Mama wzięła szklankę, nalała do niej wody i przez słomkę napiłam się.
- To jak się czujesz? - lekarz świecił mi po oczach.
- Boli mnie cały brzuch. - co chwilę powieki mi opadały, musiałam z nimi walczyć.
- Masz obrażenia wewnętrzne, masz złamane żebra. Nie ruszaj się, nie wstawaj, dobrze? - lekarz usiadł na krześle.
- Dobrze. - wykrztusiłam.
Lekarz poszedł, Kacper ponownie usiadł na krzesło, które stało obok mojego łóżka.
- Mam pytanie. Był tu Justin? - spojrzałam na brata.
- Nie.. - spojrzał w podłogę, a mi poleciały łzy.
Zobaczyłam Alka, który wchodzi do sali.
- Cześć piękna. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a z Kacprem podał sobie rękę.
Pomachałam mu tylko ręką.
- Idę coś zjeść. - Kacper wyszedł z sali.
- Jak się czujesz? - usiadł na krześle i wziął mnie za rękę.
- Boli mnie cały brzuch, mam połamane żebra.
- Wiem, jestem tu codziennie. - uśmiechnął się.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Tak, jak przychodzę to opiekuję się tobą, wtedy twoi rodzice jadą do domu, potem oni wracają to ja idę. Mamy zamiany. - zaśmiał się.
- Widziałeś tu Justina?
- Nie.
- Mam pytanie.
- Słucham?
- Czułam, że ktoś mnie całuje w usta i policzek.. To byłeś ty? - zmrużyłam oczy.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Wiem, że źle zrobiłem. - pocałował mnie w rękę.
- Nic się nie stało. Skąd wiedziałeś o wypadku? - spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Kacper zadzwonił, więc szybko przyjechałem.
- To stało się pod domem Justina, kto zadzwonił po karetkę? On czy jego mama? - musiałam wiedzieć.
- Z tego co wiem, to kierowca zadzwonił po karetkę, a czy oni wiedzą, to nie wiem.
- Może Alek jest odpowiednim chłopakiem dla mnie? - pomyślałam.
- Może czegoś potrzebujesz? - zapytał.
- Jeśli możesz, to popraw trochę poduszkę.
Wstał i poprawił mi poduszkę.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- A może jednak jesteś głodna? - uniósł brwi do góry.
- Nie. - uśmiechnęłam się.
- Nie wyzdrowiejesz, jak nie zjesz. - pogroził mi palcem.
- Nie jestem już małym dzieckiem. - zaśmiałam się.
- Ehh. To może zjesz chociaż banana? - uparł się.
- No dobra, nie nalegaj, dawaj tego banana. - uśmiechnęłam się.
Obrał mi ze skórki i dał.
- Proszę. - dał mi do ręki, chciałam wziąć ale nie dałam rady podnieść ręki do góry.
- Może mnie nakarmisz? Nie mam siły podnieść ręki.
- Jasne. - karmił mnie, a ja poczułam, że robi mi się nie dobrze.
- Daj mi szybko jakąś miskę. - poprosiłam.
Alek dał mi jakąś miskę, która była w sali. Zwróciłam.
- Zawołam lekarza. - poszedł z sali.
Ciągle zwracałam, to chyba nie był dobry pomysł z tym bananem. Zaraz przyszedł lekarz z pielęgniarką. Porozmawiał z Alkiem, pytał co jadłam. Kiedy skończyłam zwracać, lekarz podszedł do mnie i zaczął mnie badać.
- Wszystko jest dobrze. - uśmiechnął się.
- To dlaczego zwracała? - zapytał Alek.
- Najwidoczniej nie może jeszcze jeść.
- Dziękuję. - lekarz wyszedł, a Alek ponownie zajął miejsce na krześle.
- Przepraszam, to moja wina. Znów wciągam cię w tarapaty.
- Przestań, to nie jest twoja wina. Poza tym w jakie tarapaty ty mnie w ciągasz? - uniosłam jedną brew.
- Przeze mnie nie jesteś z Justinem, przeze mnie miałaś ten wypadek no i przeze mnie teraz zwracałaś.
- Przestań, sama sobie jestem winna. - uśmiechnęłam się.
- Ale i tak to jest moja wina. Muszę iść, bo mam wykłady za niecałą godzinkę. Jutro rano przyjdę. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Cześć. - wyszedł.
Zostałam sama, cała obolała. Odwróciłam głowę do okna. Leżałam patrząc w okno, padał deszcz, było zimno. Usłyszałam otwierające się drzwi. Myślałam, że byli to rodzice. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, była to Pattie. Co ona tu robi?
- Cześć Maju. Przeszkadzam?
- Witaj. Nie, nie, zapraszam.
Kobieta zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - uśmiechnęła się i rozpakowała zakupy, które mi przyniosła.
- Dziękuję, ale nie musiałaś nic kupować, mam tego bardzo dużo. - uśmiechałam się, bo ucieszyła mnie jej wizyta.
- Nie marudź. To jak się czujesz? - patrzyła się na mnie.
- Jestem cała obolała, nie mam na nic siły, mam połamane żebra.
- Oj, musisz dużo odpoczywać teraz.
- Wiem.
- Widziałam cię wczoraj, jeszcze przed wypadkiem. Mówiłam Justinowi, aby wyszedł do ciebie, ale nie chciał, poza tym był bardzo pijany.
- Tak, widziałam go przez okno, siedział załamany. To przeze mnie. Zasłużyłam sobie na karę, pokarano mnie za to.
- Dziecko co ty mówisz. Każdy w życiu popełnia błędy. Człowiek uczy się na błędach. Justin też popełnia wiele błędów. Zmienił się jak zaczęliśmy być razem. Nie imprezuje, nie pije prawie w ogóle, nawet rzucił palenie.
- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem czy powinnam.. - kobieta patrzyła w podłogę.
- Proszę mówić.
- Wyjechał..
- Co? Gdzie i po co? - mówiłam bardzo cicho.
- Do Kanady. Nagrywa nową płytę, a gdy skończy od razu po premierze wyjeżdża w trasę koncertową. Prawdopodobnie... Nic.
- Prawdopodobnie co?
- Nie, nic, nic.
- Chcę wiedzieć wszystko.
- Prawdopodobnie spotyka się znów z Seleną.. Widziałam ich zdjęcia w internecie jak wychodzili ze studia.
- Może nagrywają piosenkę, nic takiego. - nadzieja jakaś była.
- Pewnie tak.
Chwilę milczeliśmy.
- Będę szła. - wstała z krzesła.
- Dziękuję za odwiedziny i zakupy. - uśmiechnęłam się.
- Proszę bardzo. Trzymaj się, pa. - wyszła z sali.
Ponownie odwróciłam głowę z stronę okna. Justin wyjechał, zostawił mnie, to był już nasz koniec, mój koniec. On bawił się dobrze z Seleną. Spojrzałam na zegarek wiszący w sali, była 20:40. Dlaczego nie ma rodziców? Nie ważne, muszę się przespać. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Kiedy mi się to udało, obudziły mnie krzyki dobiegające z korytarza. Niestety nie mogłam wstać, aby zobaczyć co się tam dzieje. Leżałam spokojnie, kiedy otworzyły się drzwi. Był to Kacper.
- To ty tak krzyczałeś? - usiadł na krześle.
- Pielęgniarka nie chciała mnie wpuścić, ale dopiąłem swego. - był dumny.
- Obudziłeś mnie, właśnie próbowałam spać. - miałam pretensję.
- Wyspałaś się już 4 dni, wystarczy z ciebie.
- Aż tyle byłam w śpiączce? - zdziwiłam się.
- Tak, ale najważniejsze, że teraz jest wszystko w porządku. - uśmiechnął się.
- Dokładnie. - zakaszlałam.
- Wszystko dobrze?
- Tylko zakaszlałam, nie bądź taki przewrażliwiony. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze siostra, ale się martwię.
- To przestań, bo wszystko jest dobrze.
Do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, że tak późno, ale mieliśmy zamieszanie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam.
Kobieta podeszła do mnie i zmieniła mi kroplówkę. Dała mi również zastrzyk.
- Coś jeszcze pani trzeba?
- Nie, dziękuję.
Pielęgniarka wyszła, a Kacper ponownie usiadł na krześle.
- Będę leciał. Trzymaj się siostra.
- Odwiedźcie mnie jutro z rodzicami. - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem, czy rodzice przyjdą, bo muszą iść do pracy, ale zobaczymy. Dobra siostra, trzymaj się. Pa.
- Przynieś jutro laptopa, okej? Musisz mi coś pokazać. - spojrzałam na niego.
- Jasne. - uśmiechnął się i wyszedł.
Czułam się źle, wszystko mnie bolało, miałam dość.
Nie spałam prawie całą noc. W szpitalu robiło się już głośno, był ranek. Zegarek wiszący w sali wskazywał 7.30. Czekałam na Kacpra, ale on pewnie jeszcze śpi. Leżałam w samotności. Gdyby Justin tu był.... Eh. Nie chcę o tym myśleć. Nagle otworzyły się drzwi. Był to lekarz z pielęgniarką.
- Witam. Jak się pani czujesz? - spojrzał w moją kartę.
- Lepiej, ale wszystko mnie boli.
- To normalne, żebra się zrastają. Potem zabierzemy panią na badania.
- Dobrze. A ile jeszcze mogę tu leżeć? - spojrzałam na lekarza.
- To zależy, jak będzie się wszystko goić. Jeszcze po badaniach się okaże. Ale myślę, że poleży tu pani jeszcze 2-3 tygodnie.
- O jezu. - wymsknęło mi się.
- A co nie podoba się pani u nas? - doktor się zaśmiał.
- Podoba się, ale wolę dom.
- Dobrze, dobrze. Idę na dalszy obchód, pielęgniarka zmieni pani kroplówkę.
- Dziękuję.
Lekarz wyszedł, a pielęgniarka wymieniła mi kroplówki. Kiedy wychodziła do sali wchodził Kacper z laptopem, o którego prosiłam.
- Nie pomyliłeś godzin? - zdziwiłam się.
- Nie siostra. - usiadł na krześle.
- Odpalaj tego laptopa. - uśmiechnęłam się.
- No już, już.
Kiedy włączył laptopa kazałam wejść mu na strony plotkarskie.
- Po co?
- Nie pytaj, tylko wchodź. - podniosłam głos.
Kiedy wszedł na jedną stronę plotkarską, od razu w oczy rzuciło mi się JUSTIN BIEBER. Oczywiście jak JUSTIN BIEBER to i SELENA GOMEZ. Główna strona składała się tylko z nich. 'Justin Bieber spotyka się ponownie z Seleną Gomez. Co z jego wielką miłością z Polski?' To jeden z wielu nagłówków. Gdy kazałam wejść w jeden link Kacprowi, zobaczyłam zdjęcia, Selena szła z nim, trzymała go "pod rękę".
Zrobiło mi się gorąco, chciało mi się wymiotować.
- Kacper, idź po pielęgniarkę. - widział, że źle się poczułam.
Poszedł szybko po pielęgniarkę. Kiedy przyszła, powiedziałam jej o swoich objawach. Czułam coś mokrego na łóżku. Pielęgniarka zawołała lekarza. Kiedy przyszedł, szybko odkrył kołdrę. Wszystko było w krwi. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Musi pan wyjść. - wyprosił Kacpra z sali.
- Ale co jest? - krzyknął.
- Panie doktorze, co się stało? - byłam zakłopotana, Kacper był już za drzwiami.
- Poroniła pani.
- Co?! Przecież byłam u ginekologa i powiedział, że nie jestem w ciąży !
- Pomylił się najwidoczniej. Proszę zadzwonić po ginekologa. - wydał rozkaz pielęgniarce.
Zobaczyłam obok Kacpra przerażonego Alka. To nasze dziecko straciłam. Kiedy przyszedł ginekolog, zbadał sytuację, kazał pielęgniarce zawieść mnie do zabiegowego. Kiedy lekarz otworzył drzwi, aby wziąć z korytarza wózek, Alek od razu spytał się, co się stało.
- Później ci powiem. - odpowiedziałam.
Gdy byłam już w zabiegowym, ginekolog badając mnie pytał się o wszystko, co związane z ciążą.
- Ile ma pani lat?
- 18, prawie 19.
- Ta ciąża, to wpadka, czy nie? I czy ojcem dziecka był pani narzeczony?
- Wpadka, ale niestety nie z chłopakiem, a z kolegą. - nie kryłam niczego.
- Wie pani, że była pani w ciąży? - kończył zabieg.
- Robiłam testy, dwa pozytywne, jeden negatywny, ale byłam u ginekologa, mówił, że nie jestem w ciąży.
- Dziwne. - wzruszył ramionami.
- Poronienie to wina wypadku, tak? - spojrzałam na lekarza.
- Tak. Gdy doktor robił badania, nie zauważono pani ciąży, z powodu złamanych żeber.
- A dlaczego nie poroniłam wcześniej?
- Dziecko walczyło o życie.
Wtedy do gabinetu weszła pielęgniarka przyniosła mi nową piżamę, ubrała mnie w nią, ponieważ ja nie miałam siły. Zawiozła mnie na sale, na krzesłach siedzieli Alek i Kacper. Położono mnie na łóżko. Pielęgniarka wyszła, a oni chcieli wszystko wiedzieć. Natomiast ja byłam przygnębiona.
- Co się stało? - Kacper zapytał pierwszy, Alek chyba wiedział o co chodzi.
- Poroniłam. - zaczęłam płakać.
- Przecież..... nie byłaś w ciąży. - usłyszałam z ust Alka.
- Najwidoczniej byłam. - otarłam łzy.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - Alek złapał mnie za rękę.
- Dziękuję, że jesteś. - uśmiechnęłam się.
Nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął.
Wtedy do sali wparowali rodzice.
- Tylko cicho. - powiedziałam.
- Cześć skarbie. - mama przywitała się ze mną.
Przywitałam się z nią oraz z nią porozmawiałam.
Minęło 2 tygodnie. Rodzice nie wiedzą, że byłam w ciąży. Jestem w domu, ciągle obolała. Leżałam sobie w łóżku, kiedy do pokoju wszedł Alek ze śniadaniem.
- Jesteś za bardzo troskliwy. - uśmiechnęłam się.
- Taki jestem. - usiadł na łóżku i pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję. - wzięłam talerz z tostami.
- Chcesz? - podsunęłam pod nos tosta.
Wziął gryza.
- Dobre, dobre. - uśmiechnął się.
- To kto jest robił? - uniosłam brew do góry.
- No kto? Twoja mama. - zaśmiał się.
Alek wyjątkowo dobrze dogaduje się z rodzicami. Jednak Kacper naciska, abym dała szansę Justinowi, zadzwoniła i porozmawiała. Jednak ja zostaje przy swoim zdaniu - to facet ma walczyć o kobietę, nie odwrotnie.
- No przecież ty nie. - przewróciłam oczami.
- Może gdzieś wyjdziemy? Pójdziemy na spacer, nie możesz ciągle leżeć, musisz się rozruszać. - patrzyłam na niego kończąc tosty.
- Popatrz jak wyglądam, mam tłuste włosy, jestem nieumalowana, nie mam siły, aby nawet umyć te włosy.
- To ci pomogę. - odłożyłam pusty talerz na stół.
- Mówisz poważnie? - zdziwiłam się.
- Tak, pomogę ci. Wiem, że jesteś obolała.
- Skoro chcesz... - uśmiechnęłam się.
Pomógł mi wstać z łóżka, udaliśmy się do łazienki. Powoli z jego pomocą nachyliłam się nad wanną. Strasznie bolało. Ustawił mi odpowiednią wodę, delikatnie polałam włosy wodą, wzięłam szampon i szorowałam. Następnie Alek spłukał mi pianę, powtórzyliśmy to jeszcze raz, a na koniec wzięłam odżywkę i spłukałam ją. Zawinęłam włosy w ręcznik i powoli się wyprostowałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Do usług.
Wróciliśmy do pokoju, zdjęłam ręcznik, rozczesałam włosy i je wysuszyłam. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej spodenki oraz bokserkę.
- A teraz przepraszam, muszę się ubrać. - wyprosiłam go.
- Gdybyś coś chciała, jestem za drzwiami. - wyszedł.
Ubrałam się i wtedy ponownie wpuściłam Alka.
- Pozwolisz, że się umaluje.
Użyłam podkładu, pomalowałam rzęsy i użyłam delikatnego różu do policzków.
- Mam prośbę. - spojrzałam na niego siedząc na krześle od toaletki.
- Słucham?
- Podałbyś mi te sandałki z dolnej półki? I jakbyś mi je zapiął. - uśmiechnęłam się.
- Jasne. - uczynił to o co go poprosiłam.
- To możemy iść. - podeszłam do drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy w ciszy.
- Przepraszam. - spojrzałam na niego.
- Za co? - miał zmieszaną minę.
- Za to, że je straciliśmy. To jest moja wina. Gdybym... - westchnęłam.
- Proszę, nie obwiniaj się. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Gdybym tylko wiedziała, że jestem w ciąży, dbałabym o siebie, a nie szlajała się ciemną nocą. - przytuliłam się do niego, a z policzków spłynęły mi łzy.
- Już, nie płacz. - złapał mnie za ramiona, spojrzał na mnie i otarł mi łzy.
- Trudno radzę sobie z emocjami. - poprawiłam włosy.
- Chodź na lody. - zaproponował.
- Chodźmy.
Udaliśmy się w stronę budki z lodami. Zawsze chodziłam tam z Justinem. I nasza pierwsza randka z nim. Chciało mi się płakać, ale musiałam wytrzymać. Kiedy dotarliśmy od razu usiadłam na ławce.
- Wszystko dobrze? - spytał Alek.
- Boli mnie. - wskazałam na okolice żeber.
- Odpocznij, a ja pójdę kupię lody. Jakie chcesz?
- Śmietankowe. - uśmiechnęłam się.
Poszedł kupił, a ja czekałam na niego. Czułam na sobie jakiś wzrok. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zobaczyłam.
- Coś się stało? - obok usiadł Alek.
- Nie nic. - zapewniłam i wzięłam od niego loda.
Zaczęliśmy je jeść. Ciągle czułam jakiś niepokój. Alek widział, że ciągle się rozglądam, czekałam aż o coś zapyta. Kiedy skończyliśmy i mieliśmy iść ktoś wypowiedział moje imię. Odwróciłam się i to był on. Znowu. Miałam go dosyć.
_______
z góry przepraszam za aż taką przerwę.
jeśli podoba wam się rozdział, komentujcie.
10 komentarzy - a postaram się napisać kolejny. :)
- Majka? Chcesz mi coś powiedzieć? - był szczęśliwy, myślał, że to może on zostanie ojcem, ale dawno nie współżyliśmy.
- Justin... Wszystko ci wytłumaczę. - stałam wryta w ziemię.
________
- Usiądź, porozmawiajmy.
Usiedliśmy na łóżku, obok siebie.
- Słucham. - uśmiechał się.
- Justin.. - leciały mi łzy z oczu.
- Mów skarbie śmiało.
Zaczęły mi się trząść ręce, błądziłam, nie wiem jak mu to powiedzieć. Wprost, czy owijać w bawełnę.
- Justin, pamiętasz co dodałam zdjęcie na tt w takiej czarnej sukience? - spoglądałam na niego ukradkiem.
- Jasne, wyglądałaś pięknie, sexownie.
- To wtedy byłam na imprezie z tym Alkiem co ci o nim mówiłam.
- Dlaczego z nim poszłaś? - już był zły, a co będzie dalej.
- Lepiej by było, żebym ciągle siedziała w domu oglądając filmy i wpieprzając żarcie?!
- Nie ale dlaczego nie poszłaś z Karoliną?!
- Nie mam prawa mieć kontaktu z żadnym chłopakiem?! - wstałam z łóżka machając rękoma.
- Tak ! - również wstał z łóżka.
- Wyjdź ! - otworzyłam drzwi do mojego pokoju.
- Tak rozwiązujesz sprawę? To świetnie, można z tobą pogadać ! - już chciał wychodzić, ale...
- O czym chciałaś mi powiedzieć?! - ciągle krzyczeliśmy.
- Zdradziłam cię i teraz wcale tego nie żałuję ! Widzę jaki jesteś na prawdę !
Spoglądałam na niego, a łzy płynęły mi po policzku. Stał, jakby ktoś mu przywalił. Nie mógł chyba w to uwierzyć.
- Co kurwa zrobiłaś?! - podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.
- Zdradziłam cię ! Nie dociera? Zdradziłam wielkiego Pana Biebera ! Już dociera?!
- Dziwka. - powiedział cicho, ale usłyszałam. Uderzyłam go w twarz.
- Spadaj małolato. - wyszedł.
- Małolato? Dwa lata różnicy, małolato. - wykrzyczałam.
Usłyszałam jego śmiech,wtedy wrócił i mnie pocałował, tak namiętnie jak nigdy dotąd.
- Żegnaj. - spojrzał mi oczy
- Justin ! - pociągnęłam go za rękę.
Spojrzał na mnie.
- Nie odchodź. - spojrzałam na niego moimi zapłakanymi oczyma.
- Zdradziłaś mnie i ma być wszystko dobrze? - wyszarpał swoją rękę.
- Ja tego nie chciałam, byłam.. - przerwał mi.
- Co mnie to obchodzi jaka byłaś, zrobiłaś to, to się liczy. - stał przy drzwiach.
- A ty nie zdradzałeś Seleny? - spojrzałam na niego zaciskając zęby.
Nic nie powiedział, tylko spuścił głowę w dół.
- Byłem wtedy pijany.
- Ja też byłam pijana, dobrze wiesz, że nie mogę pić. - podeszłam do niego.
- Zostaw mnie, chcę być sam.
- Zabrakło ci argumentów? Idź, idź. Proszę. - wypchałam go z pokoju i zamknęłam drzwi.
Usłyszałam tylko trzaskające drzwi. Od razu położyłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, kolejny raz. Dlaczego miłość tak boli? Ktoś zapukał do drzwi.
- Majka? Powiedziałaś mu? Otwórz ! - był to Kacper.
- Idź, chcę być sama. - wysmarkałam nosa.
Postanowiłam pójść do Alka, wszystko mu powiedzieć. Wyszłam z domu i udałam się w jego stronę. Było już dość ciemno na dworze. Musiałam przejść koło domu Pattie. Spojrzałam w okno, świeciło się światło, więc zobaczyłam Justina, który siedział na kanapie przy stole. Na stole stała butelka whisky i szklanka. Poszłam dalej. Szłam sama, nie wiedziałam czy trafię do domu Alka, nie pamiętałam za bardzo gdzie mieszka. Po 15 minutach doszłam prawdopodobnie pod jego dom. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył Alek.
- Majka?
- Ja, ja. - spojrzałam na niego.
- Chodź, chodź, chłodno jest.
Weszłam do środka i w korytarzu zdjęłam buty.
- Chodź do kuchni. - poprowadził mnie do kuchni, usiadłam na krześle przy stole, a on usiadł na przeciwko mnie.
- Płakałaś? Co wie już? - zapytał w prost.
- Pierwsze zaczęliśmy się kłócić, zrobił mi wyrzuty, że poszłam z imprezę z tobą, a nie z przyjaciółką. Ciągle się kłóciliśmy, w końcu w tych nerwach powiedziała mu, że go zdradziłam i że tego nie żałuję. Następnie nazwał mnie dziwką, przywaliłam mu za to w twarz. Już wychodził, ale się wrócił i mnie pocałował i powiedział "żegnam". - zaczęłam płakać, a Alek dał mi chusteczki.
- Chodź tu. - przytulił mnie.
- Może zrobić ci herbaty, albo naleję ci soku, wody? - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Możesz herbaty mi zrobić. - uśmiechnęłam się ocierając łzy.
Kolega zrobił mi herbaty, wypiłam, od razu zrobiło mi się cieplej. Opowiedział mi o swojej byłej dziewczynie, która traktowała go jak sługę. Wycierpiał się, tak jak ja teraz.
- Może się prześpisz, widzę, że zmęczona jesteś. - spoglądał na mnie.
- Nie, już muszę iść do domu. - wstałam z krzesła.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, pisz, dzwoń. - odprowadził mnie do drzwi.
- Dobrze, będę pamiętała. - nałożyłam buty.
- Pa. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
- Pa. - zamknął drzwi za sobą.
Udałam się w stronę domu. Oczywiście musiałam przejść koło Justina. Stanęłam na drodze i patrzyłam w okno. Justin siedział w takiej samej pozycji co wcześniej. Nie wiedziałam, czy pójść do niego czy nie. Nagle usłyszałam trąbienie, zobaczyłam światła i poczułam okropny ból. Ujrzałam tylko jakiegoś starszego mężczyznę, potem już nic nie pamiętałam.
Nie wiem gdzie jestem, co się ze mną dzieje, czuję jak ktoś ciągle przy mnie czuwa, trzyma mnie za rękę, całuje w czoło i w usta. Może to Justin? Bardzo chciałabym otworzyć oczy, ale nie mogę. Czuję, że ktoś trzyma mnie ciągle za rękę. Czuję okropny ból w klatce.
Leże już raczej długo, wszystko mnie strasznie boli. Chyba pora się wybudzić. Bardzo bym chciała otworzyć oczy, ale nie mogę. Boje się. Spróbowałam otworzyć oczy, udało się. Od razu rozejrzałam się w około. Byłam w szpitalu. Obok mnie siedział Kacper, a rodzice stali na korytarzu i rozmawiali z lekarzem. Kacper od razu się zerwał i zawołał lekarza.
- Witam Maju. Jak się czujesz? - podszedł do mnie lekarz, badając mnie od razu.
Mama wzięła szklankę, nalała do niej wody i przez słomkę napiłam się.
- To jak się czujesz? - lekarz świecił mi po oczach.
- Boli mnie cały brzuch. - co chwilę powieki mi opadały, musiałam z nimi walczyć.
- Masz obrażenia wewnętrzne, masz złamane żebra. Nie ruszaj się, nie wstawaj, dobrze? - lekarz usiadł na krześle.
- Dobrze. - wykrztusiłam.
Lekarz poszedł, Kacper ponownie usiadł na krzesło, które stało obok mojego łóżka.
- Mam pytanie. Był tu Justin? - spojrzałam na brata.
- Nie.. - spojrzał w podłogę, a mi poleciały łzy.
Zobaczyłam Alka, który wchodzi do sali.
- Cześć piękna. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a z Kacprem podał sobie rękę.
Pomachałam mu tylko ręką.
- Idę coś zjeść. - Kacper wyszedł z sali.
- Jak się czujesz? - usiadł na krześle i wziął mnie za rękę.
- Boli mnie cały brzuch, mam połamane żebra.
- Wiem, jestem tu codziennie. - uśmiechnął się.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Tak, jak przychodzę to opiekuję się tobą, wtedy twoi rodzice jadą do domu, potem oni wracają to ja idę. Mamy zamiany. - zaśmiał się.
- Widziałeś tu Justina?
- Nie.
- Mam pytanie.
- Słucham?
- Czułam, że ktoś mnie całuje w usta i policzek.. To byłeś ty? - zmrużyłam oczy.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Wiem, że źle zrobiłem. - pocałował mnie w rękę.
- Nic się nie stało. Skąd wiedziałeś o wypadku? - spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Kacper zadzwonił, więc szybko przyjechałem.
- To stało się pod domem Justina, kto zadzwonił po karetkę? On czy jego mama? - musiałam wiedzieć.
- Z tego co wiem, to kierowca zadzwonił po karetkę, a czy oni wiedzą, to nie wiem.
- Może Alek jest odpowiednim chłopakiem dla mnie? - pomyślałam.
- Może czegoś potrzebujesz? - zapytał.
- Jeśli możesz, to popraw trochę poduszkę.
Wstał i poprawił mi poduszkę.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- A może jednak jesteś głodna? - uniósł brwi do góry.
- Nie. - uśmiechnęłam się.
- Nie wyzdrowiejesz, jak nie zjesz. - pogroził mi palcem.
- Nie jestem już małym dzieckiem. - zaśmiałam się.
- Ehh. To może zjesz chociaż banana? - uparł się.
- No dobra, nie nalegaj, dawaj tego banana. - uśmiechnęłam się.
Obrał mi ze skórki i dał.
- Proszę. - dał mi do ręki, chciałam wziąć ale nie dałam rady podnieść ręki do góry.
- Może mnie nakarmisz? Nie mam siły podnieść ręki.
- Jasne. - karmił mnie, a ja poczułam, że robi mi się nie dobrze.
- Daj mi szybko jakąś miskę. - poprosiłam.
Alek dał mi jakąś miskę, która była w sali. Zwróciłam.
- Zawołam lekarza. - poszedł z sali.
Ciągle zwracałam, to chyba nie był dobry pomysł z tym bananem. Zaraz przyszedł lekarz z pielęgniarką. Porozmawiał z Alkiem, pytał co jadłam. Kiedy skończyłam zwracać, lekarz podszedł do mnie i zaczął mnie badać.
- Wszystko jest dobrze. - uśmiechnął się.
- To dlaczego zwracała? - zapytał Alek.
- Najwidoczniej nie może jeszcze jeść.
- Dziękuję. - lekarz wyszedł, a Alek ponownie zajął miejsce na krześle.
- Przepraszam, to moja wina. Znów wciągam cię w tarapaty.
- Przestań, to nie jest twoja wina. Poza tym w jakie tarapaty ty mnie w ciągasz? - uniosłam jedną brew.
- Przeze mnie nie jesteś z Justinem, przeze mnie miałaś ten wypadek no i przeze mnie teraz zwracałaś.
- Przestań, sama sobie jestem winna. - uśmiechnęłam się.
- Ale i tak to jest moja wina. Muszę iść, bo mam wykłady za niecałą godzinkę. Jutro rano przyjdę. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Cześć. - wyszedł.
Zostałam sama, cała obolała. Odwróciłam głowę do okna. Leżałam patrząc w okno, padał deszcz, było zimno. Usłyszałam otwierające się drzwi. Myślałam, że byli to rodzice. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, była to Pattie. Co ona tu robi?
- Cześć Maju. Przeszkadzam?
- Witaj. Nie, nie, zapraszam.
Kobieta zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - uśmiechnęła się i rozpakowała zakupy, które mi przyniosła.
- Dziękuję, ale nie musiałaś nic kupować, mam tego bardzo dużo. - uśmiechałam się, bo ucieszyła mnie jej wizyta.
- Nie marudź. To jak się czujesz? - patrzyła się na mnie.
- Jestem cała obolała, nie mam na nic siły, mam połamane żebra.
- Oj, musisz dużo odpoczywać teraz.
- Wiem.
- Widziałam cię wczoraj, jeszcze przed wypadkiem. Mówiłam Justinowi, aby wyszedł do ciebie, ale nie chciał, poza tym był bardzo pijany.
- Tak, widziałam go przez okno, siedział załamany. To przeze mnie. Zasłużyłam sobie na karę, pokarano mnie za to.
- Dziecko co ty mówisz. Każdy w życiu popełnia błędy. Człowiek uczy się na błędach. Justin też popełnia wiele błędów. Zmienił się jak zaczęliśmy być razem. Nie imprezuje, nie pije prawie w ogóle, nawet rzucił palenie.
- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem czy powinnam.. - kobieta patrzyła w podłogę.
- Proszę mówić.
- Wyjechał..
- Co? Gdzie i po co? - mówiłam bardzo cicho.
- Do Kanady. Nagrywa nową płytę, a gdy skończy od razu po premierze wyjeżdża w trasę koncertową. Prawdopodobnie... Nic.
- Prawdopodobnie co?
- Nie, nic, nic.
- Chcę wiedzieć wszystko.
- Prawdopodobnie spotyka się znów z Seleną.. Widziałam ich zdjęcia w internecie jak wychodzili ze studia.
- Może nagrywają piosenkę, nic takiego. - nadzieja jakaś była.
- Pewnie tak.
Chwilę milczeliśmy.
- Będę szła. - wstała z krzesła.
- Dziękuję za odwiedziny i zakupy. - uśmiechnęłam się.
- Proszę bardzo. Trzymaj się, pa. - wyszła z sali.
Ponownie odwróciłam głowę z stronę okna. Justin wyjechał, zostawił mnie, to był już nasz koniec, mój koniec. On bawił się dobrze z Seleną. Spojrzałam na zegarek wiszący w sali, była 20:40. Dlaczego nie ma rodziców? Nie ważne, muszę się przespać. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Kiedy mi się to udało, obudziły mnie krzyki dobiegające z korytarza. Niestety nie mogłam wstać, aby zobaczyć co się tam dzieje. Leżałam spokojnie, kiedy otworzyły się drzwi. Był to Kacper.
- To ty tak krzyczałeś? - usiadł na krześle.
- Pielęgniarka nie chciała mnie wpuścić, ale dopiąłem swego. - był dumny.
- Obudziłeś mnie, właśnie próbowałam spać. - miałam pretensję.
- Wyspałaś się już 4 dni, wystarczy z ciebie.
- Aż tyle byłam w śpiączce? - zdziwiłam się.
- Tak, ale najważniejsze, że teraz jest wszystko w porządku. - uśmiechnął się.
- Dokładnie. - zakaszlałam.
- Wszystko dobrze?
- Tylko zakaszlałam, nie bądź taki przewrażliwiony. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze siostra, ale się martwię.
- To przestań, bo wszystko jest dobrze.
Do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, że tak późno, ale mieliśmy zamieszanie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam.
Kobieta podeszła do mnie i zmieniła mi kroplówkę. Dała mi również zastrzyk.
- Coś jeszcze pani trzeba?
- Nie, dziękuję.
Pielęgniarka wyszła, a Kacper ponownie usiadł na krześle.
- Będę leciał. Trzymaj się siostra.
- Odwiedźcie mnie jutro z rodzicami. - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem, czy rodzice przyjdą, bo muszą iść do pracy, ale zobaczymy. Dobra siostra, trzymaj się. Pa.
- Przynieś jutro laptopa, okej? Musisz mi coś pokazać. - spojrzałam na niego.
- Jasne. - uśmiechnął się i wyszedł.
Czułam się źle, wszystko mnie bolało, miałam dość.
Nie spałam prawie całą noc. W szpitalu robiło się już głośno, był ranek. Zegarek wiszący w sali wskazywał 7.30. Czekałam na Kacpra, ale on pewnie jeszcze śpi. Leżałam w samotności. Gdyby Justin tu był.... Eh. Nie chcę o tym myśleć. Nagle otworzyły się drzwi. Był to lekarz z pielęgniarką.
- Witam. Jak się pani czujesz? - spojrzał w moją kartę.
- Lepiej, ale wszystko mnie boli.
- To normalne, żebra się zrastają. Potem zabierzemy panią na badania.
- Dobrze. A ile jeszcze mogę tu leżeć? - spojrzałam na lekarza.
- To zależy, jak będzie się wszystko goić. Jeszcze po badaniach się okaże. Ale myślę, że poleży tu pani jeszcze 2-3 tygodnie.
- O jezu. - wymsknęło mi się.
- A co nie podoba się pani u nas? - doktor się zaśmiał.
- Podoba się, ale wolę dom.
- Dobrze, dobrze. Idę na dalszy obchód, pielęgniarka zmieni pani kroplówkę.
- Dziękuję.
Lekarz wyszedł, a pielęgniarka wymieniła mi kroplówki. Kiedy wychodziła do sali wchodził Kacper z laptopem, o którego prosiłam.
- Nie pomyliłeś godzin? - zdziwiłam się.
- Nie siostra. - usiadł na krześle.
- Odpalaj tego laptopa. - uśmiechnęłam się.
- No już, już.
Kiedy włączył laptopa kazałam wejść mu na strony plotkarskie.
- Po co?
- Nie pytaj, tylko wchodź. - podniosłam głos.
Kiedy wszedł na jedną stronę plotkarską, od razu w oczy rzuciło mi się JUSTIN BIEBER. Oczywiście jak JUSTIN BIEBER to i SELENA GOMEZ. Główna strona składała się tylko z nich. 'Justin Bieber spotyka się ponownie z Seleną Gomez. Co z jego wielką miłością z Polski?' To jeden z wielu nagłówków. Gdy kazałam wejść w jeden link Kacprowi, zobaczyłam zdjęcia, Selena szła z nim, trzymała go "pod rękę".
Zrobiło mi się gorąco, chciało mi się wymiotować.
- Kacper, idź po pielęgniarkę. - widział, że źle się poczułam.
Poszedł szybko po pielęgniarkę. Kiedy przyszła, powiedziałam jej o swoich objawach. Czułam coś mokrego na łóżku. Pielęgniarka zawołała lekarza. Kiedy przyszedł, szybko odkrył kołdrę. Wszystko było w krwi. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Musi pan wyjść. - wyprosił Kacpra z sali.
- Ale co jest? - krzyknął.
- Panie doktorze, co się stało? - byłam zakłopotana, Kacper był już za drzwiami.
- Poroniła pani.
- Co?! Przecież byłam u ginekologa i powiedział, że nie jestem w ciąży !
- Pomylił się najwidoczniej. Proszę zadzwonić po ginekologa. - wydał rozkaz pielęgniarce.
Zobaczyłam obok Kacpra przerażonego Alka. To nasze dziecko straciłam. Kiedy przyszedł ginekolog, zbadał sytuację, kazał pielęgniarce zawieść mnie do zabiegowego. Kiedy lekarz otworzył drzwi, aby wziąć z korytarza wózek, Alek od razu spytał się, co się stało.
- Później ci powiem. - odpowiedziałam.
Gdy byłam już w zabiegowym, ginekolog badając mnie pytał się o wszystko, co związane z ciążą.
- Ile ma pani lat?
- 18, prawie 19.
- Ta ciąża, to wpadka, czy nie? I czy ojcem dziecka był pani narzeczony?
- Wpadka, ale niestety nie z chłopakiem, a z kolegą. - nie kryłam niczego.
- Wie pani, że była pani w ciąży? - kończył zabieg.
- Robiłam testy, dwa pozytywne, jeden negatywny, ale byłam u ginekologa, mówił, że nie jestem w ciąży.
- Dziwne. - wzruszył ramionami.
- Poronienie to wina wypadku, tak? - spojrzałam na lekarza.
- Tak. Gdy doktor robił badania, nie zauważono pani ciąży, z powodu złamanych żeber.
- A dlaczego nie poroniłam wcześniej?
- Dziecko walczyło o życie.
Wtedy do gabinetu weszła pielęgniarka przyniosła mi nową piżamę, ubrała mnie w nią, ponieważ ja nie miałam siły. Zawiozła mnie na sale, na krzesłach siedzieli Alek i Kacper. Położono mnie na łóżko. Pielęgniarka wyszła, a oni chcieli wszystko wiedzieć. Natomiast ja byłam przygnębiona.
- Co się stało? - Kacper zapytał pierwszy, Alek chyba wiedział o co chodzi.
- Poroniłam. - zaczęłam płakać.
- Przecież..... nie byłaś w ciąży. - usłyszałam z ust Alka.
- Najwidoczniej byłam. - otarłam łzy.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - Alek złapał mnie za rękę.
- Dziękuję, że jesteś. - uśmiechnęłam się.
Nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął.
Wtedy do sali wparowali rodzice.
- Tylko cicho. - powiedziałam.
- Cześć skarbie. - mama przywitała się ze mną.
Przywitałam się z nią oraz z nią porozmawiałam.
Minęło 2 tygodnie. Rodzice nie wiedzą, że byłam w ciąży. Jestem w domu, ciągle obolała. Leżałam sobie w łóżku, kiedy do pokoju wszedł Alek ze śniadaniem.
- Jesteś za bardzo troskliwy. - uśmiechnęłam się.
- Taki jestem. - usiadł na łóżku i pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję. - wzięłam talerz z tostami.
- Chcesz? - podsunęłam pod nos tosta.
Wziął gryza.
- Dobre, dobre. - uśmiechnął się.
- To kto jest robił? - uniosłam brew do góry.
- No kto? Twoja mama. - zaśmiał się.
Alek wyjątkowo dobrze dogaduje się z rodzicami. Jednak Kacper naciska, abym dała szansę Justinowi, zadzwoniła i porozmawiała. Jednak ja zostaje przy swoim zdaniu - to facet ma walczyć o kobietę, nie odwrotnie.
- No przecież ty nie. - przewróciłam oczami.
- Może gdzieś wyjdziemy? Pójdziemy na spacer, nie możesz ciągle leżeć, musisz się rozruszać. - patrzyłam na niego kończąc tosty.
- Popatrz jak wyglądam, mam tłuste włosy, jestem nieumalowana, nie mam siły, aby nawet umyć te włosy.
- To ci pomogę. - odłożyłam pusty talerz na stół.
- Mówisz poważnie? - zdziwiłam się.
- Tak, pomogę ci. Wiem, że jesteś obolała.
- Skoro chcesz... - uśmiechnęłam się.
Pomógł mi wstać z łóżka, udaliśmy się do łazienki. Powoli z jego pomocą nachyliłam się nad wanną. Strasznie bolało. Ustawił mi odpowiednią wodę, delikatnie polałam włosy wodą, wzięłam szampon i szorowałam. Następnie Alek spłukał mi pianę, powtórzyliśmy to jeszcze raz, a na koniec wzięłam odżywkę i spłukałam ją. Zawinęłam włosy w ręcznik i powoli się wyprostowałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Do usług.
Wróciliśmy do pokoju, zdjęłam ręcznik, rozczesałam włosy i je wysuszyłam. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej spodenki oraz bokserkę.
- A teraz przepraszam, muszę się ubrać. - wyprosiłam go.
- Gdybyś coś chciała, jestem za drzwiami. - wyszedł.
Ubrałam się i wtedy ponownie wpuściłam Alka.
- Pozwolisz, że się umaluje.
Użyłam podkładu, pomalowałam rzęsy i użyłam delikatnego różu do policzków.
- Mam prośbę. - spojrzałam na niego siedząc na krześle od toaletki.
- Słucham?
- Podałbyś mi te sandałki z dolnej półki? I jakbyś mi je zapiął. - uśmiechnęłam się.
- Jasne. - uczynił to o co go poprosiłam.
- To możemy iść. - podeszłam do drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy w ciszy.
- Przepraszam. - spojrzałam na niego.
- Za co? - miał zmieszaną minę.
- Za to, że je straciliśmy. To jest moja wina. Gdybym... - westchnęłam.
- Proszę, nie obwiniaj się. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Gdybym tylko wiedziała, że jestem w ciąży, dbałabym o siebie, a nie szlajała się ciemną nocą. - przytuliłam się do niego, a z policzków spłynęły mi łzy.
- Już, nie płacz. - złapał mnie za ramiona, spojrzał na mnie i otarł mi łzy.
- Trudno radzę sobie z emocjami. - poprawiłam włosy.
- Chodź na lody. - zaproponował.
- Chodźmy.
Udaliśmy się w stronę budki z lodami. Zawsze chodziłam tam z Justinem. I nasza pierwsza randka z nim. Chciało mi się płakać, ale musiałam wytrzymać. Kiedy dotarliśmy od razu usiadłam na ławce.
- Wszystko dobrze? - spytał Alek.
- Boli mnie. - wskazałam na okolice żeber.
- Odpocznij, a ja pójdę kupię lody. Jakie chcesz?
- Śmietankowe. - uśmiechnęłam się.
Poszedł kupił, a ja czekałam na niego. Czułam na sobie jakiś wzrok. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zobaczyłam.
- Coś się stało? - obok usiadł Alek.
- Nie nic. - zapewniłam i wzięłam od niego loda.
Zaczęliśmy je jeść. Ciągle czułam jakiś niepokój. Alek widział, że ciągle się rozglądam, czekałam aż o coś zapyta. Kiedy skończyliśmy i mieliśmy iść ktoś wypowiedział moje imię. Odwróciłam się i to był on. Znowu. Miałam go dosyć.
_______
z góry przepraszam za aż taką przerwę.
jeśli podoba wam się rozdział, komentujcie.
10 komentarzy - a postaram się napisać kolejny. :)
czwartek, 21 sierpnia 2014
Rozdział XVI
Po skończonym stosunku wślizgnęłam się pod kołdrę razem z Alkiem i zasnęliśmy w objęciach.
______
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju, był mi kompletnie obcy. Obróciłam głowę w lewą stronę, zobaczyłam śpiącego Alka. Czułam, że jestem naga.
- Kurwa, co ja zrobiłam. - pomyślałam.
Wstałam z łóżka, zakrywając się jakimś kocem. Wzięłam ubrania, zobaczyłam łazienkę w pokoju, weszłam do niej i się ubrałam. Spojrzałam w lustro, z mojej fryzury i makijażu nie zostało nic. Wyszłam z łazienki, Alek siedział już na łóżku w samych bokserkach.
- Cześć. - spojrzałam na niego, usiadłam obok niego.
- Cześć. - uśmiechnął się.
- Kurwa. - położyłam się na łóżko.
- Przepraszam. - usłyszałam z ust Alka.
- To też moja wina. - ponownie wstałam z łóżka.
- Mogliśmy coś zrobić, żeby do tego doszło. Justin mnie zabije. - przejechał ręką po swoich włosach.
- Nie wiem, czy mu powiem. - spojrzałam na niego.
- Musisz.
- Dobra, zobaczę jeszcze. Zmywam się. - rozejrzałam się po pokoju szukając torebki.
- Odwiozę cię. - wstał i nałożył spodnie oraz koszulkę.
- Przejdę się, idź spać. - kierowałam się do drzwi.
- Nie ma mowy, odwiozę cię. - podszedł do mnie podając mi torebkę.
- Dzięki. - wzięłam torebkę, wyciągnęłam z niej telefon, miałam 30 połączeń nieodebranych, 25 od Justina i 5 od mamy.
- Dobra, to chodź, podwieziesz mnie. - otworzyłam drzwi schodząc na dół.
Wyszłam przed dom, czekając na Alka. Wyszedł z domu i wyprowadził samochód z garażu. Jego posesja była ogromna. Podstawił samochód, wsiadłam i zapięłam pasy. Ruszyliśmy, siedziałam oparta o szybę, rozmyślałam co to teraz będzie.
- Będzie dobrze. - poklepał mnie po nodze Alek.
- Taa. Łatwo mówić, jak ja mu to powiem, że przespałam się z innym chłopakiem? On szału dostaje, jak ktoś ze mną gada. - potrząsnęłam głową.
- Jeśli chcesz, to ja mogę z nim pogadać. - rzucił.
- Nie, bo cię jeszcze zabije. Spróbuje ja. - zobaczyłam, że jesteśmy już w mojej okolicy.
Spojrzałam na zegarek w samochodzie, wskazywał 10;25. Alek zatrzymał się koło mojego domu.
- Dzięki za podwózkę. - uśmiechnęłam się.
- A ja przepraszam. - spojrzał na mnie.
- Uspokój się, proszę cię. - poklepałam go po plecach.
- Dzięki za wszystko. Pa. - wysiadłam z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi.
Alek pomachał mi tylko ręką i odjechał. Weszłam do domu, na kanapie siedział tylko Kacper.
- Oooo, dobrze widzieć siostrę. - wstał i od razu podszedł do mnie.
- Cicho bądź. - weszłam na górę, Kacper przyszedł za mną.
- Opowiadaj, co tam. - usiadł na łóżku u mnie w pokoju.
- Muszę się wykąpać, jeśli chcesz to czekaj.
Wzięłam ubrania i potrzebne rzeczy, weszłam do łazienki. Zmyłam resztki makijażu. Weszłam po prysznic, umyłam się, następnie wytarłam ciało, ubrałam się w szorty i bokserkę. Wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk. Umalowałam rzęsy mascarą i wyszłam z łazienki. Kacper czekał tam na mnie.
- No, słucham.
Usiadłam obok niego.
- Powiem ci, ale jeśli piśniesz słówko, rodzicom, Karolinie, czy Justinowi, albo komukolwiek, to zabiję. - ostrzegłam go.
- No dobra.
- Nawaliłam się ostro, potem poszliśmy z Alkiem do jego domu, obydwoje byliśmy pijani i... - przełknęłam ślinę.
- I uprawialiśmy sex. - dodałam krótko.
- Co? Ty i sex? O nie, jak mogłaś? - rozłożył ręce.
- Nie będę ci się tłumaczyła, mam już osiemnaście lat. - spoglądałam na niego.
Schyliłam się po torebkę, która leżała na podłodze.
- Nawet malinkę ci zrobił. - usłyszałam zza pleców.
- Co? Gdzie?. - załamałam ręce.
- Na plecach, na samym dole. Justin zabije pierwsze ciebie, a potem jego, wiesz? - odwróciłam się w jego stronę.
- Ale pierwsze to ja zbiję ciebie. - wyciągnęłam telefon z torebki.
- Koniec tematu. A teraz spadaj, no już. - wskazałam drzwi.
Kacper wyszedł, Justin napisał mi SMS-a, że przez 2 dni nie będziemy się kontaktować, ponieważ ma koncert i ostre próby.
*6 dni potem*
Minęło dwa dni od mojej wielkiej wtopy. Będę rozmawiać dziś z Justinem, nie wiem, czy powiedzieć mu teraz, czy jak wróci. Od rana bardzo mnie mdli, Kacper powiedział, abym skoczyła po test ciążowy. Oczywiście się go posłuchałam. Poszłam do apteki, poprosiłam o 3 testy, każdy z innej firmy. Kupiłam i wróciłam do domu. Stres był niesamowity.
- Otwieraj i idź. - wydał mi rozkaz braciszek.
Wzięłam wszystkie trzy ze sobą do łazienki. Przeczytałam instrukcję i wykonałam zgodnie z nią.
- Dobra, czekamy. - położyłam je na szafce.
Po około 10 minutach spojrzałam na nie.
- O nie ! - wykrzyknęłam.
- 2 pozytywne, 1 negatywny. - powiedziałam usiadając na łóżku.
- Oj siostra. - poklepał mnie po plecach i wyszedł z pokoju.
Wzięłam telefon i wycisnęłam telefon Alka.
- Cześć, możesz do mnie przyjechać? Najlepiej to teraz.
- Cześć. Jasne, zaraz będę. - usłyszałam w słuchawce.
Rozłączyłam się. Jeszcze mi tego brakowało, wpadki. Po 10-ciu minutach Alek był już przed domem. Wparował do pokoju. Od razu spojrzał na testy.
- Nie, powiedz, że źle widzę. - usiadł obok mnie.
- 2 pozytywne, 1 negatywny. - spojrzałam na niego.
- No nieźle. - wstał i wziął je do ręki.
- Ładnie się bawiliśmy, co nie? - wstałam i stanęłam obok niego.
- Bardzo, aż będziemy rodzicami. - podrapał się po głowie.
- Zaraz zdzwonię i umówię się do ginekologa. Masz iść ze mną. - wydałam rozkaz.
- Jasne. - usiadł na fotel.
- Znalazłam numer do mojego ginekologa, zapisałam się na wizytę.
- I co kiedy? - zapytał Alek, gdy się rozłączyłam.
- Jutro o 14. - odłożyłam telefon na szafkę.
- Justin zabije nas, zobaczysz. - spojrzał na mnie.
- Jak ja sobie poradzę? Nie mam pracy, żadnych dochodów. - patrzyłam się w jeden punkt, w ogóle nie mrugając.
- Zamieszkasz u mnie, wychowamy je razem, studiuję, ale kilka godzin codziennie to nic takiego.
- Zwariowałeś? - spojrzałam na niego.
- Jeśli Justin cię zostawi, zajmę się wami. - usiadł obok mnie, po czym mnie przytulił.
- Nie jestem z tych, co gdy dowiadują, że zostaną ojcem, zmywają się. Damy radę. - uśmiechnął się.
- Co się dzieje z moim życiem. - między czasie Justin wysłał mi SMS-a, abym weszła na skype.
- Właśnie będzie rozmowa z Justinem.
Alek usiadł ponownie na fotel, kamerka go nie obejmowała. Wzięłam laptopa i weszłam na skype. Justin już dzwonił.
- Cześć piękna. - przywitał się z uśmiechem.
- Cześć. - uśmiechałam się, ale sztucznie, widać było.
- Ej, ej co jest? - zapytał.
- Nic, nic. - zapewniałam.
- Widzę, że coś jest nie tak. - miał nosa,
- Chyba jestem w... - ugryzłam się w język.
- Chyba jestem przeziębiona. - zmyśliłam.
- To się kuruj. - jak zwykle był troskliwy.
Opowiadał mi jak tak jest, jak koncerty, ja tylko się uśmiechałam, chociaż na to nie miałam ochoty. Pożegnaliśmy się, rozłączyłam się jako pierwsza.
- Prawie się wygadałam, boże. - odłożyłam laptopa na półkę.
- Uważaj i nikomu nie mów. - Alek kierował się do drzwi.
- Spadam, rodzice przyjeżdżają. - złapał za klamkę.
- Jutro o 14 wizyta, masz być.
- Pamiętam, pa.
- Pa, pa. - wyszedł.
Położyłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Znów się wszystko zawaliło, ale to teraz przez moją, moją własną głupotę. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim Karolinie. Zadzwoniłam do niej, nie odbierała. Zapomniałam, że jest na wakacjach. Odłożyłam telefon na szafkę i leżałam. Ciągle płakałam. Nie mogę być mamą, przecież jeszcze jestem za młoda, nie dawno skończyłam 18-nasćie lat. Gdy się mama dowie.. Nawet nie chcę o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 13. Wzięłam koc i przykryłam się nim, Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Myślałam, co dalej będzie. Ale w końcu zasnęłam, byłam zmęczona.
Obudził mnie telefon, dzwoniła Karolina.
- Karolka? W końcu. Cześć. - powiedziałam do słuchawki.
- No cześć, cześć słonko. Co się dzieje? - usłyszałam.
- Zrobiłam coś złego, bardzo złego. - rozpłakałam się.
- Kochana, mów co się dzieje?
- Byłam na imprezie w poniedziałek, zaprosił mnie Alek.
- Jaki Alek? - zapomniałam, że nie powiedziałam jej kim on jest.
- Poznałam go, wtedy gdy byłyśmy na lodach. Ale to opowiem ci innym razem. No i zaprosił mnie na imprezę, poszłam. Napiłam się za dużo. Zawsze po alkoholu dostaję głupawki, poszliśmy do jego domu i stało się. - wzięłam chusteczkę i otarłam łzy.
- Nie, nie, wkręcasz mnie. - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Mówię prawdę, na prawdę. - zapewniałam ją.
- Majka, ty głupolu.
- Ale to nie koniec. Jestem z nim w ciąży.
- Boże, dziewczyno, co ty narobiłaś?! - krzyknęła do słuchawki.
- Zrobiłam 3 testy, 2 były pozytywne, 1 negatywny. - wciąż płakałam.
- Idź do ginekologa, będziesz miała 100-stu procentową pewność.
- Wiem, wiem, jutro o 14 mam wizytę.
- A Justin wie? - wiedziałam, że zapyta.
- Nie, powiem mu jak przyjedzie.
- Kurde. Trzymaj się mała, ja muszę już kończyć.
- No dobrze, ty też. Pa.
- Pa. - rozłączyła się.
Wzięłam chusteczkę, otarłam łzy i wysmarkałam nosa. Czułam się źle. Zobaczyłam, że testy jeszcze leża na szafce, sprzątnęłam je do szuflady. Zeszłam na dół. Wzięłam jogurt z lodówki i wróciłam na górę. Siadłam na łóżku, wzięłam laptopa i weszłam na tt. Odpisałam kilku osobom, dodałam post "zły dzień". Spojrzałam na zegarek, wskazywał równo 18. Postanowiłam się już wykąpać, aby pójść dziś wcześnie spać. Poszłam do łazienki, zażyłam długiej kąpieli, następnie wytarłam ciało ręcznikiem, wysmarowałam się balsamem do ciała i ubrałam się z piżamę. Umyłam włosy, wysuszyłam je i nasmarowałam odżywką. Wyszłam z łazienki udając się wprost na łóżko. Spojrzałam na zegarek, była 19:20. Wzięłam laptopa, weszłam na tt Justina, poczytałam jego posty, dawno tego nie robiłam. Usłyszałam dzwonek SMS-a, wzięłam telefon do ręki, był to Justin. Oczytałam "Kochanie, wracam jutro. Kocham cię"
- O nie. - rzuciłam telefon na łóżko.
I co, z Justinem mam pójść za wizytę? Odpisałam "A o której? Ja ciebie też skarbie". Świetnie. Tęsknie za nim, bardzo, ale muszę pójść na wizytę z Alkiem. Odpisał "Gdzieś wieczorkiem." Uff, tyle szczęścia w nieszczęściu. Odpisałam "Będę czekała, kocham". Zamknęłam laptopa, odłożyłam na półkę. Napisałam SMS-a do Alka "Pamiętaj, bądź przed 14". Odpisał po chwili "Będę na pewno". Odłożyłam telefon na szafkę, zgasiłam lampkę i próbowałam zasnąć.
Obudziło mnie słońce wpadające przez okno, które świeciło mi prosto w twarz. Poleżałam jeszcze kilka minut, spojrzałam na zegarek, była 10:30. Wstałam, udałam się na dół, aby zjeść śniadanie. Wzięłam miskę, nasypałam musli i zalazłam jogurtem. Postawiłam miskę na stole, wzięłam łyżkę, usiadłam i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam, odstawiłam miskę i łyżkę do zmywarki. Poszłam na górę, wzięłam ubrania i poszłam na łazienki. Wzięłam prysznic, następnie wytarłam ciało i nałożyłam na siebie luźną sukienkę. Wysuszyłam włosy i je wyprostowałam. Zrobiłam sobie delikatny makijaż. Wyszłam do pokoju, siedział tam Kacper.
- Co tak siedzisz? - spojrzałam na niego.
- Czekam na ciebie.
- A po co? - spakowałam torebkę.
- Żebyś się nie spóźniła. - uśmiechał się.
- Aż taki szczęśliwy jesteś? - założyłam rękę na biodro i spoglądałam na niego.
- Oj, ja już tak mam.
- Nie spóźnię się, bo jest dopiero 13:10. - usiadłam na fotel.
- Z Alkiem jedziesz? - spytał.
- No tak, a z kim mam jechać? - spojrzałam na niego tupiąc nogą.
- No fakt. Dobra, idę na miasto, - wyszedł z pokoju.
Dziś jest strasznie stresujący dla mnie dzień, dowiem się, czy zostanę mamą, czy też nie, no i muszę powiedzieć Justinowi, co się stało. Nie wiem, nie wiem czy dam radę. Ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Proszę. - powiedziałam.
- Cześć. - był to Alek, oczywiście.
- Hej. - wstałam.
- Jedziemy? - widać było, że mu się spieszyło.
- Aż tak ci spieszno? - przymrużyłam oczy patrząc na niego.
- Chcę mieć już jasną sytuację. - ciągle trzymał rękę na klamce.
- Dobra, chodźmy. - otworzył mi drzwi i wyszliśmy.
Zamknęłam drzwi, a klucze schowałam do torebki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Poszliśmy do poczekalni, spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, była 13:45. Czekaliśmy, kiedy pielęgniarka wywołała moje imię i nazwisko i zaprosiła mnie do gabinetu. Alek też wstał.
- Gdzie się wybierasz? Zostajesz tu. - rozkazałam mu.
Ponownie siadł na swoje miejsce, a ja poszłam do gabinetu. Po około 15 minutach byłam już po wizycie. Wyszłam z gabinetu.
- I co?
- Chodź, powiem ci na zewnątrz. - spojrzałam na ludzi, którzy się na nas patrzyli.
Wyszliśmy przed budynek.
- Mów. spojrzał na mnie.
- Nie jestem w ciąży. - nagle oboje odetchnęliśmy.
- Wsiadaj, odwiozę cię do domu.
Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
- Dziś Justin wraca. - powiedziałam.
- Tylko proszę, pogadaj z nim. - spojrzał na mnie,
- Wiem, muszę. Trudno, trzeba ponieść jakieś konsekwencję. - wzruszyłam ramionami.
- Dasz mi znać, jak to przyjął, czy mam się szykować na wpierdol. - zaśmiał się, ale po cichu.
- Dobra, jak chcesz.
Dojechaliśmy do mojego domu.
- Dzięki za wszytko. - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam nikogo nie było. Udałam się na górę. Ściągnęłam z siebie sukienkę, nałożyłam krótkie spodenki i bokserkę, Było strasznie gorąco i nic mi się nie chciało. Położyłam się na łóżko, wzięłam laptopa i weszłam na tt. Justin dodał post "tęsknie skarbie". Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam ciągle, jak mu powiedzieć o Alku. Napisałam SMS-A do Justina, o której mniej więcej będzie. Między czasie zeszłam na dół, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Wyciągnęłam z lodówki żółty ser i zrobiłam sobie kanapki. Wróciłam na górę z kanapkami. Usiadłam na łóżku, spojrzałam na telefon, Justin odpisał, że będzie około 20. Super, mam jeszcze trochę czasu, aby się przygotować. Bałam się, okropnie, cholernie się bałam. Zjadłam kanapki popijając pomarańczowym sokiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał równo 16:30. Poszłam odniosłam talerz do kuchni, do domu wszedł Kacper.
- Cześć siostra. - pocałował mnie w policzek.
- No hej. - uśmiechnęłam się.
- I co tam wyszło? - usiadł na krześle obok stołu,
- Na całe szczęście nie jestem w ciąży. Lekarz stwierdził, że oba pozytywne testy były przeterminowane.
- Tyle twojego szczęścia, ale i tak musisz Justinowi powiedzieć, że się z nim przespałaś.
- Kacper, wiem, wiem że muszę mu powiedzieć. Nie mów mi co mam robić, mam swój rozsądek. - zacisnęłam zęby.
- Rozsądek? Majka, przespałaś się z chłopakiem, którego ledwo znasz !
- Zamknij się ! To jest moje życie i robię z nim co chcę. - krzyknęłam.
- A ja jestem twoim bratem i chcę ci pomóc.
- Za taką pomoc to dziękuję. - udałam się na górę.
Zrobiło się pochmurno i zaczęło padać. Stałam oknie, wyczekując... Nawet nie wiem po co tam stałam. Zaczęło grzmieć. Zbliżała się burza. Zamknęłam okno i usiadłam na łóżko. Zmyłam paznokcie i pomalowałam je odżywką. Co minutę spoglądałam na zegarek, a serce biło mi tak mocno, że myślałam, że mi wyskoczy. Spojrzałam kolejny raz na zegarek, wskazywał 19:25. Spojrzałam za okno, lało, grzmiało i błyskało.
- Jak on jedzie? - pomyślałam.
Bałam się o niego i bałam się rozmowy z nim. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Słyszałam deszcz i samochody. Tak cholernie się bałam. Dlaczego mu to zrobiłam? Usłyszałam dzwoniący telefon. Wzięłam go, był to Justin. Odebrałam.
- Słucham?
- Cześć skarbie. - usłyszałam w słuchawce.
- Hej słonko. Gdzie jesteś? - spytałam.
- Właśnie dzwonię do ciebie, aby spytać czy jesteś w domu. Zaraz będę u ciebie.
- Jestem i czekam na ciebie. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- To zaraz będę.
- Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Czekałam na Justina niecierpliwie, bałam się jego reakcji. Usłyszałam pukanie do drzwi na dole. Zbiegłam na dół i otworzyłam wejściowe drzwi. Był to Justin.
- Cześć skarbie. - przytulił mnie mocno podnosząc do góry.
- Cześć kochanie. - pocałowałam go.
- Tęskniłem. - postawił mnie.
- Ja też. - uśmiechałam się, byłam szczęśliwa, ale tylko na zewnątrz, w wewnątrz byłam smutna.
- Chodźmy do ciebie do pokoju. - zaproponował.
Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Teraz muszę mu powiedzieć. Bardzo chciało mi się do toalety, więc byłam zmuszona go na chwilę zostawić.
- Przepraszam na chwilę, zaraz wracam. - wyszłam do toalety i załatwiłam swoje potrzeby. Kiedy wróciłam, już nie było miło. Justin stał koło mojej szafki, w ręku miał moje testy ciążowe. Miałam mu nie mówić o ciąży, ale...
- Majka? Chcesz mi coś powiedzieć? - był szczęśliwy, myślał, że to może on zostanie ojcem, ale dawno nie współżyliśmy.
- Justin... Wszystko ci wytłumaczę. - stałam wryta w ziemię.
_____________________
kochani, jeśli chcecie się dowiedzieć co Justin na to wszystko, komentujcie.
10 komentarzy - kolejny rozdział.
______
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju, był mi kompletnie obcy. Obróciłam głowę w lewą stronę, zobaczyłam śpiącego Alka. Czułam, że jestem naga.
- Kurwa, co ja zrobiłam. - pomyślałam.
Wstałam z łóżka, zakrywając się jakimś kocem. Wzięłam ubrania, zobaczyłam łazienkę w pokoju, weszłam do niej i się ubrałam. Spojrzałam w lustro, z mojej fryzury i makijażu nie zostało nic. Wyszłam z łazienki, Alek siedział już na łóżku w samych bokserkach.
- Cześć. - spojrzałam na niego, usiadłam obok niego.
- Cześć. - uśmiechnął się.
- Kurwa. - położyłam się na łóżko.
- Przepraszam. - usłyszałam z ust Alka.
- To też moja wina. - ponownie wstałam z łóżka.
- Mogliśmy coś zrobić, żeby do tego doszło. Justin mnie zabije. - przejechał ręką po swoich włosach.
- Nie wiem, czy mu powiem. - spojrzałam na niego.
- Musisz.
- Dobra, zobaczę jeszcze. Zmywam się. - rozejrzałam się po pokoju szukając torebki.
- Odwiozę cię. - wstał i nałożył spodnie oraz koszulkę.
- Przejdę się, idź spać. - kierowałam się do drzwi.
- Nie ma mowy, odwiozę cię. - podszedł do mnie podając mi torebkę.
- Dzięki. - wzięłam torebkę, wyciągnęłam z niej telefon, miałam 30 połączeń nieodebranych, 25 od Justina i 5 od mamy.
- Dobra, to chodź, podwieziesz mnie. - otworzyłam drzwi schodząc na dół.
Wyszłam przed dom, czekając na Alka. Wyszedł z domu i wyprowadził samochód z garażu. Jego posesja była ogromna. Podstawił samochód, wsiadłam i zapięłam pasy. Ruszyliśmy, siedziałam oparta o szybę, rozmyślałam co to teraz będzie.
- Będzie dobrze. - poklepał mnie po nodze Alek.
- Taa. Łatwo mówić, jak ja mu to powiem, że przespałam się z innym chłopakiem? On szału dostaje, jak ktoś ze mną gada. - potrząsnęłam głową.
- Jeśli chcesz, to ja mogę z nim pogadać. - rzucił.
- Nie, bo cię jeszcze zabije. Spróbuje ja. - zobaczyłam, że jesteśmy już w mojej okolicy.
Spojrzałam na zegarek w samochodzie, wskazywał 10;25. Alek zatrzymał się koło mojego domu.
- Dzięki za podwózkę. - uśmiechnęłam się.
- A ja przepraszam. - spojrzał na mnie.
- Uspokój się, proszę cię. - poklepałam go po plecach.
- Dzięki za wszystko. Pa. - wysiadłam z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi.
Alek pomachał mi tylko ręką i odjechał. Weszłam do domu, na kanapie siedział tylko Kacper.
- Oooo, dobrze widzieć siostrę. - wstał i od razu podszedł do mnie.
- Cicho bądź. - weszłam na górę, Kacper przyszedł za mną.
- Opowiadaj, co tam. - usiadł na łóżku u mnie w pokoju.
- Muszę się wykąpać, jeśli chcesz to czekaj.
Wzięłam ubrania i potrzebne rzeczy, weszłam do łazienki. Zmyłam resztki makijażu. Weszłam po prysznic, umyłam się, następnie wytarłam ciało, ubrałam się w szorty i bokserkę. Wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk. Umalowałam rzęsy mascarą i wyszłam z łazienki. Kacper czekał tam na mnie.
- No, słucham.
Usiadłam obok niego.
- Powiem ci, ale jeśli piśniesz słówko, rodzicom, Karolinie, czy Justinowi, albo komukolwiek, to zabiję. - ostrzegłam go.
- No dobra.
- Nawaliłam się ostro, potem poszliśmy z Alkiem do jego domu, obydwoje byliśmy pijani i... - przełknęłam ślinę.
- I uprawialiśmy sex. - dodałam krótko.
- Co? Ty i sex? O nie, jak mogłaś? - rozłożył ręce.
- Nie będę ci się tłumaczyła, mam już osiemnaście lat. - spoglądałam na niego.
Schyliłam się po torebkę, która leżała na podłodze.
- Nawet malinkę ci zrobił. - usłyszałam zza pleców.
- Co? Gdzie?. - załamałam ręce.
- Na plecach, na samym dole. Justin zabije pierwsze ciebie, a potem jego, wiesz? - odwróciłam się w jego stronę.
- Ale pierwsze to ja zbiję ciebie. - wyciągnęłam telefon z torebki.
- Koniec tematu. A teraz spadaj, no już. - wskazałam drzwi.
Kacper wyszedł, Justin napisał mi SMS-a, że przez 2 dni nie będziemy się kontaktować, ponieważ ma koncert i ostre próby.
*6 dni potem*
Minęło dwa dni od mojej wielkiej wtopy. Będę rozmawiać dziś z Justinem, nie wiem, czy powiedzieć mu teraz, czy jak wróci. Od rana bardzo mnie mdli, Kacper powiedział, abym skoczyła po test ciążowy. Oczywiście się go posłuchałam. Poszłam do apteki, poprosiłam o 3 testy, każdy z innej firmy. Kupiłam i wróciłam do domu. Stres był niesamowity.
- Otwieraj i idź. - wydał mi rozkaz braciszek.
Wzięłam wszystkie trzy ze sobą do łazienki. Przeczytałam instrukcję i wykonałam zgodnie z nią.
- Dobra, czekamy. - położyłam je na szafce.
Po około 10 minutach spojrzałam na nie.
- O nie ! - wykrzyknęłam.
- 2 pozytywne, 1 negatywny. - powiedziałam usiadając na łóżku.
- Oj siostra. - poklepał mnie po plecach i wyszedł z pokoju.
Wzięłam telefon i wycisnęłam telefon Alka.
- Cześć, możesz do mnie przyjechać? Najlepiej to teraz.
- Cześć. Jasne, zaraz będę. - usłyszałam w słuchawce.
Rozłączyłam się. Jeszcze mi tego brakowało, wpadki. Po 10-ciu minutach Alek był już przed domem. Wparował do pokoju. Od razu spojrzał na testy.
- Nie, powiedz, że źle widzę. - usiadł obok mnie.
- 2 pozytywne, 1 negatywny. - spojrzałam na niego.
- No nieźle. - wstał i wziął je do ręki.
- Ładnie się bawiliśmy, co nie? - wstałam i stanęłam obok niego.
- Bardzo, aż będziemy rodzicami. - podrapał się po głowie.
- Zaraz zdzwonię i umówię się do ginekologa. Masz iść ze mną. - wydałam rozkaz.
- Jasne. - usiadł na fotel.
- Znalazłam numer do mojego ginekologa, zapisałam się na wizytę.
- I co kiedy? - zapytał Alek, gdy się rozłączyłam.
- Jutro o 14. - odłożyłam telefon na szafkę.
- Justin zabije nas, zobaczysz. - spojrzał na mnie.
- Jak ja sobie poradzę? Nie mam pracy, żadnych dochodów. - patrzyłam się w jeden punkt, w ogóle nie mrugając.
- Zamieszkasz u mnie, wychowamy je razem, studiuję, ale kilka godzin codziennie to nic takiego.
- Zwariowałeś? - spojrzałam na niego.
- Jeśli Justin cię zostawi, zajmę się wami. - usiadł obok mnie, po czym mnie przytulił.
- Nie jestem z tych, co gdy dowiadują, że zostaną ojcem, zmywają się. Damy radę. - uśmiechnął się.
- Co się dzieje z moim życiem. - między czasie Justin wysłał mi SMS-a, abym weszła na skype.
- Właśnie będzie rozmowa z Justinem.
Alek usiadł ponownie na fotel, kamerka go nie obejmowała. Wzięłam laptopa i weszłam na skype. Justin już dzwonił.
- Cześć piękna. - przywitał się z uśmiechem.
- Cześć. - uśmiechałam się, ale sztucznie, widać było.
- Ej, ej co jest? - zapytał.
- Nic, nic. - zapewniałam.
- Widzę, że coś jest nie tak. - miał nosa,
- Chyba jestem w... - ugryzłam się w język.
- Chyba jestem przeziębiona. - zmyśliłam.
- To się kuruj. - jak zwykle był troskliwy.
Opowiadał mi jak tak jest, jak koncerty, ja tylko się uśmiechałam, chociaż na to nie miałam ochoty. Pożegnaliśmy się, rozłączyłam się jako pierwsza.
- Prawie się wygadałam, boże. - odłożyłam laptopa na półkę.
- Uważaj i nikomu nie mów. - Alek kierował się do drzwi.
- Spadam, rodzice przyjeżdżają. - złapał za klamkę.
- Jutro o 14 wizyta, masz być.
- Pamiętam, pa.
- Pa, pa. - wyszedł.
Położyłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Znów się wszystko zawaliło, ale to teraz przez moją, moją własną głupotę. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim Karolinie. Zadzwoniłam do niej, nie odbierała. Zapomniałam, że jest na wakacjach. Odłożyłam telefon na szafkę i leżałam. Ciągle płakałam. Nie mogę być mamą, przecież jeszcze jestem za młoda, nie dawno skończyłam 18-nasćie lat. Gdy się mama dowie.. Nawet nie chcę o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 13. Wzięłam koc i przykryłam się nim, Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Myślałam, co dalej będzie. Ale w końcu zasnęłam, byłam zmęczona.
Obudził mnie telefon, dzwoniła Karolina.
- Karolka? W końcu. Cześć. - powiedziałam do słuchawki.
- No cześć, cześć słonko. Co się dzieje? - usłyszałam.
- Zrobiłam coś złego, bardzo złego. - rozpłakałam się.
- Kochana, mów co się dzieje?
- Byłam na imprezie w poniedziałek, zaprosił mnie Alek.
- Jaki Alek? - zapomniałam, że nie powiedziałam jej kim on jest.
- Poznałam go, wtedy gdy byłyśmy na lodach. Ale to opowiem ci innym razem. No i zaprosił mnie na imprezę, poszłam. Napiłam się za dużo. Zawsze po alkoholu dostaję głupawki, poszliśmy do jego domu i stało się. - wzięłam chusteczkę i otarłam łzy.
- Nie, nie, wkręcasz mnie. - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Mówię prawdę, na prawdę. - zapewniałam ją.
- Majka, ty głupolu.
- Ale to nie koniec. Jestem z nim w ciąży.
- Boże, dziewczyno, co ty narobiłaś?! - krzyknęła do słuchawki.
- Zrobiłam 3 testy, 2 były pozytywne, 1 negatywny. - wciąż płakałam.
- Idź do ginekologa, będziesz miała 100-stu procentową pewność.
- Wiem, wiem, jutro o 14 mam wizytę.
- A Justin wie? - wiedziałam, że zapyta.
- Nie, powiem mu jak przyjedzie.
- Kurde. Trzymaj się mała, ja muszę już kończyć.
- No dobrze, ty też. Pa.
- Pa. - rozłączyła się.
Wzięłam chusteczkę, otarłam łzy i wysmarkałam nosa. Czułam się źle. Zobaczyłam, że testy jeszcze leża na szafce, sprzątnęłam je do szuflady. Zeszłam na dół. Wzięłam jogurt z lodówki i wróciłam na górę. Siadłam na łóżku, wzięłam laptopa i weszłam na tt. Odpisałam kilku osobom, dodałam post "zły dzień". Spojrzałam na zegarek, wskazywał równo 18. Postanowiłam się już wykąpać, aby pójść dziś wcześnie spać. Poszłam do łazienki, zażyłam długiej kąpieli, następnie wytarłam ciało ręcznikiem, wysmarowałam się balsamem do ciała i ubrałam się z piżamę. Umyłam włosy, wysuszyłam je i nasmarowałam odżywką. Wyszłam z łazienki udając się wprost na łóżko. Spojrzałam na zegarek, była 19:20. Wzięłam laptopa, weszłam na tt Justina, poczytałam jego posty, dawno tego nie robiłam. Usłyszałam dzwonek SMS-a, wzięłam telefon do ręki, był to Justin. Oczytałam "Kochanie, wracam jutro. Kocham cię"
- O nie. - rzuciłam telefon na łóżko.
I co, z Justinem mam pójść za wizytę? Odpisałam "A o której? Ja ciebie też skarbie". Świetnie. Tęsknie za nim, bardzo, ale muszę pójść na wizytę z Alkiem. Odpisał "Gdzieś wieczorkiem." Uff, tyle szczęścia w nieszczęściu. Odpisałam "Będę czekała, kocham". Zamknęłam laptopa, odłożyłam na półkę. Napisałam SMS-a do Alka "Pamiętaj, bądź przed 14". Odpisał po chwili "Będę na pewno". Odłożyłam telefon na szafkę, zgasiłam lampkę i próbowałam zasnąć.
Obudziło mnie słońce wpadające przez okno, które świeciło mi prosto w twarz. Poleżałam jeszcze kilka minut, spojrzałam na zegarek, była 10:30. Wstałam, udałam się na dół, aby zjeść śniadanie. Wzięłam miskę, nasypałam musli i zalazłam jogurtem. Postawiłam miskę na stole, wzięłam łyżkę, usiadłam i zaczęłam jeść. Gdy zjadłam, odstawiłam miskę i łyżkę do zmywarki. Poszłam na górę, wzięłam ubrania i poszłam na łazienki. Wzięłam prysznic, następnie wytarłam ciało i nałożyłam na siebie luźną sukienkę. Wysuszyłam włosy i je wyprostowałam. Zrobiłam sobie delikatny makijaż. Wyszłam do pokoju, siedział tam Kacper.
- Co tak siedzisz? - spojrzałam na niego.
- Czekam na ciebie.
- A po co? - spakowałam torebkę.
- Żebyś się nie spóźniła. - uśmiechał się.
- Aż taki szczęśliwy jesteś? - założyłam rękę na biodro i spoglądałam na niego.
- Oj, ja już tak mam.
- Nie spóźnię się, bo jest dopiero 13:10. - usiadłam na fotel.
- Z Alkiem jedziesz? - spytał.
- No tak, a z kim mam jechać? - spojrzałam na niego tupiąc nogą.
- No fakt. Dobra, idę na miasto, - wyszedł z pokoju.
Dziś jest strasznie stresujący dla mnie dzień, dowiem się, czy zostanę mamą, czy też nie, no i muszę powiedzieć Justinowi, co się stało. Nie wiem, nie wiem czy dam radę. Ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Proszę. - powiedziałam.
- Cześć. - był to Alek, oczywiście.
- Hej. - wstałam.
- Jedziemy? - widać było, że mu się spieszyło.
- Aż tak ci spieszno? - przymrużyłam oczy patrząc na niego.
- Chcę mieć już jasną sytuację. - ciągle trzymał rękę na klamce.
- Dobra, chodźmy. - otworzył mi drzwi i wyszliśmy.
Zamknęłam drzwi, a klucze schowałam do torebki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Poszliśmy do poczekalni, spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, była 13:45. Czekaliśmy, kiedy pielęgniarka wywołała moje imię i nazwisko i zaprosiła mnie do gabinetu. Alek też wstał.
- Gdzie się wybierasz? Zostajesz tu. - rozkazałam mu.
Ponownie siadł na swoje miejsce, a ja poszłam do gabinetu. Po około 15 minutach byłam już po wizycie. Wyszłam z gabinetu.
- I co?
- Chodź, powiem ci na zewnątrz. - spojrzałam na ludzi, którzy się na nas patrzyli.
Wyszliśmy przed budynek.
- Mów. spojrzał na mnie.
- Nie jestem w ciąży. - nagle oboje odetchnęliśmy.
- Wsiadaj, odwiozę cię do domu.
Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
- Dziś Justin wraca. - powiedziałam.
- Tylko proszę, pogadaj z nim. - spojrzał na mnie,
- Wiem, muszę. Trudno, trzeba ponieść jakieś konsekwencję. - wzruszyłam ramionami.
- Dasz mi znać, jak to przyjął, czy mam się szykować na wpierdol. - zaśmiał się, ale po cichu.
- Dobra, jak chcesz.
Dojechaliśmy do mojego domu.
- Dzięki za wszytko. - uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam nikogo nie było. Udałam się na górę. Ściągnęłam z siebie sukienkę, nałożyłam krótkie spodenki i bokserkę, Było strasznie gorąco i nic mi się nie chciało. Położyłam się na łóżko, wzięłam laptopa i weszłam na tt. Justin dodał post "tęsknie skarbie". Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam ciągle, jak mu powiedzieć o Alku. Napisałam SMS-A do Justina, o której mniej więcej będzie. Między czasie zeszłam na dół, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Wyciągnęłam z lodówki żółty ser i zrobiłam sobie kanapki. Wróciłam na górę z kanapkami. Usiadłam na łóżku, spojrzałam na telefon, Justin odpisał, że będzie około 20. Super, mam jeszcze trochę czasu, aby się przygotować. Bałam się, okropnie, cholernie się bałam. Zjadłam kanapki popijając pomarańczowym sokiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał równo 16:30. Poszłam odniosłam talerz do kuchni, do domu wszedł Kacper.
- Cześć siostra. - pocałował mnie w policzek.
- No hej. - uśmiechnęłam się.
- I co tam wyszło? - usiadł na krześle obok stołu,
- Na całe szczęście nie jestem w ciąży. Lekarz stwierdził, że oba pozytywne testy były przeterminowane.
- Tyle twojego szczęścia, ale i tak musisz Justinowi powiedzieć, że się z nim przespałaś.
- Kacper, wiem, wiem że muszę mu powiedzieć. Nie mów mi co mam robić, mam swój rozsądek. - zacisnęłam zęby.
- Rozsądek? Majka, przespałaś się z chłopakiem, którego ledwo znasz !
- Zamknij się ! To jest moje życie i robię z nim co chcę. - krzyknęłam.
- A ja jestem twoim bratem i chcę ci pomóc.
- Za taką pomoc to dziękuję. - udałam się na górę.
Zrobiło się pochmurno i zaczęło padać. Stałam oknie, wyczekując... Nawet nie wiem po co tam stałam. Zaczęło grzmieć. Zbliżała się burza. Zamknęłam okno i usiadłam na łóżko. Zmyłam paznokcie i pomalowałam je odżywką. Co minutę spoglądałam na zegarek, a serce biło mi tak mocno, że myślałam, że mi wyskoczy. Spojrzałam kolejny raz na zegarek, wskazywał 19:25. Spojrzałam za okno, lało, grzmiało i błyskało.
- Jak on jedzie? - pomyślałam.
Bałam się o niego i bałam się rozmowy z nim. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Słyszałam deszcz i samochody. Tak cholernie się bałam. Dlaczego mu to zrobiłam? Usłyszałam dzwoniący telefon. Wzięłam go, był to Justin. Odebrałam.
- Słucham?
- Cześć skarbie. - usłyszałam w słuchawce.
- Hej słonko. Gdzie jesteś? - spytałam.
- Właśnie dzwonię do ciebie, aby spytać czy jesteś w domu. Zaraz będę u ciebie.
- Jestem i czekam na ciebie. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- To zaraz będę.
- Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Czekałam na Justina niecierpliwie, bałam się jego reakcji. Usłyszałam pukanie do drzwi na dole. Zbiegłam na dół i otworzyłam wejściowe drzwi. Był to Justin.
- Cześć skarbie. - przytulił mnie mocno podnosząc do góry.
- Cześć kochanie. - pocałowałam go.
- Tęskniłem. - postawił mnie.
- Ja też. - uśmiechałam się, byłam szczęśliwa, ale tylko na zewnątrz, w wewnątrz byłam smutna.
- Chodźmy do ciebie do pokoju. - zaproponował.
Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Teraz muszę mu powiedzieć. Bardzo chciało mi się do toalety, więc byłam zmuszona go na chwilę zostawić.
- Przepraszam na chwilę, zaraz wracam. - wyszłam do toalety i załatwiłam swoje potrzeby. Kiedy wróciłam, już nie było miło. Justin stał koło mojej szafki, w ręku miał moje testy ciążowe. Miałam mu nie mówić o ciąży, ale...
- Majka? Chcesz mi coś powiedzieć? - był szczęśliwy, myślał, że to może on zostanie ojcem, ale dawno nie współżyliśmy.
- Justin... Wszystko ci wytłumaczę. - stałam wryta w ziemię.
_____________________
kochani, jeśli chcecie się dowiedzieć co Justin na to wszystko, komentujcie.
10 komentarzy - kolejny rozdział.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)