Justin stał koło mojej szafki, w ręku miał moje testy ciążowe. Miałam mu nie mówić o ciąży, ale...
- Majka? Chcesz mi coś powiedzieć? - był szczęśliwy, myślał, że to może on zostanie ojcem, ale dawno nie współżyliśmy.
- Justin... Wszystko ci wytłumaczę. - stałam wryta w ziemię.
________
- Usiądź, porozmawiajmy.
Usiedliśmy na łóżku, obok siebie.
- Słucham. - uśmiechał się.
- Justin.. - leciały mi łzy z oczu.
- Mów skarbie śmiało.
Zaczęły mi się trząść ręce, błądziłam, nie wiem jak mu to powiedzieć. Wprost, czy owijać w bawełnę.
- Justin, pamiętasz co dodałam zdjęcie na tt w takiej czarnej sukience? - spoglądałam na niego ukradkiem.
- Jasne, wyglądałaś pięknie, sexownie.
- To wtedy byłam na imprezie z tym Alkiem co ci o nim mówiłam.
- Dlaczego z nim poszłaś? - już był zły, a co będzie dalej.
- Lepiej by było, żebym ciągle siedziała w domu oglądając filmy i wpieprzając żarcie?!
- Nie ale dlaczego nie poszłaś z Karoliną?!
- Nie mam prawa mieć kontaktu z żadnym chłopakiem?! - wstałam z łóżka machając rękoma.
- Tak ! - również wstał z łóżka.
- Wyjdź ! - otworzyłam drzwi do mojego pokoju.
- Tak rozwiązujesz sprawę? To świetnie, można z tobą pogadać ! - już chciał wychodzić, ale...
- O czym chciałaś mi powiedzieć?! - ciągle krzyczeliśmy.
- Zdradziłam cię i teraz wcale tego nie żałuję ! Widzę jaki jesteś na prawdę !
Spoglądałam na niego, a łzy płynęły mi po policzku. Stał, jakby ktoś mu przywalił. Nie mógł chyba w to uwierzyć.
- Co kurwa zrobiłaś?! - podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.
- Zdradziłam cię ! Nie dociera? Zdradziłam wielkiego Pana Biebera ! Już dociera?!
- Dziwka. - powiedział cicho, ale usłyszałam. Uderzyłam go w twarz.
- Spadaj małolato. - wyszedł.
- Małolato? Dwa lata różnicy, małolato. - wykrzyczałam.
Usłyszałam jego śmiech,wtedy wrócił i mnie pocałował, tak namiętnie jak nigdy dotąd.
- Żegnaj. - spojrzał mi oczy
- Justin ! - pociągnęłam go za rękę.
Spojrzał na mnie.
- Nie odchodź. - spojrzałam na niego moimi zapłakanymi oczyma.
- Zdradziłaś mnie i ma być wszystko dobrze? - wyszarpał swoją rękę.
- Ja tego nie chciałam, byłam.. - przerwał mi.
- Co mnie to obchodzi jaka byłaś, zrobiłaś to, to się liczy. - stał przy drzwiach.
- A ty nie zdradzałeś Seleny? - spojrzałam na niego zaciskając zęby.
Nic nie powiedział, tylko spuścił głowę w dół.
- Byłem wtedy pijany.
- Ja też byłam pijana, dobrze wiesz, że nie mogę pić. - podeszłam do niego.
- Zostaw mnie, chcę być sam.
- Zabrakło ci argumentów? Idź, idź. Proszę. - wypchałam go z pokoju i zamknęłam drzwi.
Usłyszałam tylko trzaskające drzwi. Od razu położyłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć, kolejny raz. Dlaczego miłość tak boli? Ktoś zapukał do drzwi.
- Majka? Powiedziałaś mu? Otwórz ! - był to Kacper.
- Idź, chcę być sama. - wysmarkałam nosa.
Postanowiłam pójść do Alka, wszystko mu powiedzieć. Wyszłam z domu i udałam się w jego stronę. Było już dość ciemno na dworze. Musiałam przejść koło domu Pattie. Spojrzałam w okno, świeciło się światło, więc zobaczyłam Justina, który siedział na kanapie przy stole. Na stole stała butelka whisky i szklanka. Poszłam dalej. Szłam sama, nie wiedziałam czy trafię do domu Alka, nie pamiętałam za bardzo gdzie mieszka. Po 15 minutach doszłam prawdopodobnie pod jego dom. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył Alek.
- Majka?
- Ja, ja. - spojrzałam na niego.
- Chodź, chodź, chłodno jest.
Weszłam do środka i w korytarzu zdjęłam buty.
- Chodź do kuchni. - poprowadził mnie do kuchni, usiadłam na krześle przy stole, a on usiadł na przeciwko mnie.
- Płakałaś? Co wie już? - zapytał w prost.
- Pierwsze zaczęliśmy się kłócić, zrobił mi wyrzuty, że poszłam z imprezę z tobą, a nie z przyjaciółką. Ciągle się kłóciliśmy, w końcu w tych nerwach powiedziała mu, że go zdradziłam i że tego nie żałuję. Następnie nazwał mnie dziwką, przywaliłam mu za to w twarz. Już wychodził, ale się wrócił i mnie pocałował i powiedział "żegnam". - zaczęłam płakać, a Alek dał mi chusteczki.
- Chodź tu. - przytulił mnie.
- Może zrobić ci herbaty, albo naleję ci soku, wody? - spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Możesz herbaty mi zrobić. - uśmiechnęłam się ocierając łzy.
Kolega zrobił mi herbaty, wypiłam, od razu zrobiło mi się cieplej. Opowiedział mi o swojej byłej dziewczynie, która traktowała go jak sługę. Wycierpiał się, tak jak ja teraz.
- Może się prześpisz, widzę, że zmęczona jesteś. - spoglądał na mnie.
- Nie, już muszę iść do domu. - wstałam z krzesła.
- Jak będziesz czegoś potrzebować, pisz, dzwoń. - odprowadził mnie do drzwi.
- Dobrze, będę pamiętała. - nałożyłam buty.
- Pa. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
- Pa. - zamknął drzwi za sobą.
Udałam się w stronę domu. Oczywiście musiałam przejść koło Justina. Stanęłam na drodze i patrzyłam w okno. Justin siedział w takiej samej pozycji co wcześniej. Nie wiedziałam, czy pójść do niego czy nie. Nagle usłyszałam trąbienie, zobaczyłam światła i poczułam okropny ból. Ujrzałam tylko jakiegoś starszego mężczyznę, potem już nic nie pamiętałam.
Nie wiem gdzie jestem, co się ze mną dzieje, czuję jak ktoś ciągle przy mnie czuwa, trzyma mnie za rękę, całuje w czoło i w usta. Może to Justin? Bardzo chciałabym otworzyć oczy, ale nie mogę. Czuję, że ktoś trzyma mnie ciągle za rękę. Czuję okropny ból w klatce.
Leże już raczej długo, wszystko mnie strasznie boli. Chyba pora się wybudzić. Bardzo bym chciała otworzyć oczy, ale nie mogę. Boje się. Spróbowałam otworzyć oczy, udało się. Od razu rozejrzałam się w około. Byłam w szpitalu. Obok mnie siedział Kacper, a rodzice stali na korytarzu i rozmawiali z lekarzem. Kacper od razu się zerwał i zawołał lekarza.
- Witam Maju. Jak się czujesz? - podszedł do mnie lekarz, badając mnie od razu.
Mama wzięła szklankę, nalała do niej wody i przez słomkę napiłam się.
- To jak się czujesz? - lekarz świecił mi po oczach.
- Boli mnie cały brzuch. - co chwilę powieki mi opadały, musiałam z nimi walczyć.
- Masz obrażenia wewnętrzne, masz złamane żebra. Nie ruszaj się, nie wstawaj, dobrze? - lekarz usiadł na krześle.
- Dobrze. - wykrztusiłam.
Lekarz poszedł, Kacper ponownie usiadł na krzesło, które stało obok mojego łóżka.
- Mam pytanie. Był tu Justin? - spojrzałam na brata.
- Nie.. - spojrzał w podłogę, a mi poleciały łzy.
Zobaczyłam Alka, który wchodzi do sali.
- Cześć piękna. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a z Kacprem podał sobie rękę.
Pomachałam mu tylko ręką.
- Idę coś zjeść. - Kacper wyszedł z sali.
- Jak się czujesz? - usiadł na krześle i wziął mnie za rękę.
- Boli mnie cały brzuch, mam połamane żebra.
- Wiem, jestem tu codziennie. - uśmiechnął się.
- Tak? - spojrzałam na niego.
- Tak, jak przychodzę to opiekuję się tobą, wtedy twoi rodzice jadą do domu, potem oni wracają to ja idę. Mamy zamiany. - zaśmiał się.
- Widziałeś tu Justina?
- Nie.
- Mam pytanie.
- Słucham?
- Czułam, że ktoś mnie całuje w usta i policzek.. To byłeś ty? - zmrużyłam oczy.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Wiem, że źle zrobiłem. - pocałował mnie w rękę.
- Nic się nie stało. Skąd wiedziałeś o wypadku? - spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Kacper zadzwonił, więc szybko przyjechałem.
- To stało się pod domem Justina, kto zadzwonił po karetkę? On czy jego mama? - musiałam wiedzieć.
- Z tego co wiem, to kierowca zadzwonił po karetkę, a czy oni wiedzą, to nie wiem.
- Może Alek jest odpowiednim chłopakiem dla mnie? - pomyślałam.
- Może czegoś potrzebujesz? - zapytał.
- Jeśli możesz, to popraw trochę poduszkę.
Wstał i poprawił mi poduszkę.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- A może jednak jesteś głodna? - uniósł brwi do góry.
- Nie. - uśmiechnęłam się.
- Nie wyzdrowiejesz, jak nie zjesz. - pogroził mi palcem.
- Nie jestem już małym dzieckiem. - zaśmiałam się.
- Ehh. To może zjesz chociaż banana? - uparł się.
- No dobra, nie nalegaj, dawaj tego banana. - uśmiechnęłam się.
Obrał mi ze skórki i dał.
- Proszę. - dał mi do ręki, chciałam wziąć ale nie dałam rady podnieść ręki do góry.
- Może mnie nakarmisz? Nie mam siły podnieść ręki.
- Jasne. - karmił mnie, a ja poczułam, że robi mi się nie dobrze.
- Daj mi szybko jakąś miskę. - poprosiłam.
Alek dał mi jakąś miskę, która była w sali. Zwróciłam.
- Zawołam lekarza. - poszedł z sali.
Ciągle zwracałam, to chyba nie był dobry pomysł z tym bananem. Zaraz przyszedł lekarz z pielęgniarką. Porozmawiał z Alkiem, pytał co jadłam. Kiedy skończyłam zwracać, lekarz podszedł do mnie i zaczął mnie badać.
- Wszystko jest dobrze. - uśmiechnął się.
- To dlaczego zwracała? - zapytał Alek.
- Najwidoczniej nie może jeszcze jeść.
- Dziękuję. - lekarz wyszedł, a Alek ponownie zajął miejsce na krześle.
- Przepraszam, to moja wina. Znów wciągam cię w tarapaty.
- Przestań, to nie jest twoja wina. Poza tym w jakie tarapaty ty mnie w ciągasz? - uniosłam jedną brew.
- Przeze mnie nie jesteś z Justinem, przeze mnie miałaś ten wypadek no i przeze mnie teraz zwracałaś.
- Przestań, sama sobie jestem winna. - uśmiechnęłam się.
- Ale i tak to jest moja wina. Muszę iść, bo mam wykłady za niecałą godzinkę. Jutro rano przyjdę. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Cześć. - wyszedł.
Zostałam sama, cała obolała. Odwróciłam głowę do okna. Leżałam patrząc w okno, padał deszcz, było zimno. Usłyszałam otwierające się drzwi. Myślałam, że byli to rodzice. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, była to Pattie. Co ona tu robi?
- Cześć Maju. Przeszkadzam?
- Witaj. Nie, nie, zapraszam.
Kobieta zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - uśmiechnęła się i rozpakowała zakupy, które mi przyniosła.
- Dziękuję, ale nie musiałaś nic kupować, mam tego bardzo dużo. - uśmiechałam się, bo ucieszyła mnie jej wizyta.
- Nie marudź. To jak się czujesz? - patrzyła się na mnie.
- Jestem cała obolała, nie mam na nic siły, mam połamane żebra.
- Oj, musisz dużo odpoczywać teraz.
- Wiem.
- Widziałam cię wczoraj, jeszcze przed wypadkiem. Mówiłam Justinowi, aby wyszedł do ciebie, ale nie chciał, poza tym był bardzo pijany.
- Tak, widziałam go przez okno, siedział załamany. To przeze mnie. Zasłużyłam sobie na karę, pokarano mnie za to.
- Dziecko co ty mówisz. Każdy w życiu popełnia błędy. Człowiek uczy się na błędach. Justin też popełnia wiele błędów. Zmienił się jak zaczęliśmy być razem. Nie imprezuje, nie pije prawie w ogóle, nawet rzucił palenie.
- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem czy powinnam.. - kobieta patrzyła w podłogę.
- Proszę mówić.
- Wyjechał..
- Co? Gdzie i po co? - mówiłam bardzo cicho.
- Do Kanady. Nagrywa nową płytę, a gdy skończy od razu po premierze wyjeżdża w trasę koncertową. Prawdopodobnie... Nic.
- Prawdopodobnie co?
- Nie, nic, nic.
- Chcę wiedzieć wszystko.
- Prawdopodobnie spotyka się znów z Seleną.. Widziałam ich zdjęcia w internecie jak wychodzili ze studia.
- Może nagrywają piosenkę, nic takiego. - nadzieja jakaś była.
- Pewnie tak.
Chwilę milczeliśmy.
- Będę szła. - wstała z krzesła.
- Dziękuję za odwiedziny i zakupy. - uśmiechnęłam się.
- Proszę bardzo. Trzymaj się, pa. - wyszła z sali.
Ponownie odwróciłam głowę z stronę okna. Justin wyjechał, zostawił mnie, to był już nasz koniec, mój koniec. On bawił się dobrze z Seleną. Spojrzałam na zegarek wiszący w sali, była 20:40. Dlaczego nie ma rodziców? Nie ważne, muszę się przespać. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Kiedy mi się to udało, obudziły mnie krzyki dobiegające z korytarza. Niestety nie mogłam wstać, aby zobaczyć co się tam dzieje. Leżałam spokojnie, kiedy otworzyły się drzwi. Był to Kacper.
- To ty tak krzyczałeś? - usiadł na krześle.
- Pielęgniarka nie chciała mnie wpuścić, ale dopiąłem swego. - był dumny.
- Obudziłeś mnie, właśnie próbowałam spać. - miałam pretensję.
- Wyspałaś się już 4 dni, wystarczy z ciebie.
- Aż tyle byłam w śpiączce? - zdziwiłam się.
- Tak, ale najważniejsze, że teraz jest wszystko w porządku. - uśmiechnął się.
- Dokładnie. - zakaszlałam.
- Wszystko dobrze?
- Tylko zakaszlałam, nie bądź taki przewrażliwiony. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze siostra, ale się martwię.
- To przestań, bo wszystko jest dobrze.
Do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, że tak późno, ale mieliśmy zamieszanie.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam.
Kobieta podeszła do mnie i zmieniła mi kroplówkę. Dała mi również zastrzyk.
- Coś jeszcze pani trzeba?
- Nie, dziękuję.
Pielęgniarka wyszła, a Kacper ponownie usiadł na krześle.
- Będę leciał. Trzymaj się siostra.
- Odwiedźcie mnie jutro z rodzicami. - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem, czy rodzice przyjdą, bo muszą iść do pracy, ale zobaczymy. Dobra siostra, trzymaj się. Pa.
- Przynieś jutro laptopa, okej? Musisz mi coś pokazać. - spojrzałam na niego.
- Jasne. - uśmiechnął się i wyszedł.
Czułam się źle, wszystko mnie bolało, miałam dość.
Nie spałam prawie całą noc. W szpitalu robiło się już głośno, był ranek. Zegarek wiszący w sali wskazywał 7.30. Czekałam na Kacpra, ale on pewnie jeszcze śpi. Leżałam w samotności. Gdyby Justin tu był.... Eh. Nie chcę o tym myśleć. Nagle otworzyły się drzwi. Był to lekarz z pielęgniarką.
- Witam. Jak się pani czujesz? - spojrzał w moją kartę.
- Lepiej, ale wszystko mnie boli.
- To normalne, żebra się zrastają. Potem zabierzemy panią na badania.
- Dobrze. A ile jeszcze mogę tu leżeć? - spojrzałam na lekarza.
- To zależy, jak będzie się wszystko goić. Jeszcze po badaniach się okaże. Ale myślę, że poleży tu pani jeszcze 2-3 tygodnie.
- O jezu. - wymsknęło mi się.
- A co nie podoba się pani u nas? - doktor się zaśmiał.
- Podoba się, ale wolę dom.
- Dobrze, dobrze. Idę na dalszy obchód, pielęgniarka zmieni pani kroplówkę.
- Dziękuję.
Lekarz wyszedł, a pielęgniarka wymieniła mi kroplówki. Kiedy wychodziła do sali wchodził Kacper z laptopem, o którego prosiłam.
- Nie pomyliłeś godzin? - zdziwiłam się.
- Nie siostra. - usiadł na krześle.
- Odpalaj tego laptopa. - uśmiechnęłam się.
- No już, już.
Kiedy włączył laptopa kazałam wejść mu na strony plotkarskie.
- Po co?
- Nie pytaj, tylko wchodź. - podniosłam głos.
Kiedy wszedł na jedną stronę plotkarską, od razu w oczy rzuciło mi się JUSTIN BIEBER. Oczywiście jak JUSTIN BIEBER to i SELENA GOMEZ. Główna strona składała się tylko z nich. 'Justin Bieber spotyka się ponownie z Seleną Gomez. Co z jego wielką miłością z Polski?' To jeden z wielu nagłówków. Gdy kazałam wejść w jeden link Kacprowi, zobaczyłam zdjęcia, Selena szła z nim, trzymała go "pod rękę".
Zrobiło mi się gorąco, chciało mi się wymiotować.
- Kacper, idź po pielęgniarkę. - widział, że źle się poczułam.
Poszedł szybko po pielęgniarkę. Kiedy przyszła, powiedziałam jej o swoich objawach. Czułam coś mokrego na łóżku. Pielęgniarka zawołała lekarza. Kiedy przyszedł, szybko odkrył kołdrę. Wszystko było w krwi. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Musi pan wyjść. - wyprosił Kacpra z sali.
- Ale co jest? - krzyknął.
- Panie doktorze, co się stało? - byłam zakłopotana, Kacper był już za drzwiami.
- Poroniła pani.
- Co?! Przecież byłam u ginekologa i powiedział, że nie jestem w ciąży !
- Pomylił się najwidoczniej. Proszę zadzwonić po ginekologa. - wydał rozkaz pielęgniarce.
Zobaczyłam obok Kacpra przerażonego Alka. To nasze dziecko straciłam. Kiedy przyszedł ginekolog, zbadał sytuację, kazał pielęgniarce zawieść mnie do zabiegowego. Kiedy lekarz otworzył drzwi, aby wziąć z korytarza wózek, Alek od razu spytał się, co się stało.
- Później ci powiem. - odpowiedziałam.
Gdy byłam już w zabiegowym, ginekolog badając mnie pytał się o wszystko, co związane z ciążą.
- Ile ma pani lat?
- 18, prawie 19.
- Ta ciąża, to wpadka, czy nie? I czy ojcem dziecka był pani narzeczony?
- Wpadka, ale niestety nie z chłopakiem, a z kolegą. - nie kryłam niczego.
- Wie pani, że była pani w ciąży? - kończył zabieg.
- Robiłam testy, dwa pozytywne, jeden negatywny, ale byłam u ginekologa, mówił, że nie jestem w ciąży.
- Dziwne. - wzruszył ramionami.
- Poronienie to wina wypadku, tak? - spojrzałam na lekarza.
- Tak. Gdy doktor robił badania, nie zauważono pani ciąży, z powodu złamanych żeber.
- A dlaczego nie poroniłam wcześniej?
- Dziecko walczyło o życie.
Wtedy do gabinetu weszła pielęgniarka przyniosła mi nową piżamę, ubrała mnie w nią, ponieważ ja nie miałam siły. Zawiozła mnie na sale, na krzesłach siedzieli Alek i Kacper. Położono mnie na łóżko. Pielęgniarka wyszła, a oni chcieli wszystko wiedzieć. Natomiast ja byłam przygnębiona.
- Co się stało? - Kacper zapytał pierwszy, Alek chyba wiedział o co chodzi.
- Poroniłam. - zaczęłam płakać.
- Przecież..... nie byłaś w ciąży. - usłyszałam z ust Alka.
- Najwidoczniej byłam. - otarłam łzy.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - Alek złapał mnie za rękę.
- Dziękuję, że jesteś. - uśmiechnęłam się.
Nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął.
Wtedy do sali wparowali rodzice.
- Tylko cicho. - powiedziałam.
- Cześć skarbie. - mama przywitała się ze mną.
Przywitałam się z nią oraz z nią porozmawiałam.
Minęło 2 tygodnie. Rodzice nie wiedzą, że byłam w ciąży. Jestem w domu, ciągle obolała. Leżałam sobie w łóżku, kiedy do pokoju wszedł Alek ze śniadaniem.
- Jesteś za bardzo troskliwy. - uśmiechnęłam się.
- Taki jestem. - usiadł na łóżku i pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję. - wzięłam talerz z tostami.
- Chcesz? - podsunęłam pod nos tosta.
Wziął gryza.
- Dobre, dobre. - uśmiechnął się.
- To kto jest robił? - uniosłam brew do góry.
- No kto? Twoja mama. - zaśmiał się.
Alek wyjątkowo dobrze dogaduje się z rodzicami. Jednak Kacper naciska, abym dała szansę Justinowi, zadzwoniła i porozmawiała. Jednak ja zostaje przy swoim zdaniu - to facet ma walczyć o kobietę, nie odwrotnie.
- No przecież ty nie. - przewróciłam oczami.
- Może gdzieś wyjdziemy? Pójdziemy na spacer, nie możesz ciągle leżeć, musisz się rozruszać. - patrzyłam na niego kończąc tosty.
- Popatrz jak wyglądam, mam tłuste włosy, jestem nieumalowana, nie mam siły, aby nawet umyć te włosy.
- To ci pomogę. - odłożyłam pusty talerz na stół.
- Mówisz poważnie? - zdziwiłam się.
- Tak, pomogę ci. Wiem, że jesteś obolała.
- Skoro chcesz... - uśmiechnęłam się.
Pomógł mi wstać z łóżka, udaliśmy się do łazienki. Powoli z jego pomocą nachyliłam się nad wanną. Strasznie bolało. Ustawił mi odpowiednią wodę, delikatnie polałam włosy wodą, wzięłam szampon i szorowałam. Następnie Alek spłukał mi pianę, powtórzyliśmy to jeszcze raz, a na koniec wzięłam odżywkę i spłukałam ją. Zawinęłam włosy w ręcznik i powoli się wyprostowałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Do usług.
Wróciliśmy do pokoju, zdjęłam ręcznik, rozczesałam włosy i je wysuszyłam. Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej spodenki oraz bokserkę.
- A teraz przepraszam, muszę się ubrać. - wyprosiłam go.
- Gdybyś coś chciała, jestem za drzwiami. - wyszedł.
Ubrałam się i wtedy ponownie wpuściłam Alka.
- Pozwolisz, że się umaluje.
Użyłam podkładu, pomalowałam rzęsy i użyłam delikatnego różu do policzków.
- Mam prośbę. - spojrzałam na niego siedząc na krześle od toaletki.
- Słucham?
- Podałbyś mi te sandałki z dolnej półki? I jakbyś mi je zapiął. - uśmiechnęłam się.
- Jasne. - uczynił to o co go poprosiłam.
- To możemy iść. - podeszłam do drzwi.
Wyszliśmy na zewnątrz. Spacerowaliśmy w ciszy.
- Przepraszam. - spojrzałam na niego.
- Za co? - miał zmieszaną minę.
- Za to, że je straciliśmy. To jest moja wina. Gdybym... - westchnęłam.
- Proszę, nie obwiniaj się. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Gdybym tylko wiedziała, że jestem w ciąży, dbałabym o siebie, a nie szlajała się ciemną nocą. - przytuliłam się do niego, a z policzków spłynęły mi łzy.
- Już, nie płacz. - złapał mnie za ramiona, spojrzał na mnie i otarł mi łzy.
- Trudno radzę sobie z emocjami. - poprawiłam włosy.
- Chodź na lody. - zaproponował.
- Chodźmy.
Udaliśmy się w stronę budki z lodami. Zawsze chodziłam tam z Justinem. I nasza pierwsza randka z nim. Chciało mi się płakać, ale musiałam wytrzymać. Kiedy dotarliśmy od razu usiadłam na ławce.
- Wszystko dobrze? - spytał Alek.
- Boli mnie. - wskazałam na okolice żeber.
- Odpocznij, a ja pójdę kupię lody. Jakie chcesz?
- Śmietankowe. - uśmiechnęłam się.
Poszedł kupił, a ja czekałam na niego. Czułam na sobie jakiś wzrok. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zobaczyłam.
- Coś się stało? - obok usiadł Alek.
- Nie nic. - zapewniłam i wzięłam od niego loda.
Zaczęliśmy je jeść. Ciągle czułam jakiś niepokój. Alek widział, że ciągle się rozglądam, czekałam aż o coś zapyta. Kiedy skończyliśmy i mieliśmy iść ktoś wypowiedział moje imię. Odwróciłam się i to był on. Znowu. Miałam go dosyć.
_______
z góry przepraszam za aż taką przerwę.
jeśli podoba wam się rozdział, komentujcie.
10 komentarzy - a postaram się napisać kolejny. :)
o ja najlepsze opowiadania, czekam na dalszy ciąg !! <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze będzie szybko xdxd
O kuwa ;oo
OdpowiedzUsuńSzkoda, że aż tak się pokłócili, Justin idiota XD
Biedna Maja, oh.. Ogólnie całkiem nieźle i nic się nie stało z tą przerwą :)))
Czekam na następny misiu x
oj Jus, Jus :((
OdpowiedzUsuńZnalazłam link na asku, weszłam i przeczytałam wszystkie rozdziały <3
OdpowiedzUsuńcudowny czekam na nn :))))
następny prosze. :ccc
OdpowiedzUsuńnapisz dalej. :D
OdpowiedzUsuńprosze o dalszy ciąg, tak bardzo nie mg się doczekac.
OdpowiedzUsuńjakie wspaniale, serio. pisz dalej kochana ! nie mogę sie doczekać. :D
OdpowiedzUsuńmiś prosze napisz, następny x
OdpowiedzUsuńbłagam następny, nooo !
OdpowiedzUsuńsą wspaniałe <3
swietne to opowiadanie, pisz nastepny rozdział, czekam i zyczę weny <3
OdpowiedzUsuń